Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Robert Waszkiewicz. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Robert Waszkiewicz. Pokaż wszystkie posty

piątek, 17 października 2014

16 października 2014


1. Odwiozłem Bożenę do pracy, później pojechałem na pocztę, która za parę dni przenosi się z placu Konstytucji na Koszykową. Złą informacją jest, że nie wiem gdzie na Koszykową. Takie przenosiny poczty to trochę jak koniec świata.
Na poczcie wziąłem numerek i poszedłem po buty do szewca. Kiedy wróciłem akurat była moja kolej. Poczta mi się źle kojarzy. Zostało mi to z czasów, kiedy polecone przychodziły z Wojskowej Komendy Uzupełnień. Swoją drogą ciekawe jakbym się zachował, gdyby dzisiaj taki list przyszedł. Wypadałoby iść.

2. Pojechałem do SOHO z misją pomocy dla państwa Gondowiczów. Nie będę opisywał o co chodzi, bo musiałbym użyć dość nieprzyjemnych słów wobec moich kolegów. Zresztą wszystko się chyba udało załatwić. Jan Gondowicz przetłumaczył „Króla Ubu” i to tłumaczenie właśnie w Krakowie wystawia Klata z Starym. Ostatni raz w Starym byłem dwadzieścia parę lat temu na „Śnie srebrnym Salomei”, ale wytrzymałem tylko do przerwy. I poszedłem się napić.
Krakowski Teatr Stary miał duży wpływ na moje życie. Jakoś mnie ukształtował. Precyzyjniej – piwnice teatru, w których był klub, a w nim pani, która sprzedawała alkohol przed trzynastą.
Życie kiedyś było dużo prostsze – pani sprzedająca wódkę (choć w tamtym przypadku to była brandy) przed trzynastą – nadawała sens. Przynajmniej do trzynastej.
W SOHO spotkałem dyrektora Jędrzeja.
Dyrektora Jędrzeja lubię spotykać, bo dyrektorem jest od piwa. Noteckiego i z browaru Konstancin.

Opowiedział mi o skomplikowanej operacji polegającej na przeniesieniu linii produkcyjnej z okolic Konstancina w okolice Chodzieży. Wszystko po to, żeby uratować markę. I tak, jak kiedyś na pieczątkach pewnej szkoły było napisane Politechnika Lwowska z tymczasową siedzibą we Wrocławiu, tu będzie Browar Konstancin z siedzibą w Kamionce.
Powoli rozkręcają produkcję. Dostałem cztery butelki. Sprawdziliśmy z Bożeną Konstancin Jasne Żytnie. Jest w porządku.
Zła informacja? To, że dostałem tylko cztery piwa? Gorsza, że nie wiedziałem o przenoszeniu linii produkcyjnej. Ale bym z tego zrobił reportaż.

3. Cały dzień na Twitterze i Facebooku trwała zadyma związana z logo Polski. Przypomniała mi się historia z pierwszej połowy lat dziewięćdziesiątych. Dwóch moich kolegów Waszki i Długi miało studio graficzne. Wykonywali różne prace używając do tego komputerów Macintosh. Jedną z takich prac było przygotowanie zaproszeń na bal Prezydenta Miasta Krakowa. Bal miał sponsorów. Ale zacznijmy od końca. Wszedł do nich dnia pewnego pan taszczący wielki szyld. Naprawdę wielki. Z napisem: „Piekarnia – [imię i nazwisko właściciela] [i chyba rok założenia]”. Długi z Waszkim patrzą na pana. Pan na nich. Po chwili mówi: To jest moje lego. 
Pan dostarczał pieczywo na bal. I jako sponsor – mógł zaistnieć na zaproszeniu. Tylko musiał dostarczyć logo. No i dostarczył.
A jeśli chodzi o logo Polski, to mam wrażenie, że za mojej świadomości było już z dziesięć konkursów. I za każdym razem słyszałem, że logo Polski konieczne jest bo coś tam.
Za każdym razem ktoś konkurs wygrywał. Coś tam wdrażano. Worki pieniędzy zmieniały właścicieli.
A pan piekarz miał szyld.

Dwa–trzy lata temu (jak ten czas leci) rozmawialiśmy (z kolegą Grzegorzem) z Marcinem Mellerem. Przez chwilę było o tym, że dyktatura ma swoje plusy. Dyktator nie pozwoliłby robić co roku konkursu na logo jego kraju. Chyba, że by pozwolił. Ale wtedy to też by miało więcej sensu. I to jest zła informacja.