Pokazywanie postów oznaczonych etykietą David Bowie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą David Bowie. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 14 stycznia 2016

12 stycznia 2016




1. Dziś jest ten dzień, kiedy siadam do negatywów i nie pamiętam, co było wczoraj. I to jest zła informacja. Choć zasadniczo – zła powinna by jutro.

2. Przez cały czas jestem jakoś pod wrażeniem śmierci Davida Bowie. Przypomniał mi się „Twin Peaks” – Ogniu krocz za mną” , a konkretnie scena przeglądania się w monitorze ochrony. Kiedy widziałem ten film po raz pierwszy w ś.p. kinie Apollo byłem pewien, że ta scena z rzeczywistością nie ma nic wspólnego. Że to taki symboliczny pomysł artysty. Z dziesięć lat później dotarło do mnie, że wtedy tak te systemy działały. Dziś tak nie jest. I to jest zła informacja, bo łatwiej by można poprawiać krawat.

Pan Prezydent pojechał do Milanówka złożyć życzenia urodzinowe kapitanowi Haliczowi. Muszę przyznać, że przeżycie to było niesamowite. Kiedyś, dawno temu, zauważyłem stosunek II RP do uczestników Powstania Styczniowego. [upraszczając: byli traktowani jak żywe legendy] W czasie którejś z rocznic Powstania Warszawskiego dotarło do mnie, że nas od PW dzieli podobny czas, jak przedwojennych od PS, z tym, że my nie darzymy ich takim szacunkiem, jak oni. #PAD to zmienia. I bycie tego świadkiem jest niesamowitym przeżyciem.

Kierowca, który wiózł mnie z Milanówka opowiadał historie ze swojej młodości. Za czasów prezesa Szczepańskiego jeździł w Radiokomitecie. Dużym Fiatem z silnikiem 1,8. Prezes Szczepański miał fiata 130. I tylko dyrektor parku mógł mu go podstawiać. Pierwszy raz o fiacie 130 usłyszałem. Później pan kierowca jeździł Polonezem z dwulitrowym silnikiem z Argenty. Opowiadał mi kiedyś o tym aucie zaprzyjaźniony policjant – świetny samochód, niestety bez hamulców. Pan kierowca to potwierdził. Opowiadał o lanciach, Passatach, i czasach, kiedy samochody w Kancelarii, kiedy przekraczały 100 tys. przebiegu – trafiały do innych urzędów, szkół, szpitali etc. Dziś większość ma po 12 lat i prawie 300 tys. Ja tam lubię, choć wolałbym, żeby było jak w MSZ. Żeby to były wieloletnie S-klasy.

3. Wieczorem byłem w tajnej misji w URM-ie. Misja była krótka. I raczej niezbyt ważna. Okazało się, że nie bardzo mogę wyjść, gdyż w pewnym newralgicznym komunikacyjnie miejscu Pani Premier nagrywa orędzie. Siedziałem więc z kolegą Rybitzkim dzieląc się z nim doświadczeniami starszego kolegi z urzędu administracji centralnej [czy jak się to tam nazywa]. Kolega Rybitzki opowiedział mi kilka śmiesznych historyjek, których nie mogę powtórzyć. Bo nie wypada. I to jest zła informacja.


środa, 13 stycznia 2016

11 stycznia 2015



1. Zmarł David Bowie. Przez chwilę wszyscy mieli nadzieję, że to nieprawda. Że ktoś puścił na fejsie fejka. Później się okazało, że to jednak prawda. I to jest zła informacja.

2. Odkrywam kolejne uroki pracy na etacie. Choć tym razem bardziej cienie. Rozliczanie nierozliczonych diet. Bolesna rzecz. Wieść gminna niesie, że w poprzedniej kadencji nie praktykowano tego zwyczaju. Aż przyszedł NIK i kazał. No i się rozlicza.
Ale i tak bym nie chciał wtedy pracować.

Mam narastający problem z jakością materiałów, które nadaję. Zacząłem wczoraj testować coś nowego. Niestety okazało się, że się nie da zainstalować Periscope. I to jest zła informacja, bo myślałem, że będzie lepiej.

3. Pierwszy raz w życiu byłem w Centrum Olimpijskim. Rodzina olimpijska nie wygląda jak zwykli działacze sportowi. Nie wiem dlaczego.
Prezydent podczas przemówienia wspomniał ciepło prezesa Nurowskiego. Przypomniała mi się

historia opowiadana przez redaktora Pertyńskiego. [Mam nadzieję, że nie będzie miał nic przeciwko temu, że ją tu upublicznię w wersji, którą zapamiętałem]. Otóż redaktor Pertyński, arabista miał praktyki w północnoafrykańskim kraju, w którym prezes Nurowski był Polski Ludowej ambasadorem. Ambasadorowi, żeby wyglądał poważnie Polska Ludowa świeżo kupiła samochód mercedes. [Słabość do niemieckich marek w MSZ została do dziś] Mercedes był nie byłe jaki, więc ambasador Nurowski bardzo chciał go zawsze prowadzić. Ale Ambasador, jak to ambasador miał do tego celu szofera, któremu nie było to w smak.
Pewnego dnia Towarzysze Radzieccy zapraszali do swojej ambasady na raut. Jechać miał Ambasador, redaktor Pertyński [który wtedy rzecz jasna nie był jeszcze redaktorem] no i szofer. Ambasador Nurowski zmylił szofera i pierwszy zajął miejsce za kierownicą. Szofer, skoro jego służbowe miejsce było zajęte, usiadł obok. Redaktorowi Pertyńskiemu zostało miejsce vipowskie. Znaczy z tyłu.
Podjechali pod radziecką ambasadę, rzucono się by otworzyć drzwi. Otwierają – a tam redaktor Pertyński. –U nas też najważniejszą osobą w ambasadzie nie jest ambasador. Ale jak ten musi być ważny, skoro sam ambasador go wozi – musieli pomyśleć.

Pierwszy raz w życiu byłem w Teatrze Dramatycznym. Członkowie Opus Dei wyglądają inaczej niż w „Kodzie da Vinci”. Wiem dlaczego.

Kiedy film wchodził na ekrany, pracowałem u Palikota w „Ozonie”. Redakcja strasznie się na ten film [i książkę] oburzała. Im bardziej się oburzała, tym szczęśliwszy był dystrybutor, bo tym większy był na temat filmu hałas. Czyli więcej ludzi o filmie słyszało i była szansa, że więcej na film pójdzie. Świat jest jednak bardziej skomplikowany, niż się niektórym wydaje. I to jest zła informacja.

Po gali [impreza w Dramatycznym, to była Gala Fundacji „Orszak Trzech Króli”] był poczęstunek. Normalnie na tego rodzaju imprezach największy tłok jest przy alkoholu. Tu – były pustki. Można się domyśać, dlaczego Opus Dei budzi strach u niektórych przedstawicieli lewicy laickiej.