Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Katarzyna Kolenda-Zaleska. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Katarzyna Kolenda-Zaleska. Pokaż wszystkie posty

środa, 15 września 2021

14 września 2021


1. Poseł Suski u Mazurka. Zastanawiam się, co jest zabawniejsze: tyrady posła Suskiego, czy wnioski wysnuwane z tych tyrad, przez – wydawać by się mogło – poważnych ludzi. I dyskusje na ten temat. Wysokie C. Polska wyjdzie z Unii Europejskiej, bo poseł Suski coś powiedział. No, skoro poseł Suski to powiedział, to na pewno wyjdzie. 
Tradycyjnie się nie wyspałem. I to jest zła informacja. 

2. Po raz pierwszy od bardzo dawna zjadłem krewetki w Krakenie. Złą informacją jest, że nie były tak dobre, jak kiedyś. Świat schodzi na psy. Ale nie zupełnie, gdyż tuna burgery były chwalone. Jak kiedyś.

3. Wczoraj, przed samą Warszawą zwariował HVAC. I to jest zła informacja. I zaczął dmuchać gorącym, nic sobie z prób regulowania przeze mnie temperatury nie robiąc. Przypomniałem sobie o tym przed wyjazdem. Oczywiście problem ten wcześniej miało milion Amerykanów, z których tysiąc postanowiło się jego rozwiązaniem podzielić w internecie. Kilku zrobiło to na Youtube. Więc się dowiedziałem, że muszę wypiąć bezpiecznik, wpiąć bezpiecznik, uruchomić auto, przez dwie minuty pozwolić się HVAC-owi zaadaptować, wyłączyć auto, po piętnastu sekundach uruchomić auto i gotowe. Zrobiłem to nawet trzy razy. I wszystko się prawie udało. Otóż na mnie dmuchało w porządku, na pasażera – powietrzem gorącym. Wyrzuciło więc Miśka na tył. 
Dojechaliśmy do Słupcy. Na Orlenie postanowiłem Lawinę umyć. Pomny zawieszenia myjni na Orlenie w Świebodzinie, zapytałem obsługę żeńską, czy Lawinia się mycia w myjni nadaje. Obsługa odpowiedziała twierdząco. Wjechałem więc do środka, Misiek myjnię uruchomił. Ja, z Moim Nowym Szefem siedzieliśmy,w aucie. Ja kontemplowałem myjnię, Mój Nowy Szef – Apple Event. W pewnym momencie dotarło do nas, że myjnia się zawiesiła i myje w kółko pół metra bieżącego Lawiny: koniec kabiny – początek paki. Zadzwoniłem do Miśka, żeby nas ratował. Odpowiedział, że nawet na chwilę nas nie można z oczu spuścić. Ale zanim przyszedł – sztuczna inteligencja myjni zauważyła, że coś jest nie tak i wymogła kontynuację programu. Nie była to wybitnie inteligentna sztuczna inteligencja, bo przywieszenie programu powtórzyło się jeszcze dwa razy. W związku z tym, mycie trwało dobre trzy kwadranse. Czas ten się jakoś specjalnie na jakość nie przełożył. Za to, po myciu, HVAC się naprawił i przestał wiać na gorąco. 

Po drodze, wysłuchałem wczorajszej rozmowy koleżanki Kolendy z Radkiem Sikorskim. Rozmowa bardzo mi przypominała tę dzisiejszą, poranną, z RMF FM. Koleżanka Kolenda wystąpiła w roli Roberta Mazurka, zaś Sikorski w roli Marka Suskiego. Różnica była tylko taka, że po wszystkim Suski nie obrażał na Twitterze Mazurka. 

No i jednak Mazurek by nie pozwolił Sikorskiemu pleść takich andronów. 

 

piątek, 8 maja 2015

7 maja 2015


1. Brat (pan Bóg u to w dzieciach wynagrodził) podstawił swojego SVX-a. Odwiozłem więc Bożenę do pracy. Rondo Wiatraczna jest tak po rosyjsku brzydkie, że za każdym razem kiedy przez nie przejeżdżam to się dziwię.
Wracałem przez most Świętokrzyski. Przejechałem Wybrzeżem Kościuszkowskim pod Stoenem. Samochody blokowały dostęp do stacji ładowania. Ciekawe, jak by się zachowała Straż Miejska, gdyby zadzwonić i zażądać tego, żeby blokujące samochody usunięto. Stoją bądź co bądź na kopertach. Druga sprawa – skoro miejsce jest przeznaczone dla samochodu elektrycznego podczas ładowania – czy ładując auto można dostać mandat za nieopłacone parkowanie? Będę się zastanawiał, kiedy będę miał elektryczne auto. Czyli raczej nie szybko. I to jest zła informacja.

2. Policja złapała siedemnastoletniego mordercę piętnastolatki. I znowu dwóch policjantów prowadziła go przed kamerami do radiowozu wyłamując ręce. Jeżeli Policja nie ma problemu z nadużywaniem środków przymusu bezpośredniego przed kamerami, to co musi się dziać, kiedy kamer nie ma.

Drugim tematem telewizji informacyjnych był konflikt Kukiz-Korwin. Transmitowano we wszystkich stacjach konferencję tego drugiego. Jedna scena była nawet zabawna. Korwin coś mówił o tym, że w Sejmie siedzą sami idioci, a stojący za nim poseł Wipler się uśmiechał. Naprawdę pomyliłem się co do posła Wiplera. I to jest zła informacja.

3. Portal fashionpost.pl zamieścił właściwie zabawny tekst, którego fragment zacytuję: „Mistrzem pierwszego wrażenia jest kandydat z ramienia PO i nasz obecny prezydent, Bronisław Komorowski, prezentujący się nienagannie w każdej sytuacji. Konserwatywny, elegancki strój buduje zaufanie do człowieka piastującego urząd prezydenta.
»Bronisław Komorowski potrafi skupić moją uwagę. Doceniam to. Z kolei żona prezydenta jest jedną z lepiej ubranych pierwszych dam. Razem prezentują dress code na poziomie międzynarodowym« – komentuje Agnieszka Martyna.
Rozumiem, że można z takich, czy innych powodów czuć sympatię do pana Komorowskiego. (znaczy: nie rozumiem, ale przyjmuję z pokorą). Ale do tego, żeby pisać na fashionowym portalu, że pan Prezydent prezentuje się nienagannie w każdej sytuacji – naprawdę trzeba mieć – excusez le mot – jaja.

W „Faktach” usłyszałem od koleżanki Kolendy, że Bronisław Komorowski był w KOR-ze. Taka deklaracja także wymaga odwagi. Przez lata koleżanka Kolenda wypracowała sobie pewną pozycję [tak, wiem, nie u wszystkich], a tu mówi coś, co średnio inteligentny gimnazjalista może sobie sprawdzić. Sprawdzi i będzie miał pewien dysonans. Bo lista członków KOR jest zamknięta. Pan Prezydent mógłby się spróbować dopisać do niej dekretem. Na razie tego nie zrobił.

Straszną nerwowość u – wydawać by się mogło – spokojnych ludzi powoduje ta kampania. I to jest zła informacja.



  

środa, 4 lutego 2015

4 lutego 2015


1. Kolega Grzegorz przysłał SMS z Moskwy. Napisał, że gazety piszą o tym, że Duma zażąda od Niemiec reparacji wojennych wartości $16000000000 (na 9 maja 1945).
Ciekawe.
Cały dzień wszyscy się ekscytowali ministrem Schetyną i jego osobistą wojną z całą Rosją. Jak o tym słuchałem naszło mnie wrażenie, że pan Ministra tak zafascynowało, że teraz rzuci sobie od niechcenia jakieś zdanie, a tu całe 140-milionowe państwo zaczyna komentować. Może nie całe państwo, ale w telewizorze wrażenie takie, jakby całe.
No więc minister rzuca te zdania. A niektórzy się boją, że w rewanżu Rosja rzuci atomówkę. I to jest zła informacja. Bo raczej nie rzuci. W każdym razie (tak przeczuwam) nasza polityka zagraniczna nabierze rumieńców. Po ministrze, który się realizował napierdalając na opozycję w telewizorze i się obżerając za publiczne pieniądze, mamy takiego, który wewnątrzpartyjne sprawy rozwiązuje na forum międzynarodowym. Bo raczej nie chodzi o to, że chciał sprawdzić czy rzeczywiście kiedy ебать тигра to jest и смешно, и страшно.


2. Prokuratura umorzyła sprawę zatrzymania w Gorzowie pana z tłuczkiem. Pan z tłuczkiem, jak przy okazji się dowiedzieliśmy miał na imię Ramzes. I był niepoczytalny. Zważywszy kwestię imienia można podejrzewać, że jest to w jego rodzinie dziedziczne. W sprawie chodziło nie tyle o pana Ramzesa, co zatrzymujących go policjantów, którzy wystrzelili we wszystkie strony świata ze dwadzieścia pocisków. Ostatni pani policjantka wystrzeliła już po tym, jak pan Ramzes padł. Prosto pod swoje nogi. Dobrze, że nikt nie zginął.
Prokuratura stwierdziła, że policjanci mogli użyć broni. Sposób, w jaki to zrobili Prokuratury nie zainteresował. I to jest zła informacja. Uzbrojony człowiek, który nie potrafi się bronią posługiwać jest bardziej niebezpieczny od niepoczytalnego człowieka z tłuczkiem do mięsa, na potrzeby sprawy nazywanym białą bronią.

3. Muszę kiedyś zapytać jakiegoś neurologa czy istnieją choroby, które uszkadzają ten fragment mózgu, który odpowiada za rozumienie słów. Pani premier Kopacz miała konferencję prasową. Koleżanka Kolenda metodą „na Rachonia” trzy razy próbowała uzyskać odpowiedź na swoje pytanie. Bez efektu. Resztę konferencji streścił w jednym wpisie starszy analityk Szacki:
„–Pani premier, kto będzie szefem GIODO?
  –Nie.”

Wieczorem poszedłem do Krakena spotkać się z Bartkiem Żukiem, kolegą Wojciechem, wydawcą Marcinem i jego ekipą. Było bardzo interesująco. Dowiedziałem się na przykład w jaki sposób osiąga się sukces w sprzedaży telefonów operatorom. Trzeba zejść z ceny i dorzucić do marketingu. Pojawił się kolega Zbroja, który stał się ofiarą agresywnego marketingu Miasta Krakowa. Znaczy: miał za pieniądze zrobić ileś tam rzeczy w związku z jakąś imprezą w nowo otwartej hali widowiskowej. Miasto Kraków postanowiło zrobić to dla klienta kolegi Zbroi samo i za darmo. Przecież nie po to buduje się halę widowiskową, żeby na niej zarabiać. Kolega Zbroja więc też nie zarobi. I to jest zła informacja.
W Krakenie pojawił się nasz sąsiad z parteru. Strasznie dużo ludzi się z nim witało. Sąsiad mieszka od dobrych kilku lat w mieszkaniu, w którym wcześniej mieszkał pijak. Kiedyś w Śródmieściu mieszkało strasznie dużo pijaków. Mieszkania poszły w górę. Pijacy znikli. Sąsiad ma okno nad naszym miejscem parkingowym. Parę lat temu jadąc na Wielkanoc zostawiliśmy tam BMW Bożeny. Włączyliśmy autoalarm. I przez tydzień co pół godziny samochód wył (uszkodzony był czujnik na akumulatorze pod kanapą). Sąsiad to jakoś przeżył. I chyba nas nie nienawidzi, bo nawet pierwszy mówi Dzień dobry.
Swoją drogą samochód wył przez tydzień, po czym odpalił bez problemu. Bawarscy inżynierowie wyposażając E32 w 90Ah akumulator wiedzieli co robią.



poniedziałek, 24 listopada 2014

23 listopada 2014


1. Pojechałem do Makro, żeby kupić tuńczyka (mrożony, niecałe 50 zł za kilogram, dobry). Stałem chwilę przed półką z burbonami i w końcu się zdecydowałem na litrowego Jacka Danielsa (Tak, wiem to nie burbon, tylko Tennessee Whiskey. Dla tych, którzy nie wiedzą: Jack nie jest burbonem, bo jest filtrowany przez węgiel drzewny pozyskany z klonu cukrowego. Filtrowanie zmienia smak – coś dodaje do destylatu, a burbon de jure żadnych domieszek mieć nie może).

W Makro można kupić prawie półtorametrowe pluszowe miśki. Myślałem przez chwilę, czy sobie takiego nie kupić. Nie zdecydowałem się. Teraz żałuję. I to jest zła informacja.

2. Do samochodu wsiadałem dokładnie, kiedy rozpoczynała się debata HGW vs Sasin. Udało mi się odpalić w telefonie aplikację TVP Info, telefon bluetoothem podłączyć z systemem audio BMW. I muszę przyznać, że procesor dźwięku zrobił coś takiego, że wrażenie było jakbym siedział między nimi. I to nie była dobra informacja. Nie będę pisał o debacie. Kto chce, może sobie sam ją przesłuchać. Napiszę tylko, że fascynuje mnie klucz, którym Donald Tusk dobierał kobiety na ważne funkcje w PO. Co nim kierowało? Strach? Nienawiść? Nie mogę tego rozkminić.

3. W Faktach po Faktach oglądałem prof. Rzeplińskiego. Prezesa Trybunału Konstytucyjnego. Wyborców, którzy mieli problem z ogarnięciem „listy zbroszurowanej” nazwał analfabetami.
Byłem na kilku rozprawach Trybunału i muszę przyznać, że mają one wiele wspólnego z konferencjami PKW. I to jest zła informacja.
Na jednym z procesów sędzia prof. Rzepliński stwierdził, że to, iż do Polski przyjeżdża tylu Ukraińców jest dowodem na to, że w Polsce jest lepszy system emerytalny niż na Ukrainie. [gdyby ktoś chciał, mogę podać datę – znajdzie sobie w stenogramie]

Później wystąpił prof. Osiatyński. Wiktor. Koleżanka Kolenda zapytała go o okupację PKW, czy to zamach na demokrację (jakoś tak to szło). Profesor Osiatyński odpowiedział, że nie. Że to zwykłe chuligaństwo, że w każdym kraju się to zdarza.
Słowa Prezesa Trybunału skomentował – demokracja jest też dla analfabetów.
Prof. Osiatyński stwierdził, że sądy powinny wyniki wyborów do sejmików unieważnić. Bo mętne sformułowanie w instrukcji głosowania i to, że na pierwszej stronie zamiast wyraźnej instrukcji była lista PSL stwarzało nierówność szans wyborczych. Komitety wyborcze powinny tak uzasadnione protesty kierować do właściwych sądów. „Uważam, że byłaby podstawa do powtórzenia wyborów do Sejmików”.
Koleżanka Kolenda żegnając się stwierdziła: „Propozycja powtórzenia wyborów do sejmików jest warta rozważenia.”

Żeby Kolenda i Osiatyński też chcieli podpalić Polskę! Co za czasy.  

poniedziałek, 17 listopada 2014

17 listopada 2014


1. Nawet mi się nie chciało włączyć telewizora. Cisza wyborcza to jednak coś idiotycznego.
Przez cały dzień wgapiałem się w Twittera. Z czasem pojawiły się informacje o aktualnych cenach pomidorów i pistacji.
Koło południa pistacje były droższe niż pomidory o mniej-więcej cztery złote. Kolega, którego imienia nie mogę z przyczyn oczywistych wymienić powiedział, że te prognozy nic nie są warte, bo telewizje pierwsze dane miały dostać dopiero po osiemnastej.
Po osiemnastej usłyszałem, że to pomidory są i to o całe osiem złotych.
Do tego targ w Warszawie miał być za dwa tygodnie zamknięty.
Kolega, którego nazwiska nie wymienię był, z którym na ten temat rozmawiałem był tym wynikiem zafascynowany. Kolega ten na co dzień zajmuje się poglądami naszych - jak to mówi kolega Wojciech - bliźnich. Fascynowało go, że społeczeństwo nie ma problemu z nieudaną drugą linią metra, z Pendolino.
No właśnie, bo zanim na dobre wysiadł system komputerowy PKW padł system PKP.
Inauguracja najlepszego interesu ministra Nowaka. No może nie tyle inauguracja interesu, co start przedsprzedaży na ten interes biletów okazał się żywiołową klęską, bo przy okazji rozsypał się cały system sprzedaży biletów PKP.
A miało być tak pięknie.
No więc kolega, którego nazwiska nie wymienię fascynował się tym, że mimo zyliona fuckupów wygrywają pomidory.

2. Zrobiła się afera. PiS odmówił akredytowania Jakuba Sobieniowskiego na swoim wieczorze wyborczym. Jakim by nie był złym człowiekiem Jakub Sobieniowski, nowoczesna demokracja ma inne sposoby na załatwienie takiego probemu. To, że PiS ich nie zna, to jest zła informacja.

Zegar tykał. W końcu pokazał dziewiątą po południu. No i się okazało, że PiStacje wygdały z POmidorami o cztery procent. Pani Premier w niezbyt dobrym przemówieniu ogłosiła sukces swoje ugrupowania. Jakby na to nie patrzeć – to najczęściej przez to ugrupowanie stosowany sposób. Pendolino? Sukces! Autostrady? Sukces! Służba zdrowia? Sukces!

3. Taksówką zamówioną aplikacją MyTaxi pojechaliśmy na plac Zbawiciela do Charlotty. Na wieczór wyborczy 300polityki.
Idąc od dobrych wiadomości, do tych gorszych:
– był to prawdopodobnie najlepszy wieczór wyborczy wieczoru.
– Katarzyna Kolenda dużo lepiej wygląda w rzeczywistości, niż w telewizorze (tak twierdzi Bożena)
– Łukasz Mężyk miał taką samą koszulę jak red. Kuźniar (i to nie jest dobra informacja, bo redaktor Kuźniar to jednak antywzorzec)
– Jakaś para młodych ludzi chciała sobie zrobić zdjęcie pod tęczą. Podeszli, włączyły się zraszacze. Zatrzymała ich poicja.
– Jarosław Jóźwiak
– Młody Śpiewak to dziwna postać. Utrzymywał, że sukces wyborczy da szanse jego ugrupowaniu (z perspektywy kolan) uzyskaniu czegoś u HGW.
Rzeczywistość wyglądała tak, że dyr. Jóźwiak zawsze był po przeciwnej stronie pomieszczenia niź Śpiewak.

czwartek, 13 listopada 2014

13 listopada 2014



1. Ktoś znalazł w skrzynce ulotkę PO, w której HGW oświadcza: „Wieżę, że uda nam się to osiągnąć”. Uważam, że pani Hanna świetnie pasuje do Warszawy, a przynajmniej tej części Warszawy mieszkańców, którzy na nią głosują.

Zadzwonił ojciec, żeby powiedzieć, że emigruje do Hiszpanii. I to jest dobra informacja, bo Hiszpania powinna ojcu służyć.
Idea pojawiła się po tym, kiedy ojciec pojechał odwiedzić siostrę, która już od pewnego czasu mieszka tam zimą, metodą Kazimierza Staszewskiego.
Ojciec pomyślał, policzył i mu wyszło, że życie w Hiszpanii bardziej się opłaca.
No i zaczął do mnie dzwonić i opowiadać, że coraz więcej jego rówieśników emigruje.
Później doszły do tego obawy geopolityczne.
No i jedzie.
Za niecały miesiąc.
No i złą informacją jest, że skończy mi się meta w Krakowie.

2. Zawiozłem BMW do gazownika. Porzuciłem auto przy Burakowskiej i wróciłem piechotą. Po drodze wpadłem do dyrektora Ołdakowskiego, który kupił sobie łódkę. Nawet mu miałem pożyczać auto, żeby tę łódkę przyciągnął. Ale jakoś sobie poradził.
Tradycyjnie porozmawialiśmy o rzeczach, których powtarzać nie będę, ale postaram się zapamiętać, żeby w przyszłości zapisać je w pamiętnikach. Później przyszedł pan z „Frondy” (nie mylić z fronda.pl) i pani z Dwójki (nie mylić z TVP2), więc sobie poszedłem.
Przypomniało mi się jak pracowałem w „Ozonie”. I z tego „Ozonu” wracałem piechotą do domu słuchając audiobooków.
„Harrego Pottera”. Ciekawe, co by zrobił Tekieli, gdyby wiedział. Pewnie by się za mnie modlił.
„Ozon” to było ciekawe miejsce. Przedsięwzięcie, które na celu na pewno nie miało wydawania konserwatywnego tygodnika opinii. Raczej się nie dowiemy o co naprawdę chodziło. I to jest zła informacja.

Wszedłem do Złotych Tarasów sprawdzić, czy nie ma książki Eryka Mistewicza o „Twitterze”. Nie ma. Będzie po dwudziestym.
W Tarasach lubię oglądać ludzi. To jedyne miejsce w Warszawie, gdzie spotykam spacerujących.
W Beirucie pogadałem chwilę z Krzyśkiem o rozliczaniu delegacji. Przyszedł Maciek (żydowski księgowy) i rozwiał kilka moich w tym temacie wątpliwości. Chcieli iść na sushi, Wysłałem ich do na Powiśle do Mei, koreańskiej knajpy polecanej przez kolegów z Samsunga.

3. Marszałek Sikorski opublikował na stronach Sejmu raport o poselskich podróżach. Od razu zaczęła się napierdalanka. Do Stanów za 10 tys? Dlaczego jeden leciał za 2400, a drugi za 3500. Dziennikarze nie mają pojęcia o biletach lotniczych, a pozwalają sobie na komentarze. I to jest zła informacja. Swoja drogą ciekawe dlaczego żaden z dziennikarzy nie zapytał Sikorskiego dlaczego będąc ministrem nie opublikował podobnego raportu na temat swoich lotów do Bydgoszczy.

Mam wrażenie, że suma wydatków Sejmu na wszystkie podróże posłów VII kadencji jest mniejsza niż koszty lotów premiera Tuska do Trójmiasta. Ale kogo to obchodzi. Teraz zajmujemy się posłami.


U koleżanki Kolendy wystąpił pan Kazio Marcinkiewicz. Źle to świadczy i o koleżance Kolendzie i o jej stacji, bo pan Kazio po pierwsze (mniej ważne) nie jest raczej nikim ważnym, po drugie (ważniejsze) nie ma nic ciekawego do powiedzenia.
Kiedy patrzę na ludzi typu pana Kazia, mecenasa Giertycha czy Michała Kamińskiego chodzi mi po głowie podejrzenie, że jeszcze trochę i dołączy do nich Adam Hofman.
Koleżanka Kolenda z red. Olejnik będą go prosić o egzegezę słów prezesa Kaczyńskiego. Co tydzień.  

wtorek, 4 listopada 2014

4 listopada 2014


1. Warszawa. Rano u redaktora Piaseckiego wystąpił Andrzej Duda. Redaktor Piasecki usłyszał słowa, których Duda nie powiedział i zmajstrował z nich tweeta. Tweet przeczytało kilkadziesiąt tysięcy, które redaktora Piaseckiego followują. Wśród nich ci, którzy rozmowy słuchali. Wyrazili zdziwienie. Redaktor Piasecki pokrętnie tłumaczył, że o to rozmówcy chodziło. Bardzo pokrętnie.
Teza nie była do obrony. W końcu usunął tweeta. Nie sprostował.
To nie jest dobra informacja, bo jakoś cenię Piaseckiego. Szkoda, że z jednej strony potrafi uwierzyć w coś, co mu się tylko wydaję. Z drugiej – nie potrafi się wycofać z błędu i przeprosić.

Szukałem (z ograniczonym efektem) przepisów dotyczących zarządzania drogami gminnymi. W znaczeniu: komu można naskarżyć, że gmina drogi nie poprawia.
No i nie wiem komu. I to jest zła informacja.
Przez dziesięciolecia sąsiedzi skracali sobie drogę przez nasze podwórko. Znaczy: nie nasze, bo nas wtedy nie było. Jak się pojawiliśmy Gienek powiedział: no to skończyło nam się jeżdżenie. Zrobił bramę no i przestali jeździć. Teraz mają dalej o jakieś 250 metrów. Ostatni kawałek gminnej drogi jest niestety bardzo zniszczony. Jeżdżą do wójta. Proszą go, żeby drogę poprawić. Od rozkłada ręce. Mówi, że drogę niszczą maszyny rolnicze. I że nie warto jej poprawiać.
Wójt skądinąd sympatyczny człowiek. Patriota lokalny. Wójtuje już chyba trzecią kadencję, co go nieco zdegenerowało. Wybory wygra znowu, bo kontrkandydatem jest jakiś wróg farmy wiatrowej, któremu nie wyszło w mieście, więc wrócił po studiach.
Swoją drogą sporo mi zajęło czasu uzyskanie informacji, że w ogóle istnieje jakiś kontrkandydat.

Panowie od kopania kanalizacji zamknęli na parę dni główną drogę przechodzącą przez wieś. Objazd zrobili tą, obok sąsiadów. Kilka tirów rozwaliło ją zupełnie.
Wyczytałem, w Ustawie o Drogach Publicznych, że zarządca drogi ma obowiązek jej utrzymywania i pilnowania przed zniszczeniem. Wójta, który się z obowiązków nie wywiązuje teoretycznie można nie wybrać. Ale poza odpowiedzialnością polityczną jest chyba też administracyjna. A może jej nie ma, bo – cytując klasyka – „polski państwo praktycznie nie istnieje”

2. Poszedłem do sklepu 'na rogu'. Żadnej Żabki, Małpki, Fresha, a tym bardziej Biedronki czy Lidla. Za żadne zakupy zapłaciłem ponad 50 zł. I to jest zła informacja. Wszystko było przynajmniej dwa razy droższe niż w Lidlu. Na wsi za pięć dych żyłbym nieźle przez tydzień.
Logika w tym jakaś jest. W centrum europejskiej metropolii musi być drożej. Tylko dlaczego drożej niż w Berlinie?

3. Wieczorem w „Faktach po faktach” koleżanka Kolenda gościła prof. Glińskiego, panią Piekarską i posła Protasiewicza. Protasiewicz wyglądał na trzeźwego. Dość szybko mianował Donalda Tuska prezesem Prawa i Sprawiedliwości. Koleżanka Kolenda tytułowała prof. Glińskiego premierem. I zasadniczo byłoby miło, gdyby nie to, że Protasiewicz zaczął nadawać zagłuszając wszystkich.
Na koniec koleżanka Kolenda zauważyła, że wszyscy jej goście byli kiedyś w Unii Wolności.

Z Kwaśniewskim u Olejnik dałem sobie spokój. A szkoda, bo Męskie Blogerki Modowe mogły mieć coś na ich temat do powiedzenia.