Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Pendleton. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Pendleton. Pokaż wszystkie posty

piątek, 20 marca 2015

19 marca 2015


1. Czasem przychodzi na człowieka taki dzień, że cztery piwa wypite dzień wcześniej działają gorzej niż flaszka single caska poprawiona szampanem. Albo odwrotnie. Najpierw szampan, (później trochę czerwonego wina), na koniec butelka single cask. Jeżeli dołożymy do tego kilkutygodniowe niedosypianie… No dobra piszę to wszystko, żeby usprawiedliwić, że przez większość dnia nie żyłem, więc nie bardzo mam co opisywać. Przysypiałem słuchając „Kariery Nikodema Dyzmy” czytanej dla Dwójki przez Jerzego Bończaka.
Bończak zawsze będzie dla mnie Homkiem z „Lata Muminków”. „Oni są zupełnie inni niż ja. Potrafią czuć, widzą kolory i słyszą dźwięki, ale co czują, widzą i słyszą i dlaczego, to ich nic nie obchodzi. Na przykład zupełnie ich nie interesuje, dlaczego wiruje podłoga”.
Sam „Dyzma” jakoś przerażający.
Przy Łuckiej – ulicy, przy której na początku książki mieszka Dyzma był „Ozon”. Bliżej Żelaznej.
Dzisiaj na imprezach nie nosi się fraków. Smokingów niestety też. Jak mnie będzie stać obstaluję sobie smoking u mistrza Ossolińskiego. Niestety nie wygląda na to, żeby mnie było stać w jakimś realnym czasie. I to jest zła informacja.

2. Wstałem i od razu się okazało, że w Tunezji strzelano do turystów. I to jest zła informacja. Z bełkotu informacyjnego, którym uraczyły mnie telewizje jedyną konkretną rzeczą, której się dowiedziałem, to to, że tunezyjskie siły specjalne używają karabinków Steyr AUG. Zaprojektowanych z sześćdziesiąt lat temu, które do dziś wyglądają dość futurystycznie. Mam wrażenie, że występowały w jakimś dziejącym się w głębokim kosmosie SF jako broń przyszłości.
Oglądając przez godzinę zapętlone te same obrazki mogłem się dokładnie przyjrzeć Tunezyjczykom celującym ze tych karabinków w trudno powiedzieć czego kierunku.
Jakże się cieszę, że nie pracuję w telewizji informacyjnej.

3. Wyszedłem do apteki, by kupić mieszaninę paracetamolu, kodeiny i kofeiny sprzedawaną pod nazwą Solpadeine. (Gdyby to ode mnie zależało dołożyłbym więcej kodeiny) Pierwszą dawkę przyjąłem jeszcze w aptece i od razu zrobiło mi się lepiej. Poszedłem do Faster Doga, gdzie nie zauważyłem, że zrobili porządki i przemeblowanie. Znaczy udałem, że zauważyłem, a zauważyłem, kiedy mi pokazywali co zmienili. A zmienili sporo. Na zapleczu (w kuchni) chyba nigdy nie było takiego porządku. Do tego Pawełek na klatce schodowej wkręcił porządną energooszczędną świetlówkę. Ciekawe kiedy ktoś ją wykręci.
Pożaliłem się Pawełkowi, że mi się koszula Pedletona niemożebnie skurczyła. Pawełek popatrzył na metkę i przeczytał, że jak byk tam stoi, żeby nie prać, tylko czyścić chemicznie.
Cóż, ja nie przeczytałem. I to jest zła informacja. Choć Bożena jest zadowolona.

Wróciłem do domu. Nie słyszałem jak marszałek Sikorski ogłaszał żałobę narodową. To niesamowite, że on wciąż ma wielbicieli uważających, że to mąż opatrznościowy. Nie słyszałem, bo rozmawiałem z moim bardzo ważnym na rynku magazynów kolegą. Powiedział, że niesprawiedliwie się czepiam polskiego „Esquire”. Kiedy chciałem dyskutować o pierwszym numerze okazało się, że nie wziął go do ręki. Nie widział sensu.
Redaktor Pertyński zacytował mi kiedyś jakiegoś pana (chyba) z Forda, który powiedział, że zbudowanie złego i dobrego samochodu kosztuje tyle samo. Ja uważam, że z magazynami jest podobnie. Mój ważny kolega – że nie. Mój ważny kolega ma zdecydowanie większe ode mnie doświadczenie. Ale ja i tak pozostanę przy własnym zdaniu.  

sobota, 25 października 2014

24 października 2014




1. Zanim wstałem przeczytałem Wirtualne Media. Prezes Saatchi mówi, że za cztery lata nie będzie fejsbuka. Patrząc w samym tylko Beirucie – ilu ostatnio ludzie uciekło z tej agencji śmiem twierdzić, że za cztery lata może raczej nie być Saatchi&Saatchi. Przynajmniej w Polsce.

Odwiozłem Bożenę i wpadłem na chwilę do Soho, żeby odwieźć egzemplarz magazynu „Fashion”, który przez zbieg okoliczności podwędziłem. Nie jestem w stanie zrecenzować, bo nie byłem w stanie obejrzeć. Coś takiego miał w sobie, że co go do ręki brałem, to odkładałem. I chyba nie chodzi o to, że był podwędzony.
Wpadłem na dyrektora Jędrzeja, który pytał mnie o wrażenia z Konstancińskiego. Odpowiedziałem, że Pszeniczne w porządku, ale wolę Żytnie.
Porozmawialiśmy chwilę z prezesem Bauerem. O mediach i o historii. Prezesowi Bauerowi afera z ruskim szpiegiem o nazwisku na Sz. przypomniała historię tego, jak mieszkańcy warszawy postanowili masowo odwiedzić rosyjską ambasadę. Nie byli zaproszeni, ale im to nie przeszkadzało. Podczas wizyty mieszkańcy znaleźli listę beneficjentów grantów fundowanych przez Rosję. Rosja wtedy była bardzo zaangażowana we wspieranie różnych inicjatyw w Polsce. Mieszkańcy Warszawy nie potrafili tego docenić i tych beneficjentów zaczęli wieszać.

Znam jednego beneficjenta rosyjskich grantów. Mój kolega Grzegorz jeździł do Rosji na jakieś imprezy za rosyjskie państwowe pieniądze. Ale dziś raczej nikt wieszać go za to nie będzie, bo naród mniej wyrywny jest. Zresztą ostatnio kolega Grzegorz w ramach protestu nie pojechał.

Prezes Bauer uważa, że każde wydarzenie ma jakieś konotacje historyczne. A media tego nie pokazują. I to jest zła informacja. I trudno się z nim nie zgodzić.

2. Z Soho pojechałem do gazownika na Burakowską. Jechałem krainą donic – ulicą Świętokrzyską. Było koło jedenastej, a korek na Tamce był większy niż bywał popołudniami przed remontem.
Gazownik używając swojego pracownika wymienił w BMW wtryskiwacze. Później wymienił je na jeszcze inne i od tych jeszcze innych spalił się gazowy komputer. I to nie jest dobra informacja.
Ale o tym, że się spalił na amen dowiedziałem się później, bo wcześniej swoim jaguarem przyjechał po mnie kolega Kuba, z którym pojechaliśmy do Soho, gdzie Kuba rozmawiał z prezesem Bauerem o mediach i o historii. I o Żoliborzu. I o Soho. Prezes Bauer chce w Soho zbudować kaplicę ekumeniczną. Brzmi to bardzo interesująco.
Rozmowa też była interesująca. 

Prezes Bauer opowiedział dykteryjkę o ś.p. marszałku Płażyńskim.
Że kiedyś poleciał na jakąś biznesową imprezę z nim nad morze. I że ciągle ktoś ś.p. marszałkowi Płażyńskiemu przeszkadzał, i w końcu zabronił sobie przeszkadzać, by móc zająć się gośćmi. Siedzieli przy obiedzie i rozmawiali na nieważne tematy. Ś.p. marszałka próbował atakować ochroniarz, ale ten ciągle go wyrzucał. Aż po prawie dwóch godzinach ktoś z gości wyszedł. I jak wrócił to powiedział (powiedziała, bo to była ona), że samoloty uderzyły w WTC. Ochroniarz o tym właśnie chciał ś.p. marszałka poinformować. Ten mu nie pozwalał, w ten sposób Państwo nie miało przez dwie godziny kontaktu z drugim według ważności człowiekiem.
Dziś marszałkiem sejmu jest Radosław Sikorski. I to jest zła informacja.

3. Kuba chce wymienić jaguara na inny samochód. Jakieś kombi, bo słabo się do jaguara pakuje wózek. I to jest zła informacja. Bo jaguar Kubie bardzo pasuje.

Sejm uchwalił ozusowanie umów zleceń. Tłumacząc to dobrem pracowników. Trzeba nie mieć wstydu, żeby coś takiego wymyślić. Na śmieciówkach pracuję od ponad dwudziestu lat. W dziewięćdziesięciu procent przypadków umowy te wg prawa z automatu powinny się zmienić w etat – podległość, wskazywanie miejsca i czasu. Gdyby rządowi zależało na dobru pracowników – wzmocniłoby Inspekcję Pracy. Teraz będzie tak, że pracownik dostanie mniej pieniędzy. ZUS dostanie więcej. Gdzie tu interes pracownika?

Wieczorem oglądaliśmy z Bożeną „Poważnego człowieka” Cohenów. Niesamowity film. W pewnym momencie bohaterowi śni się, że jego brat czółnem emigruje do Kanady. W tym śnie obaj – bohater i brat mają na sobie koszule Pendleton. Poznałem, bo identyczne wzory pokazywał mi Pawełek w Faster Dogu.



piątek, 24 października 2014

23 października 2014



1. Miałem nie wychodzić z domu, ale kac wygnał mnie do apteki, brak wybielacza do Rossmanna, buty do szewca, inne buty do innego szewca.

Zacząłem od innego szewca. Zaniosłem mu do sklejenia inne buty. Narzekał, że materiał, z których je zrobiono bardziej przypomina ceratę niż skórę. Szewc opowiedział jak kiedyś jakaś pani próbowała mu sprzedać coś zrobionego z czego, co nazwała 'skórą ekologiczną' i co jej powiedział.
Coś mnie podkusiło i zażartowałem, ze skóra od skóry ekologicznej różni się tym, co demokracja od demokracji ludowej. Szewc popatrzył na mnie, zapalił papierosa i zaczął komentować bieżącą politykę. Kiedy doszedł do tego, że Kwaśniewski wstydzi się swojego rodowego nazwiska, zadzwonił telefon i mogłem się dyskretnie wycofać.
Poszedłem do Rossmanna na Nowowiejską. Nie lubię Rossmanna. To taka Biedronka dla snobek. Kupiłem wybielacz. Nie kupiłem chusteczek rumiankowych w promocji. I poszedłem dalej.

Na Placyku była kilkuosobowa demonstracja z transparentem „Gender zabija”. Uczestnicy wyglądali na zagrożonych śmiercią raczej z naturalnych powodów.

Co jakiś czas zmuszam się do pójścia na Placyk. I zawsze czuję się tam obco. I to jest zła informacja. Bo jak tu karierę robić nie siedząc w tej pretensjonalnej i przereklamowanej Szarlocie.

Przez Mokotowską i Kruczą doszedłem na Wilczą. Do szewca, od którego odebrałem inne buty. Stamtąd były dwa kroki do apteki, gdzie jakaś jeszcze inna pani zauważyła, że znowu przyszedłem. Powiedziałem, że marzę o tym, żeby w aptece mieszkać, bo tu jest tyle fajnych rzeczy. Odpowiedziała, że na dłuższą metę obcowanie z nimi nie jest wcale takie fajne (choć może odpowiedziała coś innego, ale tak właśnie zrozumiałem).
Właściwie to mógłbym być felczerem. Lekarzem, to by mi się nie chciało. Swoją drogą ciekawe, czy jakiś uniwersytet trzeciego wieku kształci kadry medyczne?
Może to świetny pomysł, by zaradzić na brak geriatrów.

Pod squatem Syrena stał duży kontener pełen śmieci. Ciekawe, czy ktoś się wyprowadzał, czy wręcz przeciwnie.

2. Skręciłem do Faster Doga. Pawełek zaprezentował mi koszule firmy Pendleton. Koszule ze specjalnie tkanej wełny. W klasycznych wzorach. Firma działa od 1863 roku. Więc jest kolejną po: butach Frye, wiadukcie w Krakowie i Powstaniu Styczniowym – tak datowaną.
Koszule ładne. Pawełek trochę się martwi, że mało ludzi tu doceni historię tych koszul. Ale należy być dobrej myśli.
Mają koszulę taką samą jak Beach Boys na okładce pewnej płyty. Beach Boys tak w ogóle, to wcześniej się nazywali The Pendletons.

Pawełek z Patrycją załatwili sobie amerykańskie wizy. I to akurat nie w związku ze zbliżającym się konfliktem zbrojnym, o którym oczywiście też rozmawialiśmy. Zastanawiam się, czy wszyscy wkoło rozmawiają o wojnie, czy to ja ze wszystkimi o wojnie rozmawiam.
Pawełek miał monolog na temat tego, że świat zmierza ku przepaści. Między innymi dlatego, że ludzie zamiast kupować rzeczy dobre, które starczą na dłużej, kupują rzeczy byle jakie, by je wyrzucać i kupować nowe. Trudno się z tym nie zgodzić.

Tak właściwie, to nie chodzę w wełnianych koszulach, ale kupię sobie taką. Teraz nie, bo mnie nie stać. Właściwie na nic mnie nie stać. I to jest zła informacja.

Już chyba ponad pięć lat chodzę sobie pogadać Faster Doga. I jak wcześniej tylko ja narzekałem na to, co się w Polsce dzieje, to teraz narzekamy wszyscy.
Ech ta pisowska zaraza.

3. W domu obserwowałem dyskusję na temat autoryzacji. Dyskusja przestała spełniać znamiona dyskusji. Jedna strona mówi, że autoryzacja zakłamuje, bo wywiadowany może napisać wszystko od nowa. Druga – dziennikarze przeinaczają słowa, podkręcają, słowem – kłamią. 
To prawda. Znaczy to i to – prawda.
Dziennikarze powinni być uczciwi, autoryzacji powinno nie być.
Do końca życia będę pamiętał (trzymał nagranie) rozmowę z jednym z ministrów poprzedniego rządu, który powiedział, że Państwo nie zdało egzaminu w Smoleńsku. A później wszystko usunął modyfikując jeszcze pytania, żeby logika była. Powiedział też, że słyszy od różnych ludzi, że gdyby był ministrem czegoś innego, to katastrofy by nie było. To oczywiście też usunął.
Dużo mówił. Przede wszystkim o sobie.

Zadzwonił dyrektor Ołdakowski i opowiedział historię, której nie mogę powtórzyć. I to jest zła informacja, bo nie znoszę nie móc powtarzać historii.

Wieczorem oglądaliśmy z Bożeną Supermena w jakiejś nowej wersji. Świetnie obsadzone drugoplanowe postaci.
Zazdroszczę Amerykanom ich superbohaterów. I nie chodzi o to, że mają supermoce, tylko, że opowieści o nich w sposób łatwo przyswajalny pokazują dużo głębsze problemy niż polskie kino za ponoć najlepszych swoich czasów.


A, jeszcze jedno. Rano Waldemar Kuczyński zrobił na Twitterze literówkę – nazwał prezydenta Komorowskiego „rezydentem”. Kiedy mu zwróciłem na to uwagę – zwyzywał mnie od idiotów. Unia Wolności to partia ludzi o głębokiej kulturze osobistej.