Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Tomasz Piątek. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Tomasz Piątek. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 11 maja 2020

9 maja 2020


1. Urodziny nie są moim ulubionym dniem w roku. Zdecydowanie wolę czas je poprzedzający. Zresztą podobnie mam ze świętami – kiedy już się zaczną to wiadomo, że zaraz się skończą. I to jest zła informacja.
Rok temu świętowałem w trasie między San Francisco a Reno. Dwa lata temu zorganizowałem imprezę w Beirucie. Trzy lata temu – nie pamiętam, Cztery – w Kanadzie, pięć – w ciszy wyborczej, osiem w barze Tektura – tym, którego miejsce zajął Kraken. Wtedy kolega z harcerstwa ofiarował mi książkę z dedykacją Jarosława Kaczyńskiego. To była pierwsza taką dedykacja. Drugą dostałem już osobiście. W „Porozumieniu przeciw monowładzy” książce, dzięki której – muszę przyznać – sporo zrozumiałem z dzisiejszej rzeczywistości.
W międzyczasie była jeszcze jedna impreza. Urządziłem proszony obiad. Głównym daniem były krewetki z pomidorami. W pewnym momencie się okazało, że osiemdziesiąt (około) procent męskiej części gości zadziwiająco długo na balkonie pali papierosy (w tej grupie również kilku niepalących). Wyszedłem na balkon, by sprawdzić co się dzieje. Wszyscy w milczeniu podglądali sąsiadkę z przeciwka.To właściwie połowa historii. Drugiej nie napiszę. I to jest zła informacja.

2. Przyjechał Piotr z kolegą swoim Mrówą i Dyziem. Dyzio to wilczarz – chart irlandzki. Wilczarz, czyli pies na wilki. Naprawdę wielki pies. Dyzio jest młody, sprawia wrażenie nie do końca pozbieranego. No i jest chartem. Piotr opowiadał, jak rzucił się w pogoń za sarną, dogonił ją (nie był to dla niego jakiś specjalny problem) przewrócił, po czym dokładnie wylizał i porzucił. Sarna wstała i poszła w swoją drogę. Pewnie nie opowiadała kolegom, co ją spotkało, bo i wstyd, i pewnie by nie uwierzyli.
Dyzio się wyraźnie nudził. Brakowało mu kogoś do zabawy. W końcu zaległ w trawie i zaczął drzemać.
Nie wiedzieć czemu przypomniał mi się „Dreamcatcher” Kinga i Duddits z jego niepasowaniem do świata i jednym celem życia. (Najstarszy Analityk Szacki powinien wiedzie o co mi chodzi, bo zawsze występuje z kolekcją książek Kinga w tle.) Więc z Dyziem jest tak samo. Jego wielkość, potencjalna krótkość życia, chorowitość, niepozbieranie straci znaczenie, kiedy się pojawi wilk zły. Dyzio stanie się wtedy sobą i sprawi mu łomot.

Zasadniczo, to Piotr przyjechał by zobaczyć co udało mi się odkuć w stodoło-stołówce. Ale kiedy już zobaczył, namówił mnie, byśmy się zajęli zbieraniem drewna zalegającego przy płocie. Pocięciem i zbieraniem. Wydawało mi się, że to będą resztki po ściętej rok temu suchej sośnie i parę kawałków akacji. Wyszło tyle, że musiałem pożyczyć od sąsiada Tomka Renatę, której skrzynię w całościśmy zapełnili. I to jest zła informacja, bo wciąż to czuję, W rękach, plecach, nogach. Zajmowanie się drzewem lepsze efekty daje niż siłownia. (Zgaduję bo nigdy z siłownią nie miałem na poważnie do czynienia).

3. Pisarz Piątek odkrył, że przy Baltic Pipe będzie pracować ta sama firma, która pracowała przy Nord Stream 2. W sumie, to powinienem napisać Tomasz Piątek bajkopisarz z Pruszkowa. Wciąż przeżywam lekturę ostatniego jego dzieła tego autora. Dzieła poświęconego Prezydentowi. Głupie to strasznie i byle jak zrobione. Gdyby się znalazł jakiś adwokat – mógłbym pozwać bajkopisarza z Pruszkowa Piątka i jego wydawcę. Wydałem na to dzieło ze cztery dychy, a autorom (jako drugi występuje właściciel wydawnictwa Marcin Celiński) nie chciało się nawet sprawdzić kiedy ogłoszono decyzję o starcie w wyborach.
W każdym razie tylko jedna firma dysponuje technologią układania podmorskich rurociągów. I ta firma przestała układać Nord Stream, za to zacznie układać Baltic Pipe. Obawiam się, że nie jestem w stanie wymyślić jakie wnioski z tego wyciągnie bajkopisarz z Pruszkowa Piątek. I to jest zła informacja, bo mam się za człowieka o szerokich horyzontach.

środa, 20 lipca 2016

18 lipca 2016


1. eGazety przywróciły mi względną przyjemność porannej prasówki. Przeglądając tygodniki wybieram teksty, które powinienem później przeczytać. Później ich nie czytam. I to jest zła informacja. Zasadniczo czytanie prasowych tekstów sprowadza się u mnie do leadu i autora. Nie chce mi się czytać więcej, bo wydaje mi się, że wiem, co będzie dalej. Hoduję gdzieś nadzieję, że się mogę mylić.

2. Od nie pamiętam ilu lat [przynajmniej pięciu] kładę parkiet w górnym salonie, choć zasadniczo powinno się udać zrobić to w dni cztery. Tym razem postanowiłem się zawziąć i skończyć. Zacząłem po śniadaniu – koło południa. Kładłem z przerwą na obiad do wieczora. W jodełkę. Po nie pamiętam ilu latach [przynajmniej pięciu] wpadłem na pomysł racjonalizatorski, żeby pudełka z klepkami [są prawe i lewe] układać zgodnie z kierunkiem układania.
No dobra, nikt, kto nie układał parkietu w jodełkę nie zrozumie o co mi chodzi. I to jest zła informacja, bo jest to usprawnienie na miarę wynalezienia koła.

3. Układając słuchałem radio. Internetowo. TokFM. Słucham TokFM, bo lubię, kiedy radio gada. Najpierw był program „Połączenie” [chyba] o zagranicy. Niezły. Pod warunkiem, że się weźmie poprawkę na poglądy prowadzącego. Media w Polsce wymagają brania poprawki. I to jest zła informacja. Później była audycja redaktora Najsztuba, który najpierw dziwnym głosem czytał tzw. prawicową publicystykę. Później, razem z red. Piątkiem [chyba tak się on nazywa] czytali religijną poezję. To właściwie fascynujące, że ktoś [red. Piątek – o ile tak się on nazywa], kto w niegdyś najpoważniejszym polskim dzienniku wypowiada wojnę Ministrowi Obrony Narodowej w przerwach w tej wojnie występuje w niezbyt wysokich lotów programie satyrycznym.
Zresztą podobnie jest z redaktorem Najsztubem, który w pewnym momencie zaczął mówić, że na pewno jest na jakiejś liście proskrypcyjnej. Nie jest.
Redaktor Najsztub dekadę temu był moim szefem. Jego wywiady uchodziły wtedy za wybitne. Ciekawe kto dziś – poza mną – to pamięta.

Wieczorem się przełączyłem na PolskieRadio24. Trafiłem na audycję, w której redaktor Niziołek rozmawiała z trzema znanymi blogerkami. Było cieżko.
Coś się dziwnego stało i telefon sam się przełączył na Tok FM, w którym Wiktor Osiatyński rozmawiał o sporcie z redaktorem Wierzyńskim. No i zostałem przy tym programie. Chyba jestem już stary.