Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Tomasz Skory. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Tomasz Skory. Pokaż wszystkie posty

piątek, 17 lipca 2015

16 lipca 2015


1. Spałem słabo, choć łóżko było zadziwiająco wygodne. Dzień – jak to w szpitalu – zaczął się o szóstej rano. Pobrano mi krew, zrobiono zdjęcie klatki, próby uczuleniowe, wbito wenflon, w mięsień zastrzyk, w żyłę zastrzyk, dwie kroplówki. Uwielbiam być zaopiekowany.
Zostało mu to po dwóch doświadczeniach z dzieciństwa. Po tym, kiedy się obudziłem na intensywnej po zatruciu tlenkiem węgla. Swoją drogą na pomysł żeby jedenaście piecyków gazowych (nazywanych naonczas junkersami) podłączyć do jednego przewodu kominowego to chyba tylko za późnego Gierka można było wpaść. No i drugie, czyli kiedy dwa szpitale nie mogły zdecydować, czy mam żółtaczkę niepotwierdzoną czy niewykluczoną i miotały mną jak piłeczką w tym dziwnym tenisie bez siatki dla biznesmenów. Chyba na s. Nie, nie scrable.
Jeździłem od izby przyjęć do izby przyjęć i robiło się mnie coraz mniej. Squasch, mówiłem, że na s.
Kiedy w końcu postanowiono, że jeżeli żółtaczka jest niepotwierdzona i mnie z niej zaczną leczyć, to jeżeli się przy okazji nią zarażę, to mnie przecież wyleczą. To było tak dawno, że jeszcze nie było wenflonów. W dugim tygodniu chciano mnie kłuć w stopy. Wyglądało to nieźle, ale na narkomana wyglądałem zbyt młodo. Po tym doświadczeniu kroplówki mi się dobrze kojarzą. Wtedy leżałem u dr Anki, przemianowanej później na Jana Pawła II. No i były karaluchy. Tłukliśmy codziennie przed snem 100. Taki czyn społeczny.
Teraz są wenflony i nie ma karaluchów. Jest też wifi. Bardzo mi się tu podoba. I to jest zła informacja.

2. Pani poseł Witek udzieliła wywiadu red. Kondzińskiej. Do obu pań mam słabość. Pani Poseł mówi piękną polszczyzną. Pani Redaktor wzięła udział w kampanii. Stanęła za Dudą w miejscu Kaczyńskiego.
Pani Poseł opowiedziała o bibliotecznym zbiorze zastrzeżonym, że były tam przedwojenne gazety i że stamtąd się dowiedziała o pakcie Ribbentrop–Mołotow i o Katyniu. Co trzeba mieć w głowie, żeby nie zrozumieć, że teksty o Katyniu i pakcie były w zbiorze zastrzeżonym? Nie wiem, ale chyba nie chcę trepanować czołowego reportera RMF-u.
Nawet mi smakował obiad. I to jest chyba zła informacja, bo normalnie wszyscy narzekają na szpitalną kuchnię.

3. Korzystając z okazji zacząłem czytać przywiezionego mi wcześniej przez red. Pertyńskiego szpanerskim lexusem – tak, ten samochód jest szpanerski – płk. Górnickiego. „Teraz można”.
Wspomnienia z czasów, kiedy był doradcą generała Jaruzelskiego.
Czytam i chylę czoła. Pan Pułkownik manipuluje czytelnikiem w naprawdę wybitny sposób. Pół roku temu nie widziałbym tego tak jak dziś dokładnie. I to jest zła informacja.


czwartek, 2 lipca 2015

2 lipca 2015


1. Wstałem. Poszedłem po bułki. Bożena podrzuciła mnie pod palmę i pojechała do Berlina. W pracy przysłuchiwałem się spotkaniu kilkunastu ważnych ludzi rozmawiających na ważny temat. Wśród nich był prezydent obywatel Jóźwiak. Niestety bez swojego wiernego dyrektora Zydla.
I to jest zła informacja, bo dyrektora Zydla jeszcze nigdy nie widziałem służbowo.

2. Redaktor Skory napisał o ostatniej spotkaniu Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Że nieobecność na niej #PAD to niezręczność, błąd, złe świadectwo etc. Zacząłem na ten temat dyskutować z red. Piaseckim tłumacząc, że to nie do końca tak. Już miałem wytoczyć jakieś poważne armaty, kiedy się okazało, że to jednak nie on ten tekst napisał, tylko red. Skory.
I to jest zła informacja, bo z całym szacunkiem dla red. Skorego – wyżej cenię red. Piaseckiego, więc taka pomyłka jest dla mnie jeszcze mniej wybaczalna.

3. Wieczorem poszedłem na chwilę do Krakena, gdzie pogadałem chwilę z kolegą Olszańskim. [Nie mylić z red. Olszańskim] Właściwie nie gadałem zbyt wiele, bo kolega Olszański rozmawiał z red. Pereirą.
Zanim kolega Olszański przyszedł, pewien człowiek podziękował mi za to, że w Negatywach opisywałem Krakena, bo dzięki temu Krakena odkrył. Znaczy pisanie Negatywów ma jakiś sens.
Kolega Olszański udał się do Płocka, a my z red. Pereirą na Palcyk. Gdzie w Szarlocie zaczęliśmy omawiać politykę informacyjną jednej z opozycyjnych partii, która ma wielkie szanse na przejęcie władzy. Mówiłem red. Pereirze, że partie polityczne powinny brać przykład z korporacji i zatrudniać fachowców zamiast działaczy, bo działacze grają na siebie.
Gadaliśmy, aż zaczepiły nas trzy panie siedzące przy stoliku obok, które koniecznie chciały wznieść z nami jakiś toast. A później jedna z nich się do nas dosiadła i zaczęła robić badania do swojej pracy doktorskiej. Socjologia to jednak paranauka. Polegająca na opisywaniu rzeczywistości maksymalnie skomplikowanym językiem.
Redaktor Pereira podejrzewał, że panie próbowały nas podrywać. Ja tego nie zauważyłem i to jest zła informacja. Nie dlatego, że byłbym jakoś zainteresowany, tylko, że powinno się takie rzeczy widzieć.

Kiedy wróciłem do domu zgasło światło. Na chyba godzinę. Dobrze, że jest pełnia, bo by nic nie było widać.  

czwartek, 9 kwietnia 2015

8 kwietnia 2015




1. No i po świętach. W „Newsweeku” nazywanym przez jednego z pracowników tej redakcji „Postępowcem Polskim” podejrzanie mało antypisowski tekst o SKOK-ach. Może dlatego, że z Krzymowskim pisał go red. Cieśla, który zbyt długo funkcjonuje na rynku, żeby iść w hunwejbinizm jak jego co poniektórzy koledzy.
Dalej wywiad z ministrem Kamińskim. Nie przeczytałem. Ale się przez chwilę zastanawiałem dlaczego o dlaczego z nim akurat rozmawiać o Smoleńsku.
Wszystko się wyjaśniło rano. Najpierw tekst o nowych stenogramach na stronie RMF. Chwilę później w radio min. Kamiński, który nie znał oczywiście treści. Oczywiście. Ale musiał ukończyć sześć kursów szybkiego czytania, bo tylko rzucił przed wejściem do studia okiem, a już mógł z tezami dyskutować.
Ministra zostawmy. Robi to, za co bierze pieniądze. W stylu, dla którego został – jak rozumiem – został wybrany.
Zajmijmy się radiem RMF, które najpierw puściło mocny tekst, później – kiedy prokuratura zarzuciła manipulowanie treścią („Dla przykładu podam, że materiał ten zawiera przedstawienie dwóch wypowiedzi bezpośrednio po sobie, nadając im określony kontekst, w sytuacji gdy w stenogramie biegłych pomiędzy tymi wypowiedziami znajduje się dodatkowo kilka innych wypowiedzi.”) powieszono na stronie cały stenogram.
Ci, którym się chciało go przeczytać mogli zauważyć, że się zupełnie nie trzyma kupy. Bo raczej mało prawdopodobne by większość rozmów w kabinie pozbawiona była logicznego sensu.
Biegli (jak się później okazało – biegły) się upiera, że wszystkie dźwięki pochodzą z kabiny.
Wystarczy to wziąć w nawias – i nagle rozmowy w kabinie nabierają sensu. Niestety w ten sposób upadła by większość sensacyjnych tez. Tez tak chętnie podjętych przez zagraniczne media.
Wygląda na to, że prokuratura nie publikowała tych stenogramów, gdyż miała wobec ich mieszane uczucia. Na dziennikarzy RMF wszyscy się rzucili. Ci, się zaczęli bronić.
Złą informacją jest, że robili to w stylu Sylwestra Latkowskiego.

Jak zauważył – nie powiem kto, bo wystarczająco dużo mówi ryzykownych rzeczy pod nazwiskiem – czasy takie, że puszczanie wrzutek jest normalne, czyli jeśli nie RMF, to puściłaby konkurencja. Ale dodawanie do tego jakiejś ideologii jest żenujące.

2. W połowie dnia zadzwonił do mnie kolega, który zupełnie nie ma nic wspólnego z polityką. Znaczy się nie interesuje. Chyba nawet „Kropki nad I” nie ogląda. Powiedział, że od rana w telewizji te stenogramy. I, że to zupełnie jak w „Służbach Specjalnych”. Jak z „przekaziorem”.
Jak zauważył kiedy indziej cytowany wcześniej nie powiem kto – to fascynujące, że „Służby Specjalne” współprodukowała TVP Juliusza Brauna.

Choć może mam wyjaśnienie dlaczego tak mało w tym filmie słychać. Ktoś w ostatniej chwili zobaczył, co się święci i postanowił ratować co się da. Sprawdziłem. Nie nazywa się Artymowicz. I to jest zła informacja – bo gdyby to nazwisko mignęło w napisach końcowych – wszystko by było jasne.

3. Chińska pilarka spalinowa z Tesco odpaliła od razu. Pociąłem trochę akacji i od razu zrobiło się ciepło.
Fakty TVN grzały stenogramy. Dla czystości przekazu pominięto znak zapytania, który biegły postawił przy literkach określających gen. Błasika. Czyli było tak: w ekspertyzie, do której najwyraźniej niezbyt przekonana jest Prokuratura, biegły przypisuje słowa gen. Błasikowi zaznaczając, że nie jest pewny, że to mówi gen. Błasik. A w materiale red. Skórzyńskiego jest to sprzedane jako fakt.
Rozumiem, że nikt normalny nie będzie tego sprawdzał. No, może jedynie pani generałowa. Ale kto ją tam będzie traktował poważnie. Zresztą nawet jak by się zaczęła awanturować, to i tak wszyscy pomyślą, że po prostu nie daje złego słowa na męża powiedzieć.

Po raz trzeci zacytuję nie powiem kogo: to niesamowite, że prywatnie – rozsądni i mili ludzie, zawodowo – nie czują żadnej odpowiedzialności za to, co robią. 
I to jest generalnie zła informacja.