Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Olivier Janiak. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Olivier Janiak. Pokaż wszystkie posty

sobota, 2 stycznia 2016

31 grudnia 2015


1. Bożena postanowiła się zabrać za porządki w parku. Dołączyłem do niej. Odpaliłem chińską pilarkę. Powinienem naostrzyć był łańcuch. Niestety nie znalazłem pilnika. Więc postanowiłem spalić trochę gałęzi. Jedynym skutkiem było spalenie połowy opakowania podpałki.
Dobrze, że nie padało, bo bym do tego zmókł. Z paleniem ognisk mam tak, że mimo sporej wiedzy teoretycznej popartej wieloletnią praktyką nie chce mi się jej stosować. Liczę na to, że się coś wydarzy i kolejny kawałek podpałki, kolejna zapałka zadziałają wbrew fizyce. I to jest generalnie zła informacja.

W przerwach pomiędzy kolejnymi próbami rozpaleń rozmawiałem przez chwilę przez telefon. A to z kolegą Zbroją, który w poniedziałek rozpoczyna nowe życie, a to z Druhem Podsekretarzem, nad którym niesprawiedliwie się trochę pastwię. Druh Podsekretarz dobrym jest z gruntu człowiekiem inaczej trudno jest wytłumaczyć jego cierpliwość w wysłuchiwaniu moich frustracji.

2. Zażartowałem sobie wieczorem na Twitterze [i Fejsie]. Żart się odbił szerokim echem.
Swoją drogą miałem się za osobę jakoś otrzaskaną w tzw. komunikacji. Najwyraźniej niesłusznie. [i to jest zła informacja] Nie wpadłbym na to, że wydawać by się mogło rozsądni ludzie mogą tak łatwo przyjmować nowe definicje słów takich jak demokracja, pluralizm, wolność słowa, solidarność, czy zamach stanu. Anarchia. O różnych symptomach. Na przykład powszechnie znana postać (mniejsza o nazwisko), zdecydowanie dorosła i utytułowana osoba pisząca na fejsie „OBY TEN NOWY NIE BYŁ TAK CHUJOWY”. Wszystko wolno.

Oglądaliśmy przez chwilę trzy imprezy sylwestrowe w trzech miastach. We Wrocławiu wystąpili The Stranglers. Czas bywa bezlitosny. W Krakowie śpiewał nie wiadomo kto. Ale za to z Wieży Ratuszowej przemawiał mój były redaktor naczelny. Była jeszcze na Polsacie impreza w Katowicach. I chyba tyle, jeśli chodzi o transmisje telewizyjne. Imprezę warszawską transmitował Obywatel Prezydent Jóźwiak. Na peryskopie.


3. Normalnie do sąsiadów chodzimy po północy. Tym razem zaprosili nas wcześniej. Dobrą informacją jest że wygląda na to, iż trwający miesiące konflikt pomiędzy sąsiadem Tomkiem, a jego teściową Jolką został zażegnany. Było miło. Przed północą powstał spór, czy otwieramy szampany w środku, czy na zewnątrz. Gienek otworzył pierwszego na chwilę przed północą, żeby był już gotowy do toastów. Wypiliśmy, Wyściskaliśmy się i udaliśmy się na zewnątrz patrzeć w niebo.

W dorocznym pojedynku góra–dół wsi wygrał dół. Czyli my. Ale i tak największe wrażenie zrobiły na mnie sąsiednie wsie. Nie było widać właściwych ogni, tylko błyski. Jak na wojnie.
Mam wrażenie, że na moich oczach w powietrze wyleciało kilkadziesiąt tysięcy złotych. Tyle do dobrze, że na wsi już prawie nie ma psów. Choć przez całą resztę roku to jest zła informacja.

Błyski zza lasu przypomniały mi o końcu Porozumień Mińskich.




piątek, 6 marca 2015

5 marca 2015




 1. Dzisiaj w ramach cyklu „Początki tekstów z polskiego Esquire” coś ze strony 110: 
Jaguar XE – najlżejszy i najsztywniejszy pojazd z fabryki w West Midlands – to samograj. Mając »dr« przed nazwiskiem, wydasz się jej o 5 cm wyższy. Mając jaguara, wydasz się jej nie tylko o kilka centymetrów wyższy, ale i o 5 cm dłuższy”.
Chciałoby się zaśpiewać: Obrońmy poziomki, zabierzmy mu brzytwę.
Niestety wirus „CKM-u”, który wcześniej zakaził „Playboya”, teraz atakuje nowy magazyn.
Redakcja „Esquire” robi wszystko, żebym nie kupił następnego numeru. I to jest zła informacja.

2. Przeczytałem w „Polityce” tekst o Dudabusie. Nie było słowa o mnie. I to jest zła informacja. Przez moment cierpiałem na dysonans poznawczy. Zakończenie tekstu brzmiało mniej-więcej tak: każde przedstawienie się kończy. Duda wsiadł do Dudabusu, pomachał, Dudabus ruszył. Za rogiem stanął. Duda przesiadł się do partyjnego auta, którym szybko wrócił do Warszawy.
Dopiero za trzecim razem zauważyłem, że autorka pisze o Częstochowie, a nie o Koninie, z którego Kandydat wracał z nami. 
Cóż, gdybym to ja pisał pracując w Polityce, to bym dołożył – luksusowego. Niby to tylko nie pierwszej młodości Octavia, ale z daleka wygląda bardzo porządnie.

3. Patryk Le Nart ma własny pub. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że znajduje się na trzecim piętrze kamienicy. Chyba trzecim. Bo gdyby to było drugie piętro, to by znaczyło, że muszę się za siebie zabrać. Kamienica nie wygląda najlepiej. Niżej są biura jakiegoś miejskiego urzędu.
W każdym razie tam właśnie odbyło się spotkanie z Hernánem Parra Arango rum masterem Destileria Colombiana. – twórcą Dictadora.

Dictadora poznałem dzięki Olivierowi Janiakowi. Przyniósł kiedyś do „Malemena” historię polskiego przedsiębiorcy, któremu tak zasmakował w Cartagenie miejscowy rum, że kupił udziały w produkującej go destylarni i zaczął promować w świecie.
Później w Bukovinie, podczas pierwszych Redefinicji poznałem Marka Szołdrowskiego, który przez dobrą godzinę tłumaczył mi o co chodzi ze starzonym rumem. Człowiek z Sącza, który lepiej niż na bimbrze ze śliwek zna się na alkoholu z trzciny cukrowej – to było bardzo interesujące.
Później było tak, że na otwarcie Krakena przyniosłem cały mój domowy zapas Dictadora i przekonałem gości i gospodarzy do tego, że skoro Kraken jest rum barem, to nie może zabraknąć w nim „polskiego” rumu. No i od tego czasu jest. I parę osób go pije.

Hernán opowiadał o produkcji. Wyjaśnił różnicę pomiędzy destylacją ciągłą a alembikową. Niby wcześniej to wiedziałem, ale nie patrzyłem na to w ten sposób. Przy ciągłej otrzymujemy dużo czystszy destylat. Ale pozbawiony tych wszystkich aromatów, które są takie fajne. Taki destylat jest dużo zdrowszy – mniej dotkliwy dzień później.
Przy destylacji alembikowej – efekt jest bardzo bogaty. Dla niektórych aż za bardzo. Hernán miesza oba tak, żeby było w porządku. O metodzie Solera napiszę kiedy indziej.
Dowiedziałem się, że Hernán robi gin. Bardzo dobry. Colombian się nazywa.
W każdym razie miałem miałem problem z tym co pić – Colombian czy Dictadora. Piłem więc i to i to. I to jest zła informacja.
Umówiłem się z Hernánem na wywiad, kiedy będzie następnym razem. W sierpniu. Miejmy nadzieje, że nie będzie do tego czasu wojny.  

środa, 3 września 2014

3 września 2014



Właściwie wystarczyłoby, żebym napisał, że nie wyjechałem z Warszawy.
To powinno starczyć za trzy negatywy.

1. Siedzę więc i obserwuję sytuację polityczną. Przypomniała mi się historia, która się komuś znajomemu wydarzyła. Jechał sobie spokojnie samochodem. Dojeżdżał do skrzyżowania na którym paliło się czerwone światło. Stanął. Aż tu nagle w tył wjechał mu rozpędzony samochód. Jakoś się w sobie zebrał, wysiadł. Idzie. Widzi wbity w jego auto kabriolet. Za kierownicą młody człowiek, obok pasująca dziewczyna. Patrzy na rozwalony tył swojego auta. „Człowieku, coś ty zrobił?” – pyta kierowcę. „Zostaw go w spokoju, on przed chwilą miał wypadek!” – odpowiada dziewczyna.
Przypomniała mi się ta historia, kiedy na Twitterze rozpętała się dyskusja o pani marszałek Ewie „Metr Wgłąb” Kopacz. I o tym, co by było, gdyby została prezesem Rady Ministrów.
Przypomniały mi się tłumaczenia, że ona naprawdę chciała dobrze, i że wyrzucanie jej drobnych błędów jest nie w porządku, bo ona przecież też tam wiele przeszła.

Teraz powinienem napisać co sądzę o pani Kopacz i to uzasadnić. Ale mi się nie chce. I to nie jest dobra informacja. Powinno mi się chcieć. Spróbuję znaleźć jakiś w niej pozytyw.
Jest skuteczna jako Marszałek Sejmu Platformy Obywatelskiej.
W przekupowaty sposób pozbawiona jakichkolwiek oporów przed kaleczeniem ducha demokracji.
Chytra baba z Radomia.

2. Bartek Żuk powiedział, że „Malemen” musiał się wynieść ze swojego lokalu. To zła informacja, bo to był najfajniejszy lokal, ze wszystkich, w których kiedykolwiek pracowałem. Ale z drugiej strony: co mnie to teraz obchodzi.

3. Jacek Pałasiński puścił na fejsie dość dziwny tekst. Dziwny jak na dziennikarza z takim doświadczeniem. Jest zasada, która mówi, że jak pijemy, to nie piszemy.
Macierzysta stacja pana Jacka miewa problemy z używkami. Mój niegdysiejszy szef opowiadał kiedyś, że dział prawny stacji zrobił im szkolenie, co zrobić, jeżeli policja złapie ich z kokainą. I było to coś bardziej skomplikowanego niż „dzwoń pod ten numer, my już wszystko załatwimy”.

Monika Olejnik życzyła na koniec „Kropki nad i” mecenasowi Giertychowi, by [w domyśle – wygrał proces i] został naczelnym „Wprostu”.
Wiek emerytalny pani Monika osiągnie dopiero za trzy lata. I to nie jest dobra informacja.

Z maserati odpadła tablica. Dobrze, że właściciel jej nie zgubił.