Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Piotr Fiedler. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Piotr Fiedler. Pokaż wszystkie posty

piątek, 31 października 2014

30 października 2014


1. Kolega Fiedler odkrył Andrzeja Bursę. Wrzuca jego wiersze na fejsa. To dobra wiadomość. Większość moich znajomych fascynację Bursą przeszła na początku liceum. Teraz przez te gimnazja wszystko się poprzestawiało.

W „Postępowcu polskim” redaktor Cieśla nabija się z zaściankowości Poznania. Redaktor Cieśla jest z Gorzowa, redaktor naczelny „Postępowca” z Zielonej Góry. W Lubuskiem wciąż żyje pamięć 1945 roku, kiedy Wielkopolanie przyjechali pociągami do których zapakowali wszystko, co nie było przykręcone i wrócili do siebie. Ci, którzy przyjechali tam później, by się osiedlić zastali wyłącznie to, co było mocno przykręcone. I od tego czasu nie lubią tych z Wielkopolski.
Podoba mi się takie uzasadnienie powstania tego potwornie tendencyjnego tekstu. Nad innym nie będę się zastanawiał.
W każdym razie lubię redaktora Cieślę i uważam, że marnuje swoje talenty pisząc takie pierdoły. I to jest zła informacja.

Dziewczyny od kilku dni próbują spalić kupę liści. Bez efektów. Sąsiedzi na razie nie wezwali straży pożarnej.

2. Kolega Lipiec na fejsbuku kampanię kierowanej przez siebie małopolskiej Platformy koncentruje wokół problemu smogu. Jak na razie największym wrogiem czystego powietrza jest sąd administracyjny, który przepis zabraniający palenia węglem, drewnem etc, jako sprzeczny z prawem uchylił.
Przypomniała mi się – nie wiedzieć czemu – książka Hanny Ożogowskiej „Tajemnica zielonej pieczęci”. Młody aktywista o imieniu Sewer organizuje przygotowanie transparentu „W naszej klasie dwój nie będzie, tylko same piątki”. Z dumą prezentuje go kierownikowi szkoły – „Żeby było widać, że w demokratycznej szkole młodzież walczy o lepsze jutro.” A tu niespodzianka. „Piątki” dywersanci zamieniają na „Pały”. Książka jest z 1959 roku. Więc czuć odwilż. Kierownik krytykuje pomysł. Że „nie na hasłach opierają się dobre wyniki, ale na dobrej organizacji pracy”.
Kierownik szkoły powinien wyjaśnić koledze Lipcowi, że dekretem się smogu nie zlikwiduje. Że żaden zroby na umyśle człowiek mając do wyboru inne sposoby ogrzewania nie zasuwałby do piwnicy po węgiel. Więc ludzie dalej będą węglem palić i płacić kary. Znaczy nie będą płacić, bo ich na to stać nie będzie.
Więc skoro partia kolegi Lipca tak jest niby blisko ludzi niech załatwi jakieś środki unijne na instalacje solarne. I inne nowoczesne patenty, bo w dzisiejszych czasach zmuszanie ludzi do przestawiania się na rosyjski gaz jest pomysłem co najmniej dyskusyjnym.
A z prostych rzeczy same kontrole jakości węgla sprzedawanego w Krakowie mogłyby co nieco pomóc.
Dziwnym trafem rządząca partia kolego Lipca znowu nic nie zrobiła, żeby posunąć kwestię obwodnicy Krakowa. I to jest zła informacja. Niska emisja niską emisją, ale stojące godzinami w korkach samochody czystości krakowskiego powietrza też nie służą.



3. Zauważyłem, że minister, właściwie poseł Boni, człowiek, który odpowiadał za cyfryzację Polski nie używa w tweetach polskich znaków. Że też nie wstąpiłem przed laty do Platformy. I nie zrobiłem w jej szeregach kariery. Z moją średnio zdaną maturą byłbym świetnym ministrem nauki i szkolnictwa wyższego.

Dziewczyny od trzech dni oglądają „Gwiezdne wojny”. Ja patrzę jednym okiem. Prezes Bauer opowiadał, że był na jakimś spotkaniu z jakimś naprawdę ważnym gościem [chyba z Googla]. Spotkanie było gdzieś w Polsce. Zapytano pana o filmy, które były najważniejsze w jego życiu. Odpowiedział: „Łowca androidów”. „Gwiezdne wojny” i „Matrix”. Publiczność liczyła na jakiegoś Bergmana, Zanussiego albo chociaż Kieślowskiego. A tu taki wstyd. Przyjechał jakiś prostak z Ameryki i się wymądrza. Przestało być ważne, że gość w rok zarabiał więcej, niż wszyscy na sali przez całe życie.

Oglądałem filmy jednym okiem. Ale znowu wciągnęła mnie intryga polityczna. Sposób w jaki Palpatine załatwia sobie funkcję Wielkiego Kanclerza powinien być omawiany w szkołach na wychowaniu obywatelskim, czy jak się to teraz nazywa. [O ile istnieje]
„Zemsta Sithów” jest strasznie depresyjna.

Kupiłem na Allegro rozdrabniacz do gałęzi. Sprzedawca był ze Skwierzyny. To stąd jakieś 55 km. kilometrów. Obserwowałem drogę paczki na stronie GLS. Najpierw pojechała pod Poznań, później do Wrocławia. Stamtąd do Zielonej Góry.
Przyjedzie pokonując prawie 500 kilometrów. 
A najgorsze, że w tym jest jakaś logika.

poniedziałek, 6 października 2014

5 października 2014



1. Dzień rozczarowań. Najpierw Paweł Wimmer wrzucił link do dokumentu senatu o kosztach budowy autostrad. Wrzucił z komentarzem, że różne osoby plotą na ten temat, więc niech sobie może przeczytają.
Paweł Wimmer na Twitterze rozprawia się z PiS-owskim czarnowidztwem. Robi to po linii ekonomicznej, używając twardych liczb (a przynajmniej takie sprawia wrażenie).
Senacki dokument okazał się dokumentem z dupy.
Otóż pan Artur Dragan z Biura Analiz i Dokumentacji Kancelarii Senatu, w 2011, do tabelki nazwanej „Średni koszt budowy 1 km autostrady lub drogi głównej” wpisał koszty konkretnych inwestycji w różnych europejskich krajach wybudowanych około roku 2010. To porównał z oddaną w 2005 obwodnicą Gliwic. I wyszło mu, że autostrady w Polsce są bardzo tanie.
Napisałem o tym Wimmerowi, on się przez chwilę agresywnie bronił, na koniec jednak użył słowa „pomyłka”.
Myślałem wcześniej, że on tymi liczbami to na poważnie. A jednak okazał się hejterem w typie Waldemara Kuczyńskiego.

Później Piotruś Fiedler zaczął się nabijać na fejsie z pomnika księdza Skorupki.
Jestem się w stanie pogodzić z tym, że są ludzie nabijający się z pomników. Czy raczej – przyzwyczaiłem się do tego, że na świecie żyje mnóstwo głupków.
W tym jednak przypadku chodzi o coś więcej. Piotruś od pewnego czasu przyssany jest do Wojsk Specjalnych. Zaangażowany w lepiej lub gorzej wykonane, ale generalnie chwalebne projekty związane z rocznicą Powstania.
A skoro jednocześnie potrafi napisać, że idea oddania życia za Ojczyznę budzi jego odrazę, znaczy, że całe jego zaangażowanie wynika albo z chęci wyciągania publicznej kasy, albo napicia się z fajnymi facetami. Albo obu chęci naraz.
To smutne jest bardzo.
Może Piotruś powinien się zająć tym, z czego Warszawka zna go najlepiej – otwieraniem drzwi w jakiejś Utopii.

2. Mogę w końcu oglądać TV Republika. Oglądam więc. Program filmowy z Kłopotowskim całkiem niezły. Nie rozumiem tylko, dlaczego rzeczony zachwycał się rozmową Rachonia z Vegą.
Rachoń najpierw stwierdził, że reżyserzy filmów fabularnych muszą tak samo chronić źródła jak dziennikarze, później mu się pomyliła weryfikacja funkcjonariuszy SB z tzw. Listą Macierewicza.
Pamiętam te czasy. Pamiętam też, że kiedyś wszystkie telewizje wyglądały jak TV Republika, Stary już jestem. I to nie jest dobra informacja.

3. Odbyły się trzy konwencje wyborcze. Z telewizji się dowiedziałem, że premier Kopacz spotkała człowieka, który nie będzie głosował na PO, Jarosław Kaczyński pocałował jakiegoś pana w rękę, a Leszek Miller wypuścił czerwonego ducha.
Obawiam się, że bez 300polityki nic więcej bym nie wiedział.
A tak, się dowiedziałem, że Hanna Gronkiewicz-Waltz po raz trzeci obiecała budowę szpitala na Ursynowie.
Interesujące, czy gdy teraz wybory wygra, za cztery lata obieca ten szpital kolejny raz.

Mieszkańcy Warszawy są dziwni. I to nie jest dobra informacja.   

sobota, 27 września 2014

27 września 2014



1. Kolega Lipiec wrzucił na swojego fejsbuka slogan PO na wybory samorządowe: Miliardy dla samorządu, lepsze życie Polaków. Niewiele myśląc odpaliłem photoshopa i zrobiłem: Miliardy dla samorządu, miliony dla kolegów. No i się okazało, że nie byłem pierwszy. Wciąż nie działa mi Twitter na iPadzie - czuję się trochę jak na wakacjach – nieco oderwany od rzeczywistości.

Swoją drogą, jeżeli to tak hasło automatycznie kojarzy się z przewałami, znaczy, że nie jest jakimś mistrzostwem świata. 

Wiosną rozmawialiśmy z wójtem o unijnych środkach, mówił, że będzie słabo, że w negocjacjach pominięto interesy gmin wiejskich. 
Miliardy dla samorządu przełożą się na lepsze życie nie wszystkich Polaków. I to jest zła informacja


2. Postanowiłem zanieść do szewca półbuty, w których odkleiło się coś gumowo-plastikowego spod obcasu. Z niewiadomych przyczyn poszedłem do tego, do którego chodzić nie lubię, którego zresztą wszyscy odradzają. Przyklejenie tego czegoś zajmie mu trzy tygodnie. Co samo w sobie nie jest dobrą informacją. Dużo gorszą jest, że zamiast pójść do innego szewca, który zrobiłby mi to na poczekaniu zostawiłem tam buty. Jestem dziwny.

Po wyjściu od szewca trafiłem do Faster Doga. Państwo Bąbałowie wrócili byli ze Szkocji, gdzie Pawełek zrobił mnóstwo pięknych zdjęć. W sklepie był dzień świra. Najpierw był udający biznesmena pan, który najpierw nabrał rzeczy, później poszedł do bankomatu po kasę i wrócił opowiadając, że mu bankomat zjadł pieniądze „Jestem na telefonie z Euronetem”. 

Następny był pan, który zostawił partnerkę przed drzwiami. Usiadła na schodach. Dobrze, że nie padało. 

Poźniej przyszedł młody człowiek, który się nią znał na modzie, tylko przechodził i chciał wiedzeć czy ta czapka to jest kaszkiet i nie chciał kasku. 

W międzyczasie Patrycja się zastanawiała, czy młodym gejem, który odwiedził ją w sklepie dzień wcześniej to mógł być kolega Fiedler. Opis pasował. To ciekawe, że w uchodzącym za tak homofobiczny kraj, jak Polska miły, kulturalny, dobrze ubrany młody człowiek automatycznie kojarzony jest z homoseksualizmem. 

Na koniec przyszedł kolega Wojciech. Porozmawiali z Pawełkiem o aparatach fotograficznych. W skrócie: Leica jest zła, byle jak zrobiona produkowana dla bogatych snobów, którzy kupują je i nimi nie fotografują, tylko czekają na nowy model, żeby na niego wymienić. 

I to nie jest dobra informacja, bo nic by się nie stało, gdyby Leica te swoje aparaty robiła przynajmniej porządnie.

Bistro na rogu Poznańskiej i Hożej wciąż nie działa. Znaczy ma sukces. Na oknie wciąż jest napisane, że mają świeże owoce morza. 

3. Wieczorem w telewizorze zobaczyłem spot Platformy. Były tam pokazane sukcesy, w tym w budowie infrastruktury drogowej. Bezpośrednio po tym była reklama Żywca. Ta zaczynająca się od korków na autostradach. Nowych i pięknych autostradach.

Oglądaliśmy film amerykański z Afleckiem o internetowym hazardzie. Trochę nudny. Poźniej trafiłem na „Żywot Briana”. Dokładnie moment, kiedy żydowskie podziemie ustala wyjątki od złego wpływu Rzymu.
Goście z Monty Pythona opowiadali, że film w założeniu miał się nabijać z Chrystusa, ale im więcej o Chrystusie czytali, tym bardziej mieli co do tej idei wątpliwości.

Ludzie nabijający się z religii rzadko mają na jej temat jakiekolwiek pojęcie. I to jest zła informacja.

piątek, 26 września 2014

26 września 2014



1. Zawiozłem Bożenę do pracy jej beemką i pojechałem do gazownika, bo instalacja LPG z uporem godnym lepszej sprawy paliła bezpiecznik. Gazownik mieści się przy Burakowskiej za CeDeKiem.
Właściwego gazownika nie było, bo pojechał coś załatwić. Byli jego pracownicy. Jeden męczył się z Micrą, drugi właściwie nie wiem co robił.
Gazownik przyjechał Legacy kombi, w środku miał psa typu bokser, do którego mówił coś w stylu „Tatuś ci jedzonko przygotował”. Jakoś nie myślałem wcześniej, że może być gejem. Choć to, że jeździł dużym chopperem mogło nasuwać taki wniosek.
Nakarmił dziecko, i zajął się beemką. Znaczy zgodził się ze mną, że to pewnie któraś z cewek daje zwarcie. Przy okazji zauważył, że gniazda bezpieczników są wypalone, więc trzeba je będzie zmienić. Cewki okazały się w porządku, ale na wszelki wypadek zostały wymienione.
Zaordynowałem czyszczenie filtrów. Zajęło to chwilę. W międzyczasie Leganzą przyjechał chłopak z synem. Leganza mogłaby być ładnym autem. Ta miała niesamowity kolor szkieł w reflektorach. Szaro-żółty. Przyjechała jeszcze pani Hondą, bo jej się zapaliło check engine. Gazownik podpiął urządzenie, wyczytał, że chodziło o zbyt bogatą mieszankę. Pani się zdziwiła, bo jeździ na oparach, żeby oszczędzić na benzynie – 30 litrów jest tańsze. (Nie wiem, gdzie w tym jest logika). Gazownik wykasował błąd i skasował 50 zł. Równie dobrze mógł 150, więc zasadniczo zachował się w porządku.

W beemce niestety same z siebie nie naprawiły się wtryski, więc będę je musiał wymienić. I to nie jest dobra informacja. Choć, z drugiej strony, jeśli silnik znowu zacznie ładnie pracować, to ten wydatek się opłaci.

Od gazownika pojechałem do szewca. Dokładniej, to do cholewkarza, ale trafiłem do sąsiadującego z cholewkarzem szewca o nazwisku Cholewa. Szewc Cholewa nie chciał naprawić moich dziurawych butów, odesłał mnie do cholewkarza, który stwierdził, że może i mógłby mi wszyć w miejsce dziurawych niedziurawe kawałki skóry, ale do tego jakiś szewc musiałby buty rozebrać. Wróciłem więc do szewca Cholewy, ale on odpowiedział, że się tego nie podejmie. I żebym sobie kupił nowe buty, będzie taniej. Ale gdzie ja znajdę nowe hipsterskie buty, które wyglądają, jakby się miały zaraz rozlecieć?

2. Od szewca Cholewy pojechałem do Piaseczna, gdzie umówiłem się z kolegą Wojciechem. Razem z nim pojechaliśmy w stronę Mysiadła, gdzie kolegi Wojtka znajomy naprawiał wentylator do systemu ogrzewania powietrzem w Rokitnicy.
Okolice Mysiadła to widzialny dowód na to, że minister Sienkiewicz nie kłamał mówiąc, że Państwo nie istnieje. Takiej liczba domów bez żadnej drogowej infrastruktury. Bez chodników. Dróżki, na których z trudem mijają się dwa samochody. Systemowo – południowoamerykańskie slumsy. Ludzie, którzy kupowali tam nieruchomości, chyba nigdy nie widzieli prawdziwego miasta.

Znajomy kolegi Wojciecha nie zdążył skończyć naprawy, więc podjechaliśmy do Auchanu. Na stoisku z elektroniką były kamery endoskopowe USB. Za jedyne sto złotych można w domowym zaciszu spróbować zrobić sobie kolonoskopię. Były też kamery w brelokach i piórach. Przecenione.
Żadnej nie kupiliśmy. Zjedliśmy za to po kawałku najgorszej pizzy świata. Jedliśmy, patrząc na bezobsługowe kasy. Napisano nad nimi, że są miłe. Dlatego, że nie ma w nich kasjerek?

Lunął deszcz. Okazało się, że nowe, kupione na Allegro wycieraczki słabo zbierają. I to nie jest dobra informacja.

Znajomy kolegi Wojtka naprawił wentylator. Zrobił to bardzo porządnie, a wziął tylko 200 zł. Wydzwoniony przeze mnie serwis producenta sugerował, że naprawa się nie będzie opłacać. Nowy wentylator kosztuje z 600 zł.

3. Pojechałem po Bożenę, z którą podjechaliśmy na Żurawią, a właściwie Parkingową, gdzie była impreza Jack Danielsa. Spotkałem dawno nie widzianych znajomych, którzy mówili, że nie muszę mówić, co u mnie słychać, bo czytają 3 negatywy. To wygodne. Redaktor Jemielita powiedział, że mu się nie podoba moja broda. Jak wiadomo jestem mistrzem ciętej riposty, więc odpowiedziałem mu „Spierdalaj”. Redaktor Jemielita wyjaśnił, mi skąd się biorą dzieci – otóż biorą się stąd, że ludzie przestają uprawiać seks analny. Powiedział, że tłumaczy to swoim studentom. Redaktor Jemielita pracuje w „Playboyu” i „Automaniaku” w TVN Turbo. Na pewno można tam trafić na więcej przykładów jego poczucia humoru. Przyznał, że pracuje nad nowym potomkiem. Trzymam kciuki. Im więcej dzieci – tym lepiej.
Porozmawiałem przez chwilę z Piotrem, który wcześniej w Brown-Formanie zajmował się Jackiem, teraz awansował i ma stanowisko z nazwą, której nie jestem w stanie wymówić. Piotr jeździ na motorze. I opowiada o tym tak, że sam człowiek sam by chciał gdzieś na motorze pojechać.

Jeździ na porządnym motorze, a na imperezie prezentowane były harleye. Rozmawialiśmy ze dwa lata temu z Tomaszem Kaczmarkiem. Bardziej znanym jako Agent Tomek. Rozmawialiśmy o samochodach, których używał udając innych ludzi. Przy okazji powiedział pewną mądrość o harleyu. Otóż jest to idealny motor dla przykrywkowca. Jeżdzi powoli, robi dużo hałasu. I do tego nikt nie traktuje człowieka na harleyu poważnie.

Zrobiliśmy sobie zdjęcie na harleyu z kolegami Kaplą i Fiedlerem. Zrobiłem sobie potem sam – tyłem, ale nie wyszło zbyt korzystnie.

Na imprezie było kilku dziennikarzy motoryzacyjnych. Niektórzy – samochodami. Wychodząc zostawiali mi swoje talony do baru.

Przyszedł redaktor Modelski. Spotkania z redaktorem Modelskim zawsze są interesujące.
Redaktor Modelski uważa, że Esquire będzie ograniczonym sukcesem. Ale zasugerował, żeby się tam nie pchać. Inaczej niż pani dyrektor Wdowiak, która będzie się tam zajmować reklamą. Powiedziała, żebym do Filipa wysyłał CV. Odpowiedziałem, że nic ciekawego w moim CV nie ma. Jak mnie ktoś będzie chciał znaleźć, to mnie znajdzie.

Chyba nie mogę pracować w tym magazynie, bo gdybym pracował, to bym nie mógł narzekać, że jest słaby. A tak, to przynajmniej jeden negatyw co jakiś czas z głowy.

Uwielbiam Jacka Danielsa. Mogę go strasznie dużo wypić, czego nie można powiedzieć o szkockich single maltach, które uwielbiam z innych powodów.

Imprezy Brown-Formana mają wiele plusów. I wychodzę z nich zawsze w bardzo dobrym humorze.

Ale zanim wyszedłem, posiedziałem przez chwilę przy stole z dwiema gwiazdami czeskiego rocka. Chciałem się przysiąść do malemenowego stolika, ale jakoś nie było chemii. Teraz myślę, że gdybym zostawił im talony do baru, to by pewnie było jakoś milej. Nie zostawiłem, czyli nie jestem fajnym kolegą. I to nie jest dobra informacja.


Wracając wpadłem do Krakena, żeby odebrać paczkę z dyskiem, którą zostawił tam dla mnie kurier. Przy okazji oddałem kasę, którą winien byłem koledze ochroniarzowi za rewolwer. Wojna idzie, więc lepiej pewne rzeczy uporządkować. Niespłacony rewolwer może krzywo strzelać.