Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Michał Majewski. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Michał Majewski. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 24 lutego 2015

24 lutego 2015


1. W łaskawości swojej zacytował mnie redaktor naczelny tygodnika „Wprost”. W edytorialu. Niestety bez nazwiska, więc nie ma +10 do fejmu.
„»Ja w magazynach dla kobiet naczytałem się takich materiałów. Anonimowe bohaterki, anonimowi napastnicy. W godzinę można napisać« – skomentował na Twitterze jeden z dziennikarzy. Cóż, w takim razie gratuluję pismom, z którymi współpracował.
Zastanówmy się czego gratulować moim poprzednim miejscom pracy może red. Latkowski. Sarkastycznie gratulować.
Jakież z mojego postu musiał wyciągnąć wnioski? Albo, że czytam wyłącznie magazyny, w których pracuję. Albo nawet, że tylko te, które sam piszę.
Jakież my tego możemy wyciągnąć wnioski? Albo że sądzi po sobie. Albo zawsze wyciąga wnioski, które potrzebne mu są do tezy. To drugie jest dużo bardziej prawdopodobne.
Cóż, przy okazji zauważyłem, że użyłem jakieś potwornej: „Ja w magazynach dla kobiet naczytałem się…”. A pozwalam sobie szydzić z języka innych, dużo ważniejszych ode mnie osób. No i to jest zła informacja.

2. Zapisano mnie do fejsbukowej grupy Ludzie SE. Grupy grupującej grupę pracowników „Super Expressu” z początków jego historii.
Ciekawy zbieg okoliczności, bo posty z grupy zaczęły mi wyskakiwać w podobnym czasie jak komentarze do sprawy Durczoka. A ojciec i matka Superaka to taki wypisz-wymaluj Durczok. Tylko drobniejszy. Nie słyszałem też, żeby Durczok posuwał się do rękoczynów. No i chyba najważniejsza różnica – Durczok się znał na robieniu mediów, ten drugi – tak sobie. Co przez jakiś czas czyniło z niego medialnego Antymidasa.
No więc na grupie Ludzie SE pojawiają się opisy jak rzeczony człowiek się awanturował, jak opierdalał, jak wyzywał od takich czy owakich. Wszyscy (prawie) są zachwyceni.

Ludzie, którzy zaczynali pracę w mediach dwadzieścia parę lat temu byli przyzwyczajeni do paru rzeczy. Wśród nich do tego, że szef darł mordę. Dobrze, jeżeli był fachowcem – niestety często bywał idiotą.
Ja tam średnio wspominam moją pracę w Superaku. Najważniejszym doświadczeniem, które strasznie mnie zadziwiło to, że kiedy przyjechałem do centrali w Warszawie na tygodniową praktykę odkryłem, że 80% energii ludzie w stolicy zużywają na ukrywanie własnej niekompetencji. Dziś mi to już tak nie przeszkadza, jak 20 lat temu. I to jest zła informacja.

Pani profesor Grabowska postanowiła stanąć w obronie honoru kierowanego przez nią CBOS-u. Jeżeli w podobny sposób ośrodek robi badania – nic dziwnego, że się nie sprawdzają.

3. Oglądałem na Polsat News urywek „To był dzień” z Jatrzębowskim i Majewskim. Interesujący widok. Naczelny tabloidu, który raczej znany jest z poszukiwania granic, ocenia moralnie reportera śledczego teoretycznie poważnego tygodnika.
To właściwie bardzo zabawne. „Bandyta Latkowski” stara się tłumaczyć, że znaczenie ma to, co robi dziś, teraz – ujawnianie prawdy. Jeżeli coś takiego samego próbuje robić redaktor naczelny dziennika, który puścił Matkę Madzi w bikini na koniu – ten argument ma nie działa, bo jak naczelny tabloidu może mówić prawdę.

To jeszcze bardziej zabawne, bo za Matkę Madzi na koniu chyba najbardziej odpowiada TVN24. Bo jeżeli teoretycznie poważna telewizja informacyjna informuje na żółtym pasku o tym, że Matka Madzi zjadła śniadanie, to co pozostaje tabloidowi.

Chciałbym żeby w Polsce było choć jedno poważne medium. Poważne, czyli takie, żeby funkcjonowało w zgodzie ze sztuką. Żeby można było mieć zaufanie do tego, co się tam przeczyta, obejrzy czy usłyszy. Coraz mniej wierzę, że kiedyś coś takiego powstanie.

Zacząłem czytać „Zwykły Polski Los”. I to jest zła informacja.  

wtorek, 17 lutego 2015

17 lutego 2015




1. Redaktor Majewski napisał w niedzielę na Twitterze: „I g… mnie obchodzi, czy ktoś biega na smyczy po domu. Obchodzi mnie, gdy są akcesoria do ćpania, szamotaniny, policja. I w roli głównej…
To właściwie fascynujące, bo się okazało, że podpisany jest pod tekstem, w którym akcesoriami do ćpania jest talerzyk i zwinięta kartka papieru, szamotanina jest domniemana, a Policja… ustami rzecznika się dziwi (choć to nie w tekście).
Za to na zdjęciach mamy gadżety z taniego sex shopu, jeszcze tańsze pornole i dokumenty na których z niewiadomych przyczyn redakcja zamazała daty.
Tekst nie trzyma się kupy. 
Chciałbym kiedyś usłyszeć, jak redaktorzy Majewski i Latkowski definiują „śledztwo dziennikarskie”. Wydaje mi się, że robią to w dość nowatorski sposób. I to jest zła informacja.

2. Przypomniało mi się, jak ze cztery lata temu w mojej byłej redakcji robiliśmy raporcik o narkotykach. Siedzimy, dyskutujemy – to zajmowało zawsze najwięcej czasu. I nagle ni stąd ni zowąd odzywa się naczelny: –Mieliśmy w TVN szkolenie, co zrobić kiedy zatrzyma cię Policja, a ty masz przy sobie koks.
Udaliśmy, że tego nie słyszymy. I to jest zła informacja, bo wiedzy nigdy dość.

3. Kandydat Duda miał konferencję prasową, na której dziennikarze szeroko rozumianego TVN zastosowali metodę Rachoń 2.0. Czyli nie jeden dziennikarz zadawał to samo pytanie kilka razy, tylko kilku dziennikarzy zadawało pytanie to samo.

Wieczorem u prezydenta Komorowskiego gościła redaktor Olejnik. Prezydent nie ubrał obrączki, ale chyba nie dała się nabrać.
Bożena zauważyła, że pan Prezydent mówi Wałęsą. Ciekawe, czy to Belweder robi coś takiego z człowiekiem. Jeżeli pan Komorowski jeszcze bardziej się upodobni do Wałęsy, to może uzyskać podobny do niego wynik wyborczy.

Boli mnie głowa i dziś więcej nie napiszę. No i to jest zła informacja, bo powinienem.



poniedziałek, 2 lutego 2015

2 lutego 2015



1. Bożena mnie obudziła mówiąc, że zaraz „Kawa na ławę”. Udałem, że tego nie usłyszałem. Niestety powtórzyła to jeszcze kilka razy. Wstałem i zobaczyłem, że pan Czarzasty kupił sobie różowy sweterek. Pan Siwiec za to wystąpił w złowróżbnej czerni. Jak rozumiem kolory wybrali w związku z kandydatami swoich ugrupowań.
Chciałbym poznać kogoś, kto głosował na posła Szejnfelda. Był on kandydował w Wielkopolsce. Ja tam Wielkopolan mam za rozsądnych ludzi. Jeżeli w eurowyborach głosowali na niego, by się go pozbyć z Polski – popełnili błąd. Europoseł w Brukseli (czy Strasburgu) spędza tylko trzy dni w tygodniu.
Muszę przyznać, że punktów nabił sobie u mnie rzecznik Mastalerek, który w pewny momencie westchnął, że chyba nie może już przychodzić do tego programu, bo coraz częściej może się podpisać pod słowami pana Czarzastego.
Cóż, gdyby rzecznik Mastalerek nie próbował ciągle stać się lepszym Hofmanem – byłby naprawdę niezły. Niestety od Hofmana nie może się uwolnić. I to jest zła informacja. Może potrzeba egzorcysty?

W „Loży prasowej” wystąpił redaktor Majewski w nowej stylizacji. Czyżby inwestował w karierę telewizyjnego komentatora?

2. W BMW Bożeny przestały działać spryskiwacze. Znaczy płyn jest, pompa się kręci, ale nic na szybę nie leci. I to jest zła informacja. Powinienem przejrzeć przewody. Niestety częściowo są schowane pod wygłuszeniem klapy silnika.
Pojechaliśmy najpierw do Castoramy, gdzie można kupić różne sprzęty ogrodnicze z 30% rabatem. Później do Makro, gdzie – jeżeli zbierze się jakieś punkty, można kupić z rabatem kieliszki. A na koniec do Lidla, gdzie w promocji był wędzony łosoś. Po drodze do domu zatankowaliśmy LPG. Gaz po 1,95 bardzo dobrze wygląda.

Musiałem pójść do apteki, żeby kupić termometr. Było już późno, więc trafiłem do całodobowej na Placyk. Od kiedy Unia Europejska zakazała termometrów rtęciowych można kupić średnio działające alkoholowe, bądź elektroniczne każdy za wielokrotność ceny rtęciowych.
Powinienem zabezpieczyć odpowiedni zapas zawczasu, a teraz, kiedy bym próbował przemycić zza granicy, to mnie może Straż Graniczna złapać, jak jakąś panią w Medyce, której teraz grozi parę lat więzienia.


3. „В шаббат ничего делать нельзя, но воевать можно”. To cytat z jednego z obrońców , który zrobił mi wieczór. Jak parę miesięcy powiedział mój kolega Oleg – Ukraina to taki kraj, gdzie faszyści chronią synagogi. Żydzi zaś, w szabat strzelają z karabinów maszynowych do rosyjskich antyfaszystów.
Złą informacją jest, że tak wielu ludzi w Polsce nawet nie stara się zrozumieć, że to, co się tam dzieje jest dla nas, tu w Polsce bardzo, bardzo ważne.

poniedziałek, 19 stycznia 2015

19 stycznia 2015


1. Już od paru tygodni brak mi determinacji, żeby wstać na „Kawę na ławę”. Włączyłem chwilę przed przerwą. Z ważnych spraw: pan Czarzasty wystąpił w marynarce zamiast pastelowego sweterka. I to jest zła informacja, bo jakoś od razu się zrobiło smutno.
Poseł Szejnfeld miał marynarkę, której wcześniej nie widziałem. Niestety nie przełożyło się to na merytoryczność jego wypowiedzi. Logika ich przypominała wypowiedzi pani premier Kopacz. Choć wypowiadane były lepszym językiem.

W „Loży prasowej” niestety oglądałem redaktora Stasińskiego. Musiał od kogoś usłyszeć, że jeżeli będzie mówił z pewną manierą, to wszystkim się będzie wydawać, że to, co mówi jest mądre. I chyba w to uwierzył. Stasiński zna się na wszystkim. Od górnictwa po owulację. Naszła mnie konstatacja, że chyba wolę Jacka Żakowskiego. Żakowski jest przekonany o swoim geniuszu, Stasińskiemu się wydaje, że ma sposób. No i przez to nudna z natury „Loża Prasowa” robi się jeszcze nudniejsza.

2. W TVN7 puszczono „Top Secret” jeden z najśmieszniejszych filmów jakie w życiu widziałem.
Niestety pod koniec trochę mnie zmęczył. I to jest zła informacja.
Muszę zobaczyć jeszcze raz.

Nie oglądałem wystąpienia pani dr Ogórek. Kandydatka SLD budzi bardzo złe uczucia u pań feministek. Jest to w pewien sposób zrozumiałe.
Podobnie, budzi bardzo złe uczucia u pewnego typu mężczyzn. I to też jest zrozumiałe. Po dzisiejszym wystąpieniu zaczęła denerwować doktrynerskich lewicowców i – ponoć – dziennikarzy. To ostatnie, to raczej nieprawda, bo gdyby się dało ich zdenerwować – byliby śmiertelnie obrażeni na: [tu nie chce mi się wpisywać nazwisk większości polskich polityków, urzędników, funkcjonariuszy].

3. Redaktor Majewski (Michał) napisał na Twitterze: „Z A. Dudą to jest problem. Jest KOMPLETNIE nijaki.”
Przypomniała mi się historia, jak to Andrzej Duda, natenczas poseł. Siedział spokojnie w pustej knajpie i sącząc piwo rozmawiał ze znajomym. Podkreślę – knajpa była zupełnie pusta. Prawie zupełnie pusta. Przy stoliku obok dwie gwiazdy polskiego dziennikarstwa śledczego rozprawiały o jakiejś aferze. Nie pamiętam o co chodziło, zresztą świadek całej sytuacji nie wszystko rozumiał. Panowie mówili na tyle głośno, że słychać ich było w połowie lokalu. Świadek z nazwisk tych dziennikarzy nie kojarzył, widział któregoś w telewizji. Pamiętał, że jeden z nich był łysy.
Kiedy panowie powiedzieli, co na temat afery mieli do powiedzenia – wyszli zapalić. No i akurat wyszedł wtedy też poseł Duda. No i wtedy do rzeczonych tuzów śledczego dziennikarstwa dotarło, że swoją wiedzą podzielili się z panem posłem.
Morały z tej historii mogą być dwa. Pierwszy – Andrzej Duda jest tak nijaki, że gwiazdy polskiego dziennikarstwa śledczego mimo swojego oczywistego profesjonalizmu – nie są go w stanie rozpoznać z pół metra. Drugi – polscy dziennikarze śledczy mają problemy z BHP.
Którą wersję bym wybrał, gdybym był jednym z bohaterów tej historii? Nie wiem. Naprawdę nie wiem.

Oczywiście – nie jest powiedziane, że historia jest prawdziwa, i że brał w niej udział redaktor Majewski. To mogą być podłe plotki. No i to jest zła informacja.