niedziela, 4 stycznia 2015

4 stycznia 2014


1. Kot Pawełek spędził noc na polu. Musiał wyjść kiedy wieczorem przynosiłem drewno do kominka. Rano wbiegł do domu i zaczął się użalać nad sobą. Strasznie narzekał. Później zjadł żarcie swoje, swojego ojca i poszedł spać.
Złą informacją jest, że nie zauważyłem braku Pawełka. Że nie policzyłem kotów.

2. Przez cały dzień robiliśmy rodzinnie porządki przy domu. Krajzegą, młynkiem do gałęzi, piłą spalinową, grabiami. Część gałęzi leżała chyba z dziewięć lat. Na wiosnę wywiezie się do parku to coś, co przypomina ziemię, a powstało z kory, liści, pyłu, i pewnie różnych innych rzeczy. Dużo dobrego się udało zrobić. Brak górki i brak kupy gałęzi – wielki sukces. 
Strasznie wiało. Ognisko, kiedy się je już udało rozpalić (nie bez udziału benzyny) – było bardzo widowiskowe. Wirujący dym, snopy iskier. Wiatr działał jak doładowanie, więc stosunkowo szybko się spaliło, to co się miało spalić. 
Na niedzielę została mi naprawa dachu nad bocznym wejściem. I to jest zła informacja, bo nie mam koncepcji, jak na ten dach wyleźć, żeby go do reszty nie zniszczyć.

Przed Świętami dostałem słuchawki Samsunga (Level On się nazywają). Używam ich pisząc – pomagają się skupić. Dziś się okazało, że działają również jako ochronniki słuchu. 

3. Poszedłem do sąsiadów, żeby porozmawiać z Teresą – tak jak obiecałem w Sylwestra. Kiedy tylko wszedłem poczęstowano mnie nalewką, którą Teresa z Jolą tak się załatwiły. Nalewka powstała z zalania cukierków „kukułek” spirytusem. I chyba kawą. Mocna rzecz.

Szpital w Świebodzinie kilka lat temu został sprzedany firmie ze Szczecina. Cały. Razem z działką, budynkami i wyposażeniem. Właściciel jest w sporze z pielęgniarkami. Pielęgniarki, jeżeli są na etatach zarabiają… mój osobisty lekarz za dwa dyżury dostaje więcej pieniędzy niż pielęgniarka przez miesiąc. Jeżeli są 'na kontraktach' – czyli nie dotyczy ich prawo pracy – mogą zarobić nieco więcej, ale pracują miesięcznie po 300 godzin. Zresztą często te 'na kontraktach' musiały czekać na pieniądze, bo nie dotyczy ich prawo pracy. 
Pojawia się widmo strajku, które do wściekłości doprowadza starostę.

Starosta dumny bardzo, że sprzedał deficytowy szpital nagle ma problem. Bo co będzie, jeżeli jedyny w powiecie szpital przestanie działać? Co będzie, jeżeli spółka zbankrutuje? Powiat wybuduje nowy szpital? Może odkupi budynki od spółki? 
Na razie więc straszy pielęgniarki w lokalnej prasie prokuratorem (że zgłosi jeżeli odejdą od łóżek).


Złą informacją jest, że nie interesowałem się tym wszystkim przed rozmową z prof. Balcerowiczem, którą przeprowadziliśmy z kolegą Grzegorzem w 2013 roku. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz