Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Mall rats. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Mall rats. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 15 sierpnia 2016

14 sierpnia 2016


1. Zabrałem się za nieco spróchniały klocek średnicy prawie metra. Wsadziłem na pniak do rąbania i za pomocą klina pękłem go na pół. Okazało się, że zamieszkany był przez mrówki. Część bardziej zamrówczoną przesunąłem na bok. Na pniaku do rąbania został tłum miotających się mrówek, próbujących bez ładu ciągnąć gdzieś jakieś chyba larwy. Przytoczyłem pniak do rąbania do zamrówczonego kawałka i zrzuciłem mrówczy tłum w jego stronę.
Po kwadransie mrówki opanowały sytuację – pochowały się razem ze swoimi chyba larwami.
Mrówki nie miały dobrego poranka. I to jest zła informacja.
Popadłem w nastrój filozoficzny. [Filozoficzny nie tyle od filozofii, co od filozofowania]
Zacząłem się zastanawiać czy czasem boskie działania, które taki wpływ mogą mieć na ludzkości losy nie są efektem tego, że Stwórca postanowił uporządkować kwestie drewna na swoim podwórku.

2. Później wróciłem na front walki z pokrzywami, lebiodą, jeżynami, samosiejkami klonu, dzikim bzem i tym wszystkim, z czego składała się dwumetrowa dżungla w parku. Po godzinie walki udało mi się opracować metodę. Stosunkowo skuteczną. Szło nieźle. Niestety kosiarce zaczął spadać pasek. I to jest zła informacja, bo przy każdym spadaniu dostaje coraz bardziej w skórę, więc coraz łatwiej będzie mu spadać.
Przyjechała Bożena z dziewczynami. Pobyła chwilę i pojechała do Frankfurtu zawieźć Józkę na Bahnhof. Dziewczyny zaczęły i pomagać – parkowa dżungla zaczęła mieć poważne kłopoty. Do wieczora oczyściliśmy spory kawałek. W tym tempie uporządkowanie parku zajęłoby tydzień. Niestety tyle czasu już nie mam.

3. Nie pamiętam jak do tego doszło, ale po kolacji oglądaliśmy „Mall rats” Kevina Smitha. Już zapomniałem jak ważny jest to dla mnie [mojego pokolenia?] film. Złą informacją jest, że nie ma żadnego polskiego filmu, o którym mógłbym coś takiego powiedzieć.

Jakiś czas temu Rafał Bauer opowiadał historię o – niestety – nie pamiętam kim. Chyba jakimś biznesowym guru, który przyjechał do Polski na wykład. Ktoś zapytał o najważniejsze dla niego filmy. Ten odpowiedział, że „Gwiezdne wojny” i [chyba] „Władca pierścienia”.
Sala poczuła się dotknięta, bo liczyła pewnie na jakiegoś Zanussiego [nie chce mi się szukać jakiego bardziej adekwatnego przykładu]. Facet, który zarobił jakieś zyliony dolarów stał się dla zgromadzonego towarzystwa jakimś głupkiem.
Cóż, nie sztuka przeczytać Prousta. Sztuka coś z tego zrozumieć.