Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Ardbeg. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Ardbeg. Pokaż wszystkie posty

sobota, 27 czerwca 2015

27 czerwca 2015


1. Piąteczek. Wstałem, wlazłem do wanny, przejrzałem tajmlajny, wylazłem, się odziałem i pojechałem oddać M235i. Jechało się nieźle. Dopiero w samym Mordorze zaczął się koreczek.
Nigdy jeszcze tak wcześnie nie byłem pod BMW.
Pogadałem chwilę z Kamilem o rajdach. Opowiedziałem jakie wrażenie robiły diodowe światła i poszedłem do metra.
W metrze, jak to w metrze – w pierwszej linii nie było sygnału, więc nie dało się czytać tweetów. W drugiej linii sygnał był, ale miałem problemy z tym, żeby tam trafić. Znaczy z pierwszej się na drugą linię przesiąść.
Na przesiadanie nałożyła się jakaś idiotyczna afera z krakowskiego liceum, która z niewiadomych przyczyn się strasznie rozdmuchała. Znaczy, właściwie z wiadomych, choć irracjonalnych. Afera szybko, dzięki pomocy Urzędu Miasta Krakowa została zażegnana, histeria trwała dalej. I to jest zła informacja.

2. Spotkałem się dwoma bardzo sympatycznymi panami z agencji Reutera. Było bardzo elegancko.
Póżniej z człowiekiem, który ma tak samo na imię, jak rondo Babka poszedłem na śniadanie. Znaczy po raz drugi w życiu zjadłem placki ziemniaczane z tatarem ze śledzia. W Kameralnej. Miejscu, gdzie można czytać ściany pod warunkiem, że się zatka uszy.
W pracy cisza. Nie ma Szefa. Stoi u niego w gabinecie telewizor, więc mogłem sobie, korzystają z okazji pooglądać TVP Info.
Występował nowy rzecznik rządu. Z pewnym rozbawieniem, że klapie jego marki miejsce nierozpoznawalnego dla mnie znaczka zajęła biało-czerwona flaga.

Mam wrażenie, że spindoktorzy z Platformy tak bardzo nie ogarniają powodów zwycięstwa #PAD, że zaczynają przypominać dzieci, którym się wydaje, że jeżeli będą odpowiednio szybko machać rękami, to pofruną jak ptaki.
Dlatego naglę wszyscy z Panią Premier na czele zaczęli używać [swoją drogą – dla mnie niezbyt zgrabnego] spinu „rozmawiać/się konsultować z Polakami”. Teraz ta flaga zajmuje miejsce tak wyśmiewanego kotylionu.
Broń Boże nie mówię, że #PAD, czy PiS mają na flagę monopol. Nie mają. Ale cała sytuacja jest śmieszna.
Jednak wydaje mi się, że mejnstrimowy marketing polityczny jest w Polsce na dość żenującym poziomie. I to jest zła informacja.

3. Chwilę spacerowałem z Tęgim Łbem. Weszliśmy do kwiaciarni „Bożena”. Tęgi Łeb opowiedział pani kwiaciarce, że przy jego babci zasuszone kwiaty wracały do życia.
Nie napiszę kim tęgi łeb jest i czym się zajmuje, bo Platforma zaczęła by jeździć po Polsce i szukać kogoś, kto też miał babcię z takimi zdolnościami.

Wieczorem poszliśmy z Bożeną na jedno piwo do Krakena. A właściwie do Beirutu. Z jednego piwa zrobiły się trzy. Z tym, że Bożena przeszła na Ardbega.
Tak mi się jakoś zrobiło, że czuję Ardbega z dwóch metrów. I nie jest to nieprzyjemne.
Piliśmy z kolegą Krzysztofem. Do którego przyszło dwóch kolegów z podstawówki. Koledzy z podstawówki są w porządku. Wiem coś o tym.
Ja wpadłem na znajomego, który się zajmuje wymyślaniem literek. Nie widziałem go z dziesięć lat. Zupełnie się nie zmienił. Może tylko posiwiał. Bożena mówi, że ludzie się nie zmieniają. Ja tam nie wiem, czy mi to odpowiada, bo wolałbym być nieco inny niż parę lat temu.
Później przyszedł mój brat z kolegą z pracy. Marcinem, którego w SMS-ie nazwał Marvinem. Bożenie się przypomniał Marvin Pontiac. Mnie Starvin' Marvin. Taka sytuacja.

Wróciliśmy do domu. Zabrałem się za Negatywy, ale nie dałem rady skończyć. Zasnąłem. I to jest zła informacja, bo – żeby utrzymać rytm – będę musiał napisać dwa odcinki prawie na raz.   

środa, 19 listopada 2014

18 listopada 2014



1. Kiedy wstałem okazało się, że nie ma jeszcze wyników wyborów. A byli tacy, co to przez całą noc zamiast spać, czekali na te wyniki. 
Włączyłem telewizor na konferencję PKW. Wystąpił na niej pan z firmy, która przygotowywała system. Mówił, że wszystko działa, tylko, że iksemele się nie drukują. Cokolwiek by to miało znaczyć.
Firma z Łodzi wyglądająca na jedną z zyliona stworzonych by przyjąć milion złotych z Innowacyjnej Gospodarki. Swoją drogą ile unijnej kasy poszło na nikomu niepotrzebne do niczego informatyczne projekty. Można było za te pieniądze zrobić coś konkretnego. Panele solarne kupić. Fabrykę benzyny syntetycznej postawić. Myślmy dofinansowali całkiem nieźle sobie radzącą branżę. I to nie jest dobra informacja. I wcale nie chodzi o to, że im zazdroszczę.

2. Wszechświat toczył się po podłodze ze śmiechu (czy jak się tam tłumaczy ROTFL) z Leśnych Dziadków z PKW. Ale jak złego zdania o nich i ich predyspozycjach do pracy w tak ważnym miejscu by się nie miało, watro było usłyszeć, o tym, że w ich mniemaniu za wybór tej dziwnej łódzkiej firmy winę ponosi system zamówień publicznych.
To typowy przykład wylewania dziecka z kąpielą. W imię walki z korupcją z jednej strony paraliżuje decyzje, z drugiej prowadzi często do wyboru najgorszych ofert.
Żeby tego uniknąć ludzie kombinują. Poruszają się na granicy prawa. Przekraczają tę granicę. A tu nagle PiS powołuje CBA i dociera do ludzi, że jutro może o świcie do nich wpaść z wizytą. A oni przecież nie dla siebie, tylko, żeby to jakoś działało. Więc w następnych wyborach głosują na PO.
Ale nie o tym miało być.
Mnie tam się wydaje, że jeżeli np. Wojsko chce sobie kupić Superby, bo już je ma, to powinno móc. Ważne, żeby za nie nie przepłaciło. 
Ale u nas trzeba zrobić przetarg. I nie można w nim wskazać konkretnego samochodu. Więc się pisze w warunkach, że musi być wyposażony w parasol. Opisał to kiedyś Samar.
Czyli chodzi o to, że przepisy często zmuszają do ich omijania. I to jest zła informacja, bo jak raz ominie w sprawie słusznej, to później mu się normy luzują. I zaczyna omijać w sprawach słusznych mniej.

3. Postanowiłem zaryzykować i porzucić na chwilę politykę. Poszedłem do Domu Whisky na tzw. testing. Pani Bryony MacIntyre opowiadała o Glenmorangie i Ardbegu. Glenmorangie jest destylowane w alembikach zaprojektowanych do produkcji ginu. Strasznie wysokich. Muszę sobie podobny zrobić. 
Poza trzema klasycznymi, robią cztery rodzaje whisky, które po 10 latach w beczkach po burbonie trafiają na dwa lata do beczek po róźnych (na ogół bardzo słodkich) winach. Ciekawe smaki.
Ale nie wiem, czy najbardziej nie pasuje mi Ardbeg. Ma aromat podkładów kolejowych. Takich ze Związku Radzieckiego. Pamiętam ten zapach z kijowskiego metra.
Kiedyś (w 1988 roku) szedłem przez las (Międzyrzecki Rejon Umocniony). Idę i idę. Szukam bunkra poprawnie nazywanego Panzerwerkiem. I nagle czuję zapach kijowskiego metra. No to się dziwię. Idę i nagle w środku lasu widzę bocznicę kolejową. Na nowych drewnianych podkładach. To były tory do sowieckiej bazy w Kęszycy Leśnej. Sowieckie tory.
Baza w Kęszycy to ciekawe miejsce. Podczas wojny Niemcy formowali tam muzułmańskie Waffen SS. Ale nie o tym.
Ardbegi są trzy. Im starszy, tym mniej śmierdzący. Wieczór był super. Pani mówiła angielskim, z którego mało co rozumiałem, ale za to bardzo ładnie brzmiał. 
Pani chyba była z tej wyspy, gdzie Ardbega robią.
Warto być zaprzyjaźnionym z „Domem whisky” – znaczy być ich ulubionym klientem. Wtedy się bywa zapraszanym na takie próbowania. Tym razem do poszczególnych gatunków dobrano różne rodzaje sera i czekolady. I to nie jest zły pomysł.
Upiłem się w bardzo przyjemny sposób. Złą informacją jest, że się potwierdziło że nie będzie w Polsce można kupić Nadurry, mojej ulubionej whisky Glenlivet.