Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Anita Werner. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Anita Werner. Pokaż wszystkie posty

środa, 29 lipca 2015

27 lipca 2015


1. Do Komory wziąłem „Ubeka” Rymanowskiego. Znam obu. I Ubeka i Rymanowskiego, choć ten drugi raczej mnie nie pamięta. Wystąpiłem w jego audycji w RMF-ie dwadzieścia parę lat temu.
„Ubek” ma duże literki, więc się go łatwo czyta.
Wróciłem na to coś, co w TVN24 jest , kiedy nie ma Rymanowskiego, w miejscu „Kawy na ławę”.
Prof. Nałęcz dawał czadu. Ale nie będzie mi go brakować. Red. Werner lepiej sobie radzi w programach z mniejszą liczbą gości. Do „Loży prasowej” nie dotrwałem, więc nie wiem czy dalej jest. I to zła informacja.

2. Pojechaliśmy na Koło, na którym kupiliśmy dwa słonie. Przy bankomacie (musiałem na słonie wypłacić pieniądze) spotkałem Jana Lityńskiego. Patrzył na mnie podejrzliwie, więc go nie zaczepiłem. A czytałem o nim w „Ubeku” w Komorze. Ciągle ostatnio wpadam na pracowników prezydenta Komorowskiego.
Ze słońmi na rękach wróciliśmy do domu. Gdzie się okazało, że jednak nie ma z czego zrobić obiadu, więc pojechałem po krewetki do Makro. Kupiłem złe. I to jest zła informacja. Bo ze złych krewetek robi się złe jedzenie.

3. Wieczorem chyba oglądaliśmy jakiś film. A potem poszliśmy spać. Ale nic z tego nie pamiętam. I to jest zła informacja.  

niedziela, 5 lipca 2015

4 lipca 2015




1. Zaspałem. A to był akurat ten dzień, w który zaspać nie byłem powinienem. I to jest zła informacja. Postanowiłem zastosować osobistą interpretację przepisów prawa o ruchu drogowym i pojechałem Nowym Światem. Nie musiałem się z tego nikomu tłumaczyć, bo Policja trzepała kogoś w MINI Clubmanie. Przyjechałem na miejsce i otworzyłem interes. Przy okazji się okazało, że z SVX-a mojego brata leci olej.

2. Jako tymczasowy sekretariat próbowałem wydrukować pismo. No i mi nie szło, gdyż z dziesięć lat nie używałem pakietu Office. Drukowałem chyba z piętnaście razy, W końcu postanowił mi pomóc pewien sympatyczny parlamentarzysta. No i w końcu się udało. Później jeszcze ćwiczyłem używanie faksymile. I to też nie jest wcale takie proste. W każdym razie, gdyby ktoś podsłuchiwał, co się w biurze dzieje, mógłby wyciągnąć fałszywy wniosek z intensywności pracy niszczarki. Otóż nie było żadnego kryzysu. Tylko ja.
Później odbierałem telefony. I to nie było łatwe. Choć było dokładnie tak, jak sobie wyobrażałem. Po wszystkim pojechałem po Bożenę. Było gorąco. W pewnym momencie zobaczyłem w lusterku wstecznym trzykołowego morgana.
W domu się okazało, że kot Pawełek niedomaga. Więc wróciliśmy do gorącego SVX-a i pojechali na Książęcą do weterynarza. Kotu Pawełkowi odnowiła się kontuzja sprzed trzech lat. I to jest jest zła informacja. Zły bardzo wiejski kot ugryzł Pawełka w nasadę ogona. I ledwośmy ten ogon uratowali. A ogon w tym przypadku stanowi połowę długości kota. Działo się to w lecie, później w zimie się odnowiło, trzeba było robić zastrzyki, roentgeny. Męczył się biedak strasznie. Ale wyglądało na to, że jest ok. Do teraz. Bolało go strasznie. Dostał kroplówkę. My dostaliśmy zastrzyki do późniejszej realizacji. Kroplówka pomogła i jakoś się zaczął zbierać. Ale na zdjęciu wyszło, że z ogonem nie jest dobrze.

3. Wieczorem spotkaliśmy się w Krakenie z kolegą Kubą. Ale wcześniej w TVN24 wystąpił Kazimierz Marcinkiewicz. Rozmawiał z redaktor Werner, która nieco mnie zadziwiła pytając pana Kazimierza – Jaja pan sobie robi?
Pan Kazimierz – używając tego rodzaju języka – gadał jak potłuczony. Zwłaszcza o rzeczach, o których nie ma pojęcia. Dotarło do mnie, że płacę za oglądanie TVN24. I to jest zła informacja, bo do studio zaprasza się tam pana Kazimierza, który nawet słowa Syriza nie jest w stanie dobrze zapamiętać.
Później wystąpił minister Kamiński. Jak na to, w jakim stanie widziałem go dzień wcześniej – był w zadziwiająco dobrej formie. Redaktor Piasecki był jednak bezwzględny i na koniec minister Kamiński nieco się posypał. Z niewiadomych przyczyn nie było mi go szkoda. Z niewiadomych? Jaja sobie robię.