sobota, 2 stycznia 2016

1 stycznia 2016




1. Jak zauważył Darek, szwagier sąsiada Gienka, 1 stycznia powinien być międzynarodowym dniem kaca. Kościół świętuje Dzień Pokoju. I to ma głęboki sens, bo komu na kacu chciałoby się wojować.

Obudził mnie telefon informujący, że na Twitterze popularnym jest hasztag #Monachium. Naszła mnie przykra konstatacja, że może się okazać iż nigdy już nie pojadę na Oktoberfest, bo ze względów bezpieczeństwa będą już zawsze odwoływane.

Czekam, aż ktoś kiedyś wyjaśni mi o co chodzi z Niemcami, panią Merkel i imigracją. Moje półroczne kontakty z ludźmi mającymi pojęcie o polityce międzynarodowej na razie dały mi pewność, że nie chodzi o kwestie humanitarne, a o rzeczy dużo bardzie proste i przyziemne. I to jest zła informacja.

2. Próbowałem oglądać telewizję. Niestety bez specjalnych sukcesów. TVN informował, że najlepsza impreza sylwestrowa była w Krakowie, Polsat – że w Katowicach. TVP Info pewnie, że we Wrocławiu. W Warszawie było zimno, ale w niczym to nie przeszkadzało. Było więcej pożarów niż w zeszłym roku.

Bożena nie wysiedziała w domu. Nim do niej dołączyłem zdążyła wyciąć bez, który zarastał drugie wejście do stołówki. Odpaliłem Suburbana, który z uszkodzoną skrzynią stoi od chyba Wielkanocy. I to jest zła informacja, bo po pierwsze – auto jak stoi, to się niszczy. Po drugie – by się przydał. Silnik działa, alternator działa, ogrzewanie działa, radio gra. Niestety jeździ tylko do tyłu.

3. Udaliśmy się do sąsiadów, by kontynuować świętowanie nowego roku. Rozmowy niestety zeszły na tematy polityczne. Piszę rozmowy, bo przez stół odbywało się do trzech ich naraz, a to niestety jest uciążliwe dla jednostki centralnej. I to jest zła informacja, bo jednostka swoje już przeżyła.

Tyle dobrze, że scenariusz był jeden. Pytanie: A dlaczego [tu powtarzany w kółko, w mediach zarzut]. Ja: Ale to nie tak [tu wyjaśnienie, jak sytuacja wygląda w rzeczywistości]. Pytanie: To dlaczego, żeby nam ktoś to tak wyjaśnił musisz przyjechać? Ja: [zrzucam winę na media].

Co by człowiek zrobił bez tych nieszczęsnych mediów.

Przy okazji usłyszałem (już w sumie po raz drugi), że podwyżka dla pielęgniarek to była ściema. Słynne 400 zł to w efekcie coś koło 270 zł. „Podwyżki dla pielęgniarek doprowadziłyby szpitale do bankructwa”. Lekarz w Zielonej dostaje na kontrakcie za godzinę 100 zł. Czyli za 24-godzinny dyżur [z którego część przesypia] więcej niż pielęgniarka za miesiąc. 
A to Prezes dzieli Polaków na lepszych i gorszych.


2 komentarze: