Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Piotr Stasiński. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Piotr Stasiński. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 10 stycznia 2016

8 stycznia 2016


1. No i znowu obudził mnie kurier. Inny. I o wiele rozsądniejszej porze.
Poszedem do Kanclearii. Wbiłem się na zebranie Dudapomocy. Jednym z plusów mojej pracy jest możliwość rozmawiania co czas jakiś z panią Zofią Romaszewską. Trochę ponad rok temu, razem z jej córką nadawaliśmy z procesu Pawlickiego i Gzela.
Pawlicki został szefem jedynki. O awansie Gzela nie słyszałem. Fotoreporterom zawsze wiatr w oczy. I to jest zła informacja.

Tamte rozprawy to było ważne doświadczenie.
[Jeżeli ktoś nie pamięta o co chodziło:
http://www.3neg.pl/2014/11/22-listopada-2014.html
http://www.3neg.pl/2014/12/6-grudnia-2014.html]

Dzisiejsza „wolność słowa” „Gazety” w zestawieniu z redaktorem Stasińskim, który wtedy się oburzał, że zarzuty wobec oskarżonych są tak niskie – wygląda wręcz komicznie.


2. Spadł śnieg. Kierowca nie powiem czyjego samochodu próbował na dziedzińcu zrobić efektownego bączka. Wyszło tak sobie – systemy w audi powstały po to, by takie rzeczy utrudniać. Kierowca nie był na tyle zdeterminowany, by je próbować oszukać, bądź po prostu wyłączyć.

Tym razem zima jakoś drogowców nie zaskoczyła. W ogóle dziwny piątek. Drogę do Kancelarii Prezes Rady Ministrów udało się pokonać w zadziwiająco jak na tę porę i opady atmosferyczne krótkim czasie.

Cyfrowy Szogun zorganizował Tweetup. W kampanii nadaliśmy temu słowu nowe znaczenie. Dziś mam wrażenie, że jakoś wracamy do korzeni.
KPRM nazywany przez oldskulowców – jak kierowca, który mnie wiózł – URM-em jest duży. I wciąż przesiąknięty duchem XX-wieku. Płaskorzeźby, kolory, boazerie, meble – wszystko jest trochę brzydkie.

Spotkałem dużo znajomych. I to było miłe. Część świeżo wbitą w garnitury. Co było zabawne. Mogłem się wewnętrznie ponabijać tak jak oni się ze mnie nabijali w lipcu czy sierpniu.

Cyfrowemu Szogunowi udało się zorganizować imprezę, na której atmosfera zupełnie nie przystawała do nastroju, który sączy się z telewizorów. Hitem był oczywiście Minister Obrony Narodowej otoczony wianuszkiem dziewcząt uroczo się z nim fotografujących. Spotkałem redaktora Sitę. Poprzednim razem, kiedy się widzieliśmy – kierował fundacją mającą ambicję tłumaczenia gimnazjalistom jak manipulują media. Pomysł słuszny. Chciał mnie zaprosić 11 listopada do TokFM. Wymówiłem się pracą.
Postałem chwilę przy ociekającej moralną wyższością red. Kondzińskiej. Przez chwilę, bo czuła się niekomfortowo, kiedy ktoś chciał nam zrobić zdjęcie.

Zdjęcia okazały się później jakimś poważnym problemem dla części publicystów nieobecnych na spotkaniu. No bo skoro jest wojna – nie wolno rozmawiać z wrogiem. A tym bardziej się fotografować. W każdym razie – jestem gotów red. Kondzińskiej dać świadectwo moralności. Mianowicie – patrzyła na wszystkich z wyższością i robiła zgryźliwe uwagi.

Na koniec było zwiedzanie. Miałem straszną ochotę z sali, w której obraduje Rada Ministrów zwinąć jedną ze stojących na stole wizytówek, niestety red. Hytrek-Prosiecka postanowiła mnie wtedy peryskopować. A żeby zwijać live – to aż takim dżygitem nie jestem. Więc pamiątki nie mam. I to jest zła informacja.

3. Cyfrowy Szogun ma gabinet po ministrze Kamińskim. Próbowałem szukać tam jakichś po poprzedniku zapasów, ale nic nie zostało. I to jest zła informacja.



poniedziałek, 15 czerwca 2015

15 czerwca 2015


1. W „Kawie na ławę” pan Czarzasty wystąpił w marynarce. Może trochę dyskusyjnej. Ciekawe, czy kupił ją dwadzieścia lat temu. Generalnie najfajniejsze były jego dialogi z panią z PSL-u, która – mam wrażenie – zauważyła, że pana Czarzastego nie przegada.
Później była „Loża prasowa”. W pierwszych słowach redaktor Stasiński raczył zauważyć, że skoro z Andrzeja Dudy w parę miesięcy można było zrobić prezydenta, to…” coś tam.
Mam wrażenie, że panu Stasińskiemu nie udałoby się zrobić ważnej osoby nawet z Baracka Obamy po pierwszej kadencji.
I to, generalnie jest zła informacja.

2. Pojechałem w okolice Muzeum Ziemi, żeby odebrać od red. Pertyńskiego Audi A1. Udało się, choć żal mi było oddawać..W każdym razie A1 nie jest zła
A1 pojechaliśmy z Bożeną do weterynarza, Z kotem Pawełkiem. Pawełek dzielnie pozwolił sobie wyjąć kleszcza. Później przyjął zastrzyk. Pan weterynarz kota Pawełka za zachowanie postawy pochwalił.

[piszę to wsztstko zasypiając. Znaczy: istnieje poważne niebezpieczeństwo, nikt z tego, co piszę nie zrozumie. I to jest zła informacja.

Kiedy próbowałem wyjechać spod weterynarza, okazało się, że dokładnie na wyjeździe z parkingu stoi pogotowie. Stoi i udziela pomocy nieprzytomnemu rowerzyście – ofierze wypadku. Dobrze, że prawie rowerem nie jeżdżę, bo to zbyt niebezpieczn.

3. Pojechaliśmy w odwiedziny pod Warszawę. Kontemplując przyrodę pomyślałem, że pod Warszawą nie jest aż tak źle. Myślałem tak jednak tylko przez chwilę. I to jest zła informacja.

niedziela, 1 lutego 2015

1 lutego 2015


1. Dawno temu Bożena przywiozła mi z Czech chiński zegar ścienny z Matką Boską. 
Przez większość czasu był wyłączony ale parę dni temu coś mnie naszło i go uruchomiłem. Niestety od siódmej do dwudziestej trzeciej, o pełnej godzinie, ze skrzeczącego głośnika wygrywał najpierw Big Bena, a później melodyjkę. Jedną z kilku. 
Rozpoznałem wśród nich tę z „Blaszanego bębenka”, choć nie było łatwo, bo głośniczek skrzeczy potwornie.
No więc kiedy, koło czwartej kładłem się spać, mając świadomość, że zegar zaraz zacznie skrzeczeć udało mi się (nie bardzo wiem jak) to skrzeczenie wyłączyć.
W związku z tym spaliśmy do południa.
Przegrzebując telewizyjne kanały trafiłem na drugą połowę filmu „Exodus”. Paul Newman jako żydowski bojownik walczy o izraelskie państwo najpierw z Brytyjczykami, później ze sterowanymi przez byłych faszystów Palestyńczykami.
O tym, że Niemcy pozostawili niezatarty po sobie ślad na Bliskim Wschodzie pisał kolega Jakub nie tak dawno temu we „Wproście”.
Była w filmie jedna niezła scena. Pod oblężony żydowski sierociniec podjeżdża kilkanaście ciężarówek. W nocy. Ktoś tam pyta dowódcę odsieczy – skąd ich aż tylu? Ten odpowiada, że tylko dwóch na samochód, ale wrażenie robią odpowiednie.
Napisałbym „Żydy pany” ale mało kto złapie ten wysofistykowany dowcip. I to jest zła informacja.

2. Oglądałem samą końcówkę „Śniadania mistrzów”. Nie wiem skąd Meller bierze energię do rozmawiania z tymi głupkami.
Artysta Mleczko oddawał Krym Rosji. Sekundował mu w tym taki łysy pisarz, który znany jest ze związku z aktorką, która wynajmuje mieszkanie koledze Zbroi. Był jeszcze muzyk rockowy od „Nie wierzę politykom”, ale od muzyków rockowych w tym wieku trudno wymagać jasności umysłu. Jedyny z gości, który był się dystansował od towarzystwa to pisarz Żulczyk. A jeżeli Żulczyk wychodzi na najrozsądniejszego gościa, to łatwo sobie wyobrazić co się tam działo. I to nie jest dobra informacja.

3. Polskie Stronnictwo Ludowe wystawi swojego kandydata w wyborach prezydenckich. Będzie to Honorowy Obywatel Pińczowa, pan Jarubas.
Nazwa Pińczów kojarzy mi się z grą w brydża. Ś.p. prof. Eminowicz zwykł mawiać „w Pińczowie dnieje”, gdy ktoś się zbyt długo zastanawiał.
W „Faktach po Faktach” kandydaturę pana Jarubasa komentował pan Protasiewicz. Trzeźwy. Pan Protasiewicz powinien jak najdłużej być na antenie. Nie robi wtedy głupot.

Przeczytałem, że Hienę Roku 2014 dostali Stasiński z Czuchnowskim. I jak temu pierwszemu należy się ona jak psu kość, to Czuchnowskiemu – nie. Czuchnowski ostatnio się parę razy zachował. I zrobił to „na łamach” przeciw sporej części swoich kolegów i czytelników.

SDP ma jakiś problem. Z jednej strony nie przyjmują Pereiry, z drugiej – zaliczają taką wtopę. Najgorsze, że osłabia to wydźwięk „Hieny” dla Stasińskiego. A to bardzo zła informacja.

poniedziałek, 19 stycznia 2015

19 stycznia 2015


1. Już od paru tygodni brak mi determinacji, żeby wstać na „Kawę na ławę”. Włączyłem chwilę przed przerwą. Z ważnych spraw: pan Czarzasty wystąpił w marynarce zamiast pastelowego sweterka. I to jest zła informacja, bo jakoś od razu się zrobiło smutno.
Poseł Szejnfeld miał marynarkę, której wcześniej nie widziałem. Niestety nie przełożyło się to na merytoryczność jego wypowiedzi. Logika ich przypominała wypowiedzi pani premier Kopacz. Choć wypowiadane były lepszym językiem.

W „Loży prasowej” niestety oglądałem redaktora Stasińskiego. Musiał od kogoś usłyszeć, że jeżeli będzie mówił z pewną manierą, to wszystkim się będzie wydawać, że to, co mówi jest mądre. I chyba w to uwierzył. Stasiński zna się na wszystkim. Od górnictwa po owulację. Naszła mnie konstatacja, że chyba wolę Jacka Żakowskiego. Żakowski jest przekonany o swoim geniuszu, Stasińskiemu się wydaje, że ma sposób. No i przez to nudna z natury „Loża Prasowa” robi się jeszcze nudniejsza.

2. W TVN7 puszczono „Top Secret” jeden z najśmieszniejszych filmów jakie w życiu widziałem.
Niestety pod koniec trochę mnie zmęczył. I to jest zła informacja.
Muszę zobaczyć jeszcze raz.

Nie oglądałem wystąpienia pani dr Ogórek. Kandydatka SLD budzi bardzo złe uczucia u pań feministek. Jest to w pewien sposób zrozumiałe.
Podobnie, budzi bardzo złe uczucia u pewnego typu mężczyzn. I to też jest zrozumiałe. Po dzisiejszym wystąpieniu zaczęła denerwować doktrynerskich lewicowców i – ponoć – dziennikarzy. To ostatnie, to raczej nieprawda, bo gdyby się dało ich zdenerwować – byliby śmiertelnie obrażeni na: [tu nie chce mi się wpisywać nazwisk większości polskich polityków, urzędników, funkcjonariuszy].

3. Redaktor Majewski (Michał) napisał na Twitterze: „Z A. Dudą to jest problem. Jest KOMPLETNIE nijaki.”
Przypomniała mi się historia, jak to Andrzej Duda, natenczas poseł. Siedział spokojnie w pustej knajpie i sącząc piwo rozmawiał ze znajomym. Podkreślę – knajpa była zupełnie pusta. Prawie zupełnie pusta. Przy stoliku obok dwie gwiazdy polskiego dziennikarstwa śledczego rozprawiały o jakiejś aferze. Nie pamiętam o co chodziło, zresztą świadek całej sytuacji nie wszystko rozumiał. Panowie mówili na tyle głośno, że słychać ich było w połowie lokalu. Świadek z nazwisk tych dziennikarzy nie kojarzył, widział któregoś w telewizji. Pamiętał, że jeden z nich był łysy.
Kiedy panowie powiedzieli, co na temat afery mieli do powiedzenia – wyszli zapalić. No i akurat wyszedł wtedy też poseł Duda. No i wtedy do rzeczonych tuzów śledczego dziennikarstwa dotarło, że swoją wiedzą podzielili się z panem posłem.
Morały z tej historii mogą być dwa. Pierwszy – Andrzej Duda jest tak nijaki, że gwiazdy polskiego dziennikarstwa śledczego mimo swojego oczywistego profesjonalizmu – nie są go w stanie rozpoznać z pół metra. Drugi – polscy dziennikarze śledczy mają problemy z BHP.
Którą wersję bym wybrał, gdybym był jednym z bohaterów tej historii? Nie wiem. Naprawdę nie wiem.

Oczywiście – nie jest powiedziane, że historia jest prawdziwa, i że brał w niej udział redaktor Majewski. To mogą być podłe plotki. No i to jest zła informacja.  

wtorek, 25 listopada 2014

24 listopada 2014


1. Nie bez problemów obudziłem się na Kawę na ławę.
Poseł Kłopotek rzucający się do gardeł w sprawie sukcesu PSL.
Czarzasty w fioletowym sweterku wstawiający się za Ziobrą.
No i Pitera. Po prostu Julia Pitera.
Było warto wstać.
Złą informacją jest, że do tego, by pan Czarzasty głośno zauważył, że gwiazdy polskim mediów bywają na bakier z rzetelnością, potrzebna była klęska wyborcza jego ugrupowania.

2. Lożę Prasową oglądałem jednym okiem. 
Głowy nie dam, ale wydaje mi się, że Polskę podpalić chciał Daniel Passent. 
Uważał, że w związku z „broszurowaniem” można się zastanawiać nad powtórzeniem wyborów do sejmików.
Odmęty szaleństwa. 
Szaleństwem można nazwać schizofrenię. 
Czymże innym jest, kiedy z jednej strony potępia się pomysł unieważnienia wyborów w całości, jednocześnie sugerując unieważnienie ich w sądach z powodu, który nie jest zależny od konkretnej komisji, tylko dotyczy wszystkich.
Ciekawe, co będzie jeżeli w całej Polsce zgłoszone zostaną protesty w związku z – jak to określił prof. Osiatyński – nierównością szans wyborczych i sądy– jedne protest uznają, inne – nie.

Później nazwałem red. Stasińskiego (Piotra), wicenaczelnego „Gazety Wyborczej” – kutasem.
Chodziło o Gzela i Pawlickiego oskarżonych o „naruszenie miru domowego” i Stasińskiego do tej sprawy komentarz.

Policja postanowiła iść w zaparte, stawiając abstrakcyjny zarzut. Obaj dziennikarze mieli wystawione przez PKW przepustki uprawniające ich do przebywania tam. Dziennikarzy było tam więcej. Był między nimi fotograf Gazety Wyborczej. Chyba nikt z dziennikarzy (uczestnik protestu nieważne, gdzie pracuje – dziennikarzem nie jest) nie opuścił sali po wezwaniu do tego przez Policję. Nie zrobił tego również fotoreporter Gazety (robił zdjęcia – są na stronie). Policja sprawnie usunęła protestujących. Później z grupki przebywających w środku dziennikarzy wyłuskała dwóch. Wszystko jest filmowane przez dwie telewizje.
Stasiński – poddał w wątpliwość wersje obu dziennikarzy. Później powiedział, że uważa że zarzut jest zbyt lekki.
Że tak powiem – chuj z korporacyjną solidarnością. Ale nawet gdyby nie wiedział, co się tam działo, to dlaczego (nie wiedząc) oskarża ich o to, że zrobili coś jeszcze gorszego niż próbuje im załadować Policja.
Jest prominentnym pracownikiem niegdyś najważniejszej gazety w kraju. Powinien ważyć słowa – zwłaszcza w takiej sytuacji. Nie robi tego – jest kutasem.

Możecie sobie sami wybrać, co jest złą informacją.

3. Pojechaliśmy do Łodzi. Chciałem się przejechać trochę szybciej BMW, wcześniej prawie nią nie jeździłem, a coś napisać będzie trzeba. Zanim na dobre wyjechaliśmy z Warszawy zaczął się świecić błąd tempomatu. No i złą informacją jest, że o ile w mieście auto sprawdza się świetnie, w trasie, przy wyższych prędkościach zaczyna być głośne, a na drodze zachowuje się jakby nie było BMW, albo gdyby było BMW zepsutym. Może jest. Zobaczymy, co powie Kamil.

W Łodzi nasłuchałem się historii bardziej lub mniej przerażających. Na przykład wygląda na to, że zapadł wyrok na Muzeum Książki.
Ale może łodzianie zasługują na to, żeby rządziła nimi pani Zdanowska. W końcu ją sobie wybrali.