poniedziałek, 22 września 2014

21 września 2014


1. Rano kolega Zydel pobiegł biegać. Kiedy wrócił opowiedział, że spotkał przy Międzylesiu inną biegaczkę. Znaczy zaraza biegactwa dotarła również tutaj.
W zeszłym roku był już jakiś bieg. Najpierw przyjechał autobus. Stanął w zatoczce pod kościołem. Później jeszcze jakieś dwa auta. Po chwili przybiegli biegacze. Ludzie, którzy wysiedli z autobusu klaskali i coś tam pokrzykiwali. Biegacze przyjęli gratulacje i zaczęli lać pod ogrodzeniem. Zastanawiałem się, czy nie zrobić jakiegoś dymu, ale jakoś nie chciałem wchodzić z nimi w interakcję. Po chwili wszyscy wsiedli do autobusu. I pojechali.

Kolega Zydel powiedział, że przebiegł o kilometr za mało, żeby coś tam. Zasugerowałem, żeby przeleciał się kilka razy do stołówki i z powrotem, ale nie chciał.
Poszedłem po jajka do Józka (ojca sąsiada Tomka), ale go nie było w domu. I to była zła informacja. Na śniadanie nie zjedliśmy jajecznicy. Pozajmowaliśmy się chwilę rozbudowywaniem naszych pozycji w mediach społecznościowych, po czym postanowiłem sprawdzić, jak kolega Zydel radzi sobie z bronią palną. Strzelaliśmy do puszki po lakierze do podłogi (duńskim) i obaj nie trafialiśmy w podobny sposób. Później kolega Zydel zauważył lisa. I nie był to pierwszy lis, którego kolega Zydel ostatnio zauważył. Udaliśmy się więc tego lisa śladami. Zamiast lisa znaleźliśmy rydze, które zaczęły rosnąć pod wielkim świerkiem obok stołówki.

2. Zabraliśmy się za rąbanie drewna. Było ciężko. Bardzo ciężko. W takich sytuacjach zaczynam się zastanawiać jakbym przeżył, gdyby nagle jacyś niedomyci ludzie z karabinami na sznurkach wrzucili mnie do pociągu, który by mnie zawiózł do lesistej zimnej krainy, gdzie bym się musiał zajmować wycinką lasu. Czy bym przeżył tydzień?
Przypomniała mi się historia dziadka Michała Wójcika, który namówił dwóch więźniów, żeby uciekli razem z nim, po drodze złamał nogę, a oni go nieśli, bo opowiadał im „Trylogię”. Dotarł do Andersa. A ja ani „Trylogii” za bardzo nie pamiętam. „Szeherezadę” znam tylko z opracowań. I to jest zła wiadomość.

3. Tomek (sąsiad) od kilku miesięcy pracuje nad trawnikiem. Efektywnie. Trawnik wygląda naprawdę dobrze. Tomek postanowił pozbyć się kretów. Wymyślił, że załatwi to gazem. LPG z butli. Pierwszy wątpliwość, co do skuteczności tego sposobu wyraził ojciec Tomka, później jego teść. Najgorsze jest to, że jeżeli zobaczę na trawniku Tomka kretowiska, to nie będę wiedział, czy wynika to z tego, że się na działania nie zdecydował, czy dlatego, że były nieskuteczne.

Kiedy już nam brakło sił udusiłem w śmietanie rydze. Jedliśmy oglądając „Voice of Poland – Dolny Śląsk”. Oglądaliśmy to pierwszy raz w życiu. Tak dotkliwe doświadczenia potrafią zbliżyć – nasz związek z kolegą Zydlem wszedł w nową fazę. Następnym razem, kiedy będę go komuś przedstawiał, powiem – to człowiek, z którym oglądałem „Voice of Poland”.
Niesamowite, że takie gówno serwuje publiczna telewizja kierowana przez działacza Unii Wolności – partii niby inteligenckiej.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz