Pokazywanie postów oznaczonych etykietą V40 D2. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą V40 D2. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 9 czerwca 2015

9 czerwca 2015


1. Wstałem. Poszedłem do apteki, Połowa moich leków wyleciała listy refundowanych. I to jest zła informacja. Kupiłem bułki i sok pomidorowy. Nie bójmy się tego słowa – na kaca. Przyjechał redaktor Pertyński. Wymieniliśmy się samochodami. Za volvo dostałem BMW. To samo, co wcześniej. Czyli się opłacało.

2. Między dziesiątą a dwunastą miał przyjść pan od piecyka. Przyszedł kwadrans przed dwunastą. Znaczy przyszło dwóch panów. Przegląd pieca miał kosztować 250 złotych. Kosztował 650. Zdarza się. Do tego łazienka zrobiła się brudna. No i jeszcze panowie zapomnieli klucz płaski, wkrętak i imbusa.
Generalnie kolejna nauczka. Lepsze jest wrogiem dobrego. Przez 12 lat nie robiliśmy przeglądu pieca i nic się złego nie działo. Prawie, bo ostatnio się zaczął wyłączać. Ale dało się przeżyć. 
A tak, to i 650 zł w plecy i sprzątać trzeba. Bez sensu.
[jeżeli ktoś nie zauważył – to była zła informacja]

3. Byłem tu i tam. Na koniec wylądowałem w Krakenie w doborowym towarzystwie. Złą informacją jest, że poza mną i doborowym towarzystwem było też piwo. Za dużo piwa.
Obejrzeliśmy przedostatni odcinek „Gry o tron”. Jakoś nie mogę uwierzyć, że ta seria się kończy, bo wciąż mam wrażenie, że się jeszcze nie zaczęła.
Za to, za dwa tygodnie „True detective”.  

8 czerwca 2015


1. Najpierw była burza. Przed piątą. Było już jasno. Piorun walnął w coś blisko ale nie było widać szkód. Wstaliśmy, pozamykaliśmy okna, bo mimo doświadczenia wciąż otwieramy dolne połówki, gdybyśmy robili to z górnymi – nie byłoby niebezpieczeństwa powodzi.
Wyszedłem na pole zobaczyć czy równo leje. Okazało się, że kot Pawełek siedzi pod Suburbanem. Znaczy siedział przez chwilę, później czmychnął. Na szlafrok naciągnąłem przeciwdeszczowe coś z Ikei (bardzo dobra rzecz, gdyż ma wszyte odblaski, czyli chroni przed deszczem i mandatem za nie manie odblasków) i udałem się w celu odnalezienia kota Pawełka.
Siedział pod bocznymi schodami i darł mordę. Wywlokłem go stamtąd i zaniosłem dodom. Koty nie psy, nie potrafią się z wody otrząsnąć. Bożena wytarła kota Pawełka w ręcznik i poszliśmy spać. Złą wiadomością jest, że takie spanie na dwa razy jest bez sensu.

2. Wstałem na „Kawę na ławę”. Występował poseł Szejnfeld, więc nie chciało mi się oglądać. Pan Czarzasty występował w koszuli z krótkim rękawem, co warte jest zaznaczenia.
Niedziela wyjazdowa jest bez sensu. Większości planów się nie realizuje. Najpierw próbowałem wyprostować akacje, które burza powykrzywiała. Z miernym efektem, dopiero obcięcie gałęzi nieco pomogło. Nieco.
Zauważyłem dziwnego ptaszka. Wielkości wróbelka, z w pewien sposób pomarańczowym ogonem. Posadziłem wierzbę. Przesadziłem jeżyka. I ruszyliśmy. Z takich, czy innych powodów spieszyło się nam do Warszawy. Nagle się okazało, że V40 z najsłabszym dieslem zadziwiająco dobrze daje sobie radę. O ile czas potrzebny do uzyskania prędkości przejazdowej jest dość spory, to kiedy już jedzie – to jedzie. Udałoby się nam dojechać w rekordowym czasie, żeby nie to, że z jednej strony ktoś, kto projektował odcinek między Łodzią a Warszawą nie wpadł na to, że Polacy mają samochody, z drugiej – że Polacy mający samochody nie nauczyli się nimi jeździć. Na przykład nie mają zwyczaju patrzeć we wsteczne lusterka.

3. Wieczorem wpadł kolega. Przyniósł flaszkę z orłem. Później przyszedł sąsiad. Gadali do pierwszej w nocy. Po angielsku. I to jest zła informacja, bo mój angielski jest zdecydowanie niewystarczający do tego, żebym brał aktywny udział w takich dyskusjach.
Pozytyw taki, że się dowiedziałem ilu mieszkańców ma wyspa Man.  

niedziela, 7 czerwca 2015

6 czerwca 2015




1. Obudziły mnie dziwne dźwięki. I nie były to странные звуки z czytanki o Артекe. Miśka postanowiła zjeść upolowanego Bóg wie kiedy wróbelka. 15 centymetrów od mojej głowy. W łóżeczku. Załadowałem ptaka na tablet i wyrzuciłem jak najdalej. Miśka była przez chwilę niepocieszona, w końcu ptaka znalazła. Ale już nie wniosła go łóżka. Pobawiła się nim chwilę i dała sobie spokój.
Koty polują na myszy, Miśka – skutecznie – na ptaki. Nie interesują ich muchy. I to jest zła informacja.

2. Zasnąć już nie mogłem. Wziąłem się więc za przeglądanie tajmlajnów. Redaktor Olejnik postanowiła pojechać redaktora Pereirę. Napisała do „Gazety” kuriozalny tekst – wyliczankę pytań, jakich redaktor Pereira nie zadał Prezydentowi Elektowi. Od razu pojawiły się pomysły zbiorów pytań, jakich redaktor Olejnik nie zadała prezydentowi Komorowskiemu, premierowi Tuskowi etc.
Redaktor Olejnik coraz bardziej w swoim odklejeniu przypomina mi Daniela Passenta. Ciekawe kiedy skończy prowadząc raz w tygodniu czterdziestominutowy program w „Superstacji”. Będzie tam zapraszać Janusza Palikota, Romana Giertycha, Michała Kamińskiego i prof. Niesiołowskiego.
Wstałem, w TVN24 występował Cyfrowy Szogun. Uważam, że nie powinien już chodzić do programów, gdzie razem z nim występuje jakiś przedstawiciel młodzieżówki PO. To już nie ta liga. A tak, mamy do czynienia z normalnym marnowaniem czasu. I to jest zła informacja.

3. Odpaliłem kosiarkę i pojechałem w park. Kosząc słyszałem dźwięczące mi w głowie ostatnie słowa z tekstu red. Dąbrowskiej o prof. Szczerskim: „W PiS mówią, że razem z Andrzejem Dudą, zwolnieni ze smyczy prezesa, będą budować w Dużym Pałacu zaplecze dla wyważonego elektoratu PiS, który oddycha z ulgą, gdy partia chowa Antoniego Macierewicza czy Krystynę Pawłowicz. Z pozycji prezydenckich trudno podejmować taką działalność, ale Krzysztof Szczerski mówi, że odkrył w sobie ostatnio nową pasję – koszenie trawy: –Wtedy rozmyślam o wszystkich problemach, które muszę wykosić, i osobach, które stoją na drodze do moich celów.
Tak, to prawda, zza kierownicy kosiarki dużo łatwiej zobaczyć rozwiązania. Chyba, że spadnie pasek klinowy. Wtedy z analiz strategicznych nici.

Pojechaliśmy z Bożeną do Niedźwiedzia, miejscowości, w której odbywają się zawody drwali. Również w rzeźbieniu piłą spalinową. Bożena chce kupić jakąś trzymetrową rzeźbę. Nie było pana od rzeźb. Prawie zapisałem do niego numer telefonu. Prawie.
Wycieczka miała sens, bo znalazłem dwa rozwiązania problemu ze skrzynią biegów w Suburbanie. Pierwszy – kuzyna mechanika Pawliszyna, który sprowadza klasyki ze Stanów i nauczył się naprawiać automaty, bo nie mógł znaleźć nikogo, kto by je odpowiednio naprawiał. Drugim rozwiązaniem jest Tahoe, które wypatrzyłem na przydrożnym szrocie. Z ponoć zdrową skrzynią.
W Mostkach koło burdelu koło kościoła otwarto pizzernię.
Na największym w Polsce BP zatankowałem V40. Znowu wszedłem do Carrefoura. I znowu nic ciekawego nie znalazłem. Mógłbym się już nauczyć.

Kosiłem jeszcze trochę, tym razem z drugiej strony domu. Liczba kamieni, które wylazły z ziemi na skutek działań panów kopaczy uniemożliwiła mi intelektualne wykaszanie problemów. I to jest zła informacja.

czwartek, 4 czerwca 2015

4 czerwca 2015


1. Rano przyszedł kurier i przyniósł maszt. I flagę. O dokładniej: Aluminium Fahnemast (Inklusive Deutschefahne). Ich muß sprawdzić, czy poza Polnische Fahne jest auch Deutschefahne.
Później przyszedł listonosz i przyniósł ruter, który kupowałem od zeszłego sierpnia.
Odwiozłem Bożenę seatem do pracy. Prawie 200 kilometrów i wskazówka, która spadła o 1/8 baku. Wskazówka oczywiście nie jest specjalnie miarodajna, ale już widać, że auto po mieście na zbiorniku zrobi ponad 1000 km. To i wielkość bagażnika robi z Toledo wymarzony samochód taksówkarza. Znaczy, wymarzonym raczej będzie skoda Rapid, ale jakiś ekscentryczny taksówkarz może się marzyć o Toledo. Hiszpańska precyzja, niemiecki temperament.

Odwiozłem seata do Seata. Przejąłem od redaktora Pertyńskiego BMW 640d i pojechaliśmy do Volvo. W Volvo zamieniłem parę słów ze Stanisławem, ale był za bardzo zakręcony na to, żeby prowadzić z nim rozmowy na temat inny niż impreza, którą organizował. I to jest zła informacja. Przejąłem od redaktora Pertyńskiego V40 D2 i się rozjechaliśmy.

2. „Gazeta Wyborcza” piórami dwóch krakowskich asów zajęła się Wojtkiem Kolarskim. Powstał demaskatorski tekst o tym, że Wojtek jest niedorajdą/szarą eminencją. Niepotrzebne skreślić.
Wojtek jest tak podejrzaną postacią, że aż Jan Rokita odmówił na jego temat komentarza. Czekam na to, aż jakiś dziennikarski mistrz zajmie się mną. Jest o tyle łatwiej, że nie mam trzech córek, więc powinno się udać nie pomylić ich imion.

Wpadłem na blogera Rybitzky'ego. Towarzyszył mi w spacerze do szewca. Szewc wziął ode mnie siedem dych. Jak żyć panie premierze. Poszliśmy do Beirutu narzekając, że nie ma słabych piw. W Beirucie kolega Krzysztof postanowił ewangelizować blogera Rybiyzky'ego i zaserwował mu Księżniczkę. Księżniczka, za którą osobiście nie przepadam to ponoć arcydzieło sztuki piwowarskiej. W każdym razie ma wielbicieli na całym świecie, którzy wpadając do Beirutu dziwią się, że można ją tu dostać. Do tego z beczki.

Wróciłem do domu i zacząłem obserwować efekty wtorkowej „Kropki nad I”. Redaktor Olejnik zmanipulowała wypowiedź Prezydenta Elekta, podrzuciła taką prezydentowi Biedroniowi, który złapał haczyk i poleciał. Najlepsze, że redaktor Olejnik prawdopodobnie nie zauważyła, że wypowiedź manipuluje. Za to, poprawiła sobie coś z ustami.
Trzymam kciuki za prezydenta Biedronia. I sugeruję, żeby dla własnego dobra omijał Warszawę i tutejsze telewizje. Czasem jednym niezbyt przemyślanym zdaniem zdaniem może zmarnować miesiące dobrej w Słupsku roboty. I to jest zła informacja.

3. Pakowanie auta zajęło mi dziwnie dużo czasu. Na koniec wstawiliśmy słoneczniki do wanny, żeby nie zeszły na balkonie. Ruszyliśmy przed jedenastą. Nie pamiętam, czy już to pisałem, ale Volvo swoimi samochodami wyleczyło mnie z hejtu na nie. Auta Volvo są w porządku. D2, czyli silnik, który teoretycznie nie powinien jechać potrafi rozpędzić V40 do prawie dwóch paczek. (To z wiatrem). Normalne autostradowe 140 osiąga może w niezbyt oszałamiającym tempie, ale da się wytrzymać.
Dojechaliśmy bezboleśnie przed drugą. Przez miesiąc, kiedy nas nie było wszystko zarosło. I to jest zła informacja.