Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Teatr Wielki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Teatr Wielki. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 2 marca 2015

1 marca 2015





1. Budzik dwa razy w tygodniu to by była zdecydowana przesada. Udało się go uniknąć, bo obudził mnie wewnętrzny imperatyw. Obudził mnie ciut za późno, więc nie zjadłem śniadania.
Wsiadłem w czerwonego po strażacku mercedesa i pojechałem do Expo na ulicę Prądzyńskiego.
Jeżeli mam być szczery, to rzeczone Expo nie kojarzy mi się najlepiej. Strasznie jest tam brzydko, a wszystkie imprezy, na których tam byłem, były takie se. Inna sprawa: wszystkie były organizowane przez firmy technologiczne i nie podawano na nich alkoholu. Bo jak podawać alkohol na imprezie, która odbywa się w miejscu do którego nie da się chyba dostać inaczej  niż samochodem.
Postanowiłem zostawić samochód na płatnym parkingu. Emocje w tej kampanii zaczynają być tak duże, że mógłby mi prof. Nałęcz lakier gwoździem porysować i bym się musiał w Mercedesie tłumaczyć.
Na parkingu stanąłem obok auta z jakiegoś łódzkiego sklepu dla nurków. Pomyślałem, że istnieją również PiS-owcy podwodni. Ale szybko zauważyłem, że samochodów ze sklepów nurkowych jest więcej. Później się okazało, że w hali pod którą zaparkowałem  były jakieś targi dla nurtujących. Więc o istnieniu podwodnych PiS-owców przekonam się innym razem.
Strach przed porysowaniem mercedesa miał mnie kosztować prawie 30 złotych. I to jest zła informacja. Rację ma kandydat Jarubas – trzeba skończyć tę wojnę polsko-polską. 

2. Kiedy wchodziłem do właściwej hali, pewien prominentny funkcjonariusz PiS rzucił w moim kierunku coś o jakimś SS-manie. Nie zajarzyłem o co chodzi, więc uciekłem. W środku spotkałem grupkę innych znanych mi PiS-owców, którzy też zaczęli coś o SS-manie mówić. Wtedy do mnie dotarło, że chodzi o wpis w 3 negatywach, w którym opisywałem wrażenia z Dudabusu.
Napisałem tam, że jeden z zajmujących się nami ludzi miał twarz SS-mana.
Człowiek musi bardziej uważać na to, co pisze. Chodziło mi tylko o to, że gdyby ktoś z zaprzyjaźnionych reżyserów szukał statysty o odpowiednim wyglądzie, to jest.
A ludzie już zaczęli sobie jakieś narracje tworzyć.
To jest tak, jakby wyciągać jakieś wnioski z tego, że rzecznik Mastalerek podobny jest do Breivika. Jest podobny? Jest. Ale co z niego za Breivik, skoro się ostatnio w telewizorze ciągle zgadza z panem Czarzastym.
Z czterech stron sceny były trybuny, Na scenie stała mównica. Zrobiłem jej zdjęcie, żeby było widać niewidzialny prompter. Redaktor Majewski (z Rzepy) powiedział, że nie warto, bo PiS ma związany z tą mównica perfidny plan.
Stanąłem sobie więc obok redaktora Knapika i czekałem na tego planu realizację. Red. Knapik jest niższy niż w telewizorze. W telewizorze reż trudno zobaczyć jego konwersy. Styl trzeba mieć.
W każdym razie stać na PiS-owskiej imprezie koło redaktora Knapika to +10 do lansu. Ktoś (dobrze wiem kto) wrzucił do Twittera zdjęcie naszej grupki pisząc coś o red. Knapiku, którego słabo na zdjęciu zresztą było widać. Skomentowałem więc, że to mnie widać najlepiej.  Odezwała się na to od lat już wschodząca, choć wciąż młoda gwiazda prawicowego dziennikarstwa – żeby ktoś z obsługi sprawdził, czy alkoholu na imprezę nie wniosłem. Ochroniarze oko na mnie mieli przez cały czas. Zresztą nie tylko na mnie.
Podszedł za to młodzieniec z biura prasowego, żeby powiedzieć, że wcale nas w Dudabusie nie separowali od młodzieżówki. A kierownik od rana go wypytywał, co z tymi dziennikarzami wyprawiali. Prawda była taka, że na początku kazali siedzieć z tyłu, później odpuścili.
Rozmawialiśmy wcześniej z red. Majewskim (z Rzepy) o Ochotniczej Straży Pożarnej. No i red. Majewski ( z Rzepy) nie wiedział, że strażacy mają prawo do wyszynku. Kiedy się dowiedział postanowił założyć OSP. No i wtedy do mnie dotarło, że marszałek Sikorski o własną wieś wystarał się nie tyle z powodów prestiżowych, co, żeby alkohol taniej kupować. Wiemy jaki to oszczędny jest człowiek (jeśli chodzi o jego osobiste pieniądze oczywiście).
Koło red. Knapika stał red. Kolanko. Jak zwykle zadowolony z siebie. Dzień wcześniej rozmawiałem z nie mogę powiedzieć kim, który to zastanawiał się jakie siły stoją za 300polityką, bo nie może uwierzyć, że wszystko finansuje z własnej kieszeni kol. Mężyk (300 zł za hosting). Red. Kolanko wygląda na zbyt zadowolonego jak na osobę, która pracuje za darmo.
Nie mogę powiedzieć kto wysunął dwie teorie na temat finansowania 300polityki. Nie będę ich przytaczał, bo bym wolał, żeby nie były prawdą. A ostatnio mam wrażenie, że większość z tego, co piszę prawdą się staje. I to nie jest dobra informacja.
Perfidny plan PiS-u polegał na tym, że zanim kandydat zaczął przemawiać mównica została wniesiona. Kandydat musiał więc używać prototypowych soczewek kontaktowych Googla.
Kandydat mówił z półtorej godziny. Jak na tego rodzaju przemówienie – bardzo konkretnie, ale nie wiem, czy można mi wierzyć, bo jestem przecież chorym z nienawiści PiS-owcem.
Równocześnie w Białymstoku prezydent Komorowski spotkał się z aktywem urzędniczym. Wygłosił przemówienie, którego odpryski można było obserwować na Twitterze. Przemówienie pan Prezydent ponoć zakończył zwrotem, że idziemy środkiem polskiej drogi. A z przeciwka nadjeżdża Dudabus – skomentował red. Wybranowski. 
Później się okazało, że Kancelaria Prezydenta zarzuciła Kandydatowi, że jego przemówienie było plagiatem programu pana Prezydenta. Ale nie będę na ten temat pisał. To, że śmieszą mnie dowcipy o niepełnosprawnych umysłowo dzieciach nie znaczy, że będę je zawsze powtarzał.

3. Po wszystkim wróciłem do domu, zjadłem śniadanie i pojechaliśmy po mojego brata, z którym na Powiślu zapakowaliśmy mercedesa wyposażeniem mieszkania, które miało pojechać na wieś. Wyposażenie ma pojechać. Później spotkaliśmy się z naszymi kolegami w restauracji Why Thai.
To była moja druga wizyta w tym miejscu. Pierwszy raz, parę miesięcy temu asystowałem koledze Grzegorzowi przeprowadzającemu wywiad z panią poseł Marczułajtis. Pani poseł świetnie się wpisuje w obraz typowej kobiety z Platformy Obywatelskiej.
Kolega Grzegorz gdzieś zniknął w Chinach i to jest zła informacja.
Wtedy, w drugiej części sali siedziała grupa ludzi Platformy, częściowo z zarzutami, częściowo bez.
Tym razem żadnego polityka nie zauważyłem. Usłyszałem za to, że poseł Palikot żebrze o bilety do Opery. Dr Kulczyk kupił sobie lożę, Palikotowi chyba nie wypada, bo aktualnie jest lewicowcem. Swoją drogą ciekawe, co by powiedział jego elektorat, gdyby się dowiedział, że funduje mu bilety na spektakle.

środa, 14 stycznia 2015

14 stycznia 2015


1. Chwilę po tym, jak się obudziłem wyjaśniono mi, że pociąg „Matejko” wyleciał z rozkładu nie dlatego, że trzeba było zrobić miejsce Pendolino, tylko brakło do niego wagonów.
Te, które jeździły musiały być użyte gdzie indziej. Te, które zostały były zbyt wolne, żeby jeździć po CMK.
Pendolino nie zajęło torów.
Zjadło za to kasę. Ciekawe ile za jeden skład Pendolino by można kupić normalnych wagonów. Choć właściwie nie wiem czy ciekawe.

Jaki pożytek z Pendolino ma mieszkaniec podszczecińskiej wsi? Może poczuć dumę oglądając je w 48 calowym telewizorze LCD kupionym na kredyt od Providenta. Naprawdę wielką dumę.

Słuchałem powtórkę jakiegoś programu na TokFM. Prowadzący rozmawiał z panią, która pracowała w jakimś laboratorium którejś z przeznaczonych do likwidacji, przepraszam: wygaszenia kopalni. Pani opowiadała o profitach. Dostaje trzynastkę, z czternastek dobrowolnie zrezygnowały. Podstawę ma poniżej płacy minimalnej. Tylko dzięki bonusom przekracza próg. Pracuje w administracji, więc w przypadku zamknięcia kopalni dostanie trzymiesięczną odprawę. Ale jest w stosunkowo dobrej sytuacji, bo do emerytury brakuje jej tylko kilkanaście miesięcy. Dostanie więc zasiłek przedemerytalny – kilkaset złotych. Jej młodsze koleżanki tak fajnie mieć nie będą. Kiedy nie będzie kopalni, w okolicy właściwie nie będzie nic, więc mają małą szansę na jakąkolwiek pracę.
Górnicy mają lepiej. Choć też nie są to kwoty oszałamiające, bo normalny górnik zarabia u nich mniej–więcej cztery tysiące. Więcej zarabia nadzór. Ci z dołu mają dostać dwuletnie zarobki.
Dziennikarz się oburzył, że inni nie dostają. I zacytował włókniarkę z Łodzi, która wcześniej dzwoniła i mówiła, że jak jej zakład likwidowano, to nic nie dostała.
Pani odpowiedziała, że to nie jest tak, że tylko górnicy dostają, że jak ostatnio były zwolnienia w jakiejś śląskiej spółce kolejowej (nie zapamiętałem jakiej), to wszyscy zwalniani dostali odprawy w wysokości trzyletnich zarobków. Wszyscy. Pracownicy biurowi też.
Dziennikarz zacytował na to emerytkę z Warszawy, która powiedziała, że ma jakąś małą emeryturę i nie chce, żeby z jej podatków dawać pieniądze na górników.
Ciekawe co będzie, kiedy kopalnie pozamykają, a importowany węgiel pójdzie w górę. Pani emerytki może wtedy nie być stać na prąd zużywany przez jej telewizor i nie będzie mogła już oglądać „Szkła kontaktowego”.

Po tym jak zobaczyłem redaktora Durczoka złorzeczącego na rząd w obecności redaktora Kuźniara mam podejrzenia graniczące z pewnością, że w całej kopalnianej zadymie chodzi o coś zupełnie innego. I nie wiem o co. I to jest zła informacja.

Bo – tu użyję modnego ostatnio słowa – hejt na górników, kanały, którymi do mnie dociera wygląda na robotę niezłej agencji PR.

2. Teatr Wielki Opera Narodowa w łaskawości swojej w końcu zapłaciła mi za krzyżówkę, którą przygotowałem do druku wydanego z okazji wystawy o Dygacie. Poszedłem więc do sklepu „Perełka” by kupić ogórki kiszone i kabanosy dębowe. Kiedy kupujemy kabanosy dębowe ludzie patrzą na nas dziwnie. Są najtańsze i prawdopodobnie zrobione z czegoś dziwnego. Koty je uwielbiają, choć już coraz mniej. I to jest zła informacja.
Po drodze wpadłem do Faster Doga. Zaczęli sprzedawać jedwabne szaliki Knightsbridge. Chciałem się z nimi podzielić wrażeniami z oglądania „Watahy”. Pawełek oglądał jeden odcinek. Przedostatni. Nie pozwolili mi narzekać na film, bo spora część aktorskiej ekipy to ich klienci. Pawełek oglądał odcinek, żeby zobaczyć, czy Topa ma buty. Znaczy – pewnie aktor Topa kupił frye'e.

Przyszedł klient oglądać biżuterię. Powiedział, że nosił srebro, później złoto i teraz chce wrócić do srebra. Przymierzył, nie kupił, poszedł. Razem z Pawełkiem rozpoznaliśmy w nim funkcjonariusza państwowego. Ja stawiałem na MSW, Pawełek miał podejrzenia, że jakieś służby specjalne.
Patrycja się dziwiła – po czym rozpoznajemy. Pan był ogolony na łyso, w garniturze, płaszczu – to było ok. Buty miały zdarte obcasy. Więc pan nie z biznesu. Gdyby był z biznesu, miałby na tyle dużo par, że nosił by do szewca. Do tego jakoś tak się ruszał, że czuć było szeroko rozumiane MSW.
Kiedyś latem, kiedy do nich przyszedłem palili na schodach sklepu. Zobaczyłem przez okno, że w lombardzie są cywilni policjanci. Pawełek natychmiast się zgodził. Patrycja też się dziwiła po czym poznajemy. Ale jak policjanta po cywilu nie rozpoznać.

Wracając do domu wpadłem na pocztę. Policja ze Świebodzina przysłała pismo, że umarza dochodzenie w sprawie uszkodzenia samochodu Nissan Navara na szkodę firmy Nissan Sales Central & Eastern Europe.
Jestem wielbicielem świebodzińskiej Policji. Są szybcy. Jak się da, to włamywaczy w miesiąc złapią, jak się nie da, to w dwa dni umorzą.
Na poczcie wciąż można kupić kieszonkowe kalendarze ze św. Janem Pawłem II.

3. Korespondowałem na Twitterze z Parlamentem Europejskim. Dało się obejrzeć przemówienie przewodniczącego Tuska, dało przewodniczącego Junckera. Nie dało dyskusji. Parlament tłumaczył, że ma jakieś techniczne problemy.
W końcu ktoś wrzucił na youtube przemówienie Andrzeja Dudy. Niezłe muszę przyznać. Gdybym wiedzę o polityce czerpał z amerykańskich filmów byłbym przekonany, że od jakiegoś czasu nad kandydatem Dudą pracuje grupa mistrzów od retoryki.
Informacje o polityce czerpię z innych źródeł, więc bliższy jestem stwierdzenia, że kandydat Duda to samorodny talent.
Fakty TVN, które oglądałem nie dał piętnaście sekund z przemówienia przewodniczącego Tuska, nie wspomniały o tym Dudy. Było za to o proboszczu, który nazywał wikarego cha. i cha. (cokolwiek by to miało znaczyć).

W „Kropce nad I” redaktor Olejnik rezonowała z profesorem Niesiołoswkim. Wydawało mi się, że jestem na tyle uodporniony, że red. Olejnik nie uda się mnie zniesmaczyć. Myliłem się. I to jest zła informacja.



sobota, 20 grudnia 2014

19 grudnia 2014



1. Obudziłem się w stanie nie najlepszym. Zbyt wcześnie. Moment po tym, kiedy przestałem być pijany. Pierwsza myśl – co ja wczoraj robiłem? I przerażenie. Byłem u amerykańskiego ambasadora. Tak się spiłem? Co ja tam mogłem wyprawiać. Zawał serca. 
Bogu dzięki, że sobie szybko przypomniałem, że później byłem na Samsungu. Cudowne uczucie ulgi.

Więc dzień, mimo kaca (z tych ogłupiających) – rozpocząłem w dobrym humorze. Zawiozłem Bożenę do pracy. I wpadłem na chwilę do SOHO. W ThinkTanku ponabijałem się przez chwilę z nieobecnego ThinkTanku kierownika Rabieja. Który znowu w dalekiej Azji spędza grudzień. Ponabijałem się, że w przyszłym roku, po wyborach i po zmianach w radach nadzorczych publicznych spółek jego zwyczaj będzie musiał zostać zawieszony.

Strasznie dużo ludzi jest z powodów poza światopoglądowych zainteresowanych by obecny układ dalej funkcjonował. I to jest zła informacja.

2. Pojechałem do Opery. Człowiek, który zaprojektował dwa blokujące się ronda między Tamką a Świętokrzyską powinien tamtędy jeździć codziennie do pracy. Albo lepiej gdzieś tam mieszkać. Choć z drugiej strony te kamienice są naprawdę niezłe.
Więc może lepiej zostawmy pomstę sile wyższej.
W Operze podpisałem umowę. [To ja zrobiłem krzyżówkę w niby gazecie rozdawanej na Dygacie]
[Piszę to, bo nie zostałem pod nią podpisany][zresztą też miała nieco inaczej wyglądać]. I odebrałem autorskie egzemplarze albumu, który zaprojektowała Bożena.
W związku z tym, że w końcu został wydrukowany czuję pustkę. Powstawał chyba z pięć lat. I kolega Olszański (nie mylić z innym Olszańskim) już do mnie nie dzwoni, żeby zapytać, czy wiem przypadkiem, kiedy będzie wydrukowany. O dzwonił z różną częstotliwością przez jakieś trzy lata.

Dyrektor Opery Dąbrowski jeździ BMW 750, długą. A mówi się, że w kulturze ludzie mają się niedobrze. Swoją drogą przy kosztach Opery, mógłby kupować taką 750 co miesiąc – i nikt by nie zauważył. W końcu ktoś by zauważył, bo nie byłoby ich gdzie parkować. Bo generalnie w okolicach Teatru Wielkiego nie ma gdzie parkować i jest to zła informacja.


3. Z pomocą Pawełka z Faster Doga pojechałem odebrać audi TT. Jadąc do Audi na Połczyńską kontynuowaliśmy dyskusję o upadku znanego nam świata. Tym razem koncentrując się na motoryzacji. Nie mogłem się zgodzić z Pawełkiem, który twierdził, że dzisiejsze samochody muszą być gorsze niż kiedyś. I to uzasadniał. Że globalizacja i że liczenie kosztów.
Wracał TT. Kiedy wysiadł, to się zachwycał. Ale, żeby wyszło na jego – znalazł jakąś wajchę od fotela identyczną jak w Passacie jego Szanownej Małżonki.

TT jest w środku piękna. W znaczeniu bardziej koncepcyjnym niż estetycznym. Estetycznie też jest super, ale nie o to chodzi. Wirtualny kokpit, czyli, to że w miejscu zegarów jest ekran, który wyświetla to co trzeba i jak trzeba znaczy, że nie ma go na środku. Tam są nawiewy, w których zmieszczono sterowanie klimatyzacją.

Wieczorem wziąłem się za odsłuchiwanie nielegalnie poczynionych przez redaktora Rachonia nagrań z przesłuchania prezydenta Komorowskiego w procesie redaktora Sumlińskiego.
To było bardzo nieprzyjemne doświadczenie.
Po namyśle postanowiłem nie pisać dlaczego. I może to jest zła informacja.