Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wszystkoconajwazniejsze.pl. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wszystkoconajwazniejsze.pl. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 22 lutego 2015

22 lutego 2015


1. Eryk Mistewicz napisał przerażający tekst. http://wszystkoconajwazniejsze.pl/eryk-mistewicz-w-kazdych-wyborach-startuje-jakis-coluche-do-czasu/
Opisał historię francuskiego komika, który w 1981 roku wystartował w prezydenckich wyborach. Okazało się, że Naród ma zamiar na niego głosować. Ale od czego są struktury Państwa. Najpierw odcięto go od mediów – nie pomogło. Później z użyciem służb i zaprzyjaźnionych dziennikarzy próbowano skompromitować – nie pomogło. Odstrzelono więc jego przyjaciela. Pomogło. Francja zawsze miała w sobie coś, co mnie brzydziło. Trudno mi określić co, bo się nad tym nie zastanawiałem. Jakiś specyficzny rodzaj zepsucia. Wszyscy zgadzają się na to, że tam, tak do końca nie ma ani równości, ani wolności, ani braterstwa. Choć wciąż się na te hasła trafia.
We Francję zapatrzony był prof. Geremek.
I inni mężowie opatrznościowi Unii Demokratycznej, która zasadniczo tak była demokratyczna, jak Platforma Obywatelska jest obywatelska. We Francji elity, które dzierżą demokratyczną władzę to przynajmniej charakteryzują się jako-takim wykształceniem. Mężowie opatrznościowi Unii Demokratycznej charakteryzowali się trudno powiedzieć czym. Przekonaniem, że władza demokratyczna się im należy, bo są elitą elit. Prezydent Komorowski garściami czerpie z tej tradycji. I to jest zła informacja, bo znaczy, że się niczego z upadku tej partii nie nauczył.

Doktor Flis przeprowadził na Salonie24 analizę, z której wynika, że prezydent Komorowski może przegrać drugą turę. Źli ludzie mówią, że analizy dr. Flisa nie są zbyt wiele warte. Dużo większe znaczenie ma, że dr Flis zdecydował się napisać taki wniosek.

2. Kandydat Duda wygłosił pogadankę na temat polityki bezpieczeństwa i spraw międzynarodowych. Żeby ta pogadanka była jakoś specjalnie rewolucyjna – to nie powiem. Była w każdym razie wygłoszona z głowy, bez analogowych, bądź cyfrowych pomagaczy.
Pogadankę samą przykrył jakiś mędrzec ze sztabu prezydenta Komorowskiego, który ją zaczął komentować na Twitterze. Zaczął od tego, że większość rzeczy, o których mówił kandydat Duda, to prezydent Komorowski wcześniej wymyślił. Później się rozkręcił pisząc coraz mniej składnie i z coraz większą liczbą błędów. No i wyszło, że po pierwsze – skoro kandydat Duda na wiele spraw z dziedziny obronności ma podobne zdanie jak prezydent Komorowski, to trudno będzie mówić, że jest nieodpowiedzialny, czy że się nie zna; po drugie – skoro na oficjalnym koncie Prezydenta pojawia się kilkadziesiąt komentarzy do przemówienia kandydata Dudy, to znaczy, że nie ma powodów do tego, żeby już teraz się nie odbyła debata tych dwóch panów.

W każdym razie wygłąda na to, że wiadomo kogo w drugiej turze poprze pan Komorowski.

Później na drugim koncie pana Prezydenta pojawiły się zdjęcia z jego kampanijnej wizyty w kotlinie Kłodzkiej. Na jednym z nich był tłum, nad tłumem zapisane na tekturach hasła: „Żadamy S8 z Wrocławia do granicy”, „DK8 droga śmierci”, „Droga S8 szansą dla regionu”. Zdjęcie zostało podpisane: „Komitet poparcia w Kłodzku. Dziękuję za poparcie.”

Znaczy mistrzów od prezydenckiego Twittera jest kilku. I to jest zła informacja.

3. Pojechałem na zakupy do Makro. Z pojawienia się baranków można wnosić, że wielkimi krokami zbliża się Wielkanoc.
Tradycyjnie kupiłem mrożonego tuńczyka. Obok zobaczyłem kartony z napisem „panga sum”. Od razu pomyśłałem – ego panga sum. Nie mogłem sobie przypomnieć, czy ego jest konieczne. Panga sum, czy ego panga. Nie pamiętam. I to jest zła informacja.
W Faktach TVN ni słowa o pogadance kandydata Dudy. Ni słowa o Twitterowej wpadce prezydenta Komorowskiego.
O tym drugim napisał za to korespondent „Financial Times”. Nie umie się chłopak zachować.



sobota, 31 stycznia 2015

31 stycznia 2015


1. Od kilku dni obserwuję ogólne wzmożenie na temat prof. Rzeplińskiego. Wzmożenie zwłaszcza wśród ludzi, którzy uważają się za lewicowców. Wzmożenie związane z tym, że prof. Rzepliński otrzymał medal Pro Ecclesia et Pontifice. Medal jak sama nazwa wskazuje – watykański.
Medalem tym odznaczono więcej Polaków. Wśród nich są Tomasz Arabski, Paweł Adamowicz, Jacek Karnowski, Wojciech Szczurek. Kiedy się patrzy na listę, widać że żeby się na ten medal załapać, trzeba być księdzem-społecznikiem, działaczką pro-life, prezydentem z Trójmiasta, politykiem związanym z PO. Są też jacyś architekci i muzycy.
Generalnie medal wygląda na przyznawany kurtuazyjnie, a nie za jakieś specjalne zasługi dla innego państwa, jak nazywany jest w tym kontekście Watykan.
Nie przepadam za prof. Rzeplińskim. Nic osobistego. Byłem na kilku rozprawach Trybunału Konstytucyjnego, którego jest prezesem. Warto się przejść, żeby sobie wyrobić zdanie na temat najważniejszego Trybunału w Polsce.
Ale nie o to chodzi. Chwilę po pierwszej turze wyborów samorządowych prof. Rzepliński powiedział, że ludzie, którzy mieli problem z ogarnięciem „listy zbroszurowanej” byli analfabetami. I wtedy jakoś różni moi bliżsi, bądź dalsi lewicowi znajomi nie protestowali. Jak później zauważył prof. Osiatyński w Polska konstytucja gwarantuje prawo wyborcze również niepiśmiennym.
Ani młoda polska lewica, ani media się tym nie zainteresowały. Wolą grzać medal. I to jest zła informacja.

2. Przeczytałem tekst Eryka Mistewicza „Ta polityka prowadzi donikąd”, który opublikował swoim ulubionym portalu.
Autor pisze, że daleki jest „od oskarżania mediów, dziennikarzy, jak lubią czynić politycy opozycji i związani z nimi czy też popierający ich dziennikarze.
Tu się nie zgadzam zupełnie. Po pierwsze: media ponoszą całkowitą odpowiedzialność za własne spsienie. Ktoś zamienił TVN24 z telewizji informacyjnej w kanał kabaretowo-sensacyjny.
Ktoś z „Newsweeka” zrobił magazyn yellow? Politycy?
Taka sama sytuacja jest w mediach „niepokornych”: Oni mają swoją Monikę Olejnik, my będziemy mieć swoją. Nasza co prawda jest gorsza, ale głośniej krzyczy.
Więc (po drugie) krytyka mediów i dziennikarzy nie musi wynikać ze związków z opozycją.
W innym miejscu pan Eryk pisze:
Każde przełączenie się z serii głównych programów informacyjnych polskich stacji telewizyjnych na dziennik France2 o godz. 20.00 jest jak przełączenie się na inny świat. Jak wzięcie oddechu. Jak przejście ze świata, w którym główne wydanie serwisu informacyjnego rozpoczyna kradzież traktora do świata, w którym rozpoczyna go relacja ze szczytu w Davos.

Mam nadzieję, że wszyscy wiedzą, że chodzi o traktor, który w obecności Policji, Bogu ducha winnemu rolnikowi ukradł Komornik. (Asesor, ale to bez znaczenia).
Wbrew pozorom to była równie ważna informacja jak ta o Davos. Media, jako czwarta władza – muszą patrzeć na ręce trzem pozostałym. Tu mieliśmy wyraźny przykład tego, że ta sądownicza nie tyle nie działa, co jest zupełnie skorumpowana (w pierwotnym tego słowa znaczeniu). To, że telewizja to pokazała, to dobrze. Źle, że nie potrafiła wyjaśnić problemu widzowi. Zajęła się emocjami. Płaczącym rolnikiem, uciekającym komornikiem, zamiast pokazać że problem jest systemowy. Zresztą parę dni później, kiedy jeden z producentów ciągników (John Deere?) pożyczył rolnikowi maszynę ogłoszono koniec problemu.

Pod resztą słów pana Eryka mogę się podpisać. I to jest zła informacja, bo czasem bym wolał, żeby było lepiej niż mi się wydaje.

Włączyłem telewizor na „Tak jest” Gośćmi redaktora Morozowskiego byli dr Sasnal i pan przewodniczący Muzułmańskiego Związku Religijnego – gmina Warszawa.
Morozowski: Dlaczego Michelle Obama bez chusty na głowie w kraju arabskim wywołuje oburzenie wśród muzułmanów?
Goście patrzą na siebie…
Pan muzułmanin: Nie wiem…
Pani doktor: Nie, no zaraz, jakie oburzenie?
Pan muzułmanin: Nie sądzę, żeby w ogóle było jakiekolwiek oburzenie…
Morozowski: Czytałem to w internecie… yyy, że yyy… bardzo wielu… yyy… przedstawicieli Islamu było tym oburzonych.
Nie ma jak publicystyka w TVN24. Cała prawda, całą dobę.

3. Reżyser Treliński zawiózł do Metropolitan Annę Netrebko i Walerija Giergijewa. Ona oficjalnie wspiera Noworosję, on – aneksję Krymu. Ciekawe jak będzie się z tego tłumaczyć pani minister Omiljanowska, która, w sporej części zafundowała z naszych pieniędzy wycieczkę reżysera Trelińskiego. Pewnie się nie będzie tłumaczyć. 
I to jest zła informacja.  

niedziela, 31 sierpnia 2014

31 sierpnia 2014



1. Najpierw mi się śniły problemy z dostarczeniem chevroleta Suburbana na wieś. Koleją. Później się przyśnił Eryk Mistewicz, który zamawiał u mnie tekst do wszystkoconajwazniejsze.pl o kondycji polskiego motoryzacyjnego dziennikarstwa. Zacząłem ten tekst wymyślać, ale się mi znudziło i się obudziłem.

Pojechaliśmy na Koło. Dawno nas tam nie było.
No i się okazało, że Koło zamieniło się w targ śmieci.
I to nie jest dobra informacja. Choć może wrażenie wzięło się stąd, że jestem już za stary. Że rzeczy, które dla mnie są śmieciami – poźnopeerelowskim syfem, dla dzisiejszych 30-latków są interesującymi klasykami.

Właściwie nic ciekawego nie było, może poza „Płomyczkami” z początku lat sześćdziesiątych. Na jednego okładce byli bracia Kaczyńscy.

Przejechała stara skoda, sprzedawca płomyczków – znawca staroci – zaczął dyskutować z przechodzącą parą. –Nie, to nie jest moskwicz, to zaporożec! Po chwili zmienił zdanie: –To zastava.
Wrócił jego kolega: –Skoda 1000MB.
Wniosek z tego, że do słów sprzedawców na Kole trzeba podchodzić z odpowiednią rezerwą.

2. Z Koła pojechaliśmy do Castoramy kupić podpórkę. Muszę przerobić szafę tak, by mieścił się w niej stojący odkurzacz. Kupiliśmy jeszcze baterię do kuchni, bo poprzedniej skorodowała wylewka. I to jest zła informacja. Kto widział, żeby robić korodujące krany? Ludzie w tych Chinach wstydu nie mają. Znaczy im to chyba wszystko jedno. Wstydu nie mają ci, którzy takie krany sprzedają.

W Castoramie wyprzedaż. Więc tłumy. Ostatnio na wyprzedaży Castoramowej kupujemy (za grosze) końcówki płytek. Tym razem się okazało, że indyjski łupek staniał do 10 zł za (płytką tego nie nazwę) kawałek 40x80x2. Chcieliśmy 50 sztuk. Próbowaliśmy negocjować, żeby było jeszcze taniej. Ale się okazało, że w systemie jest drożej, tylko ktoś źle wypisał cenę. O połowę drożej.
Pani zerwała cenę i znikła. Wróciła z poprawioną ceną, ale nam sprzedała 50 po tej niższej – pomylonej. Cóż, pacta sunt servanda. Czekaliśmy na paletę, której szukali na zapleczu. Znaleźli, pani przywiozła. Okazało się, że jest o osiem za dużo. Zapytała, czy ich nie chcemy. Odmówiłem, bo te osiem musiałoby być droższe. Cóż, pacta sunt servanda.

Czekaliśmy na śtaplarkę, (jak niektórzy nazywają wózek widłowy), żeby wrzucić paletę na Suburbana. Czekaliśmy i czekaliśmy. Zasady w Castoramie są takie, że wózki przywiązane są do działów, czyli wózek z budowlanego nie może wrzucić czegoś z sanitarnego. W końcu, po 40 minutach oczekiwania nawiązałem kontakt wzrokowy z kierownikiem wózka z jakiegoś innego działu. Pokazałem, że chodzi o 20 metrów odległości i metr wysokości. Wewnętrzna przyzwoitość nie pozwoliła mu odmówić. Załadowany Suburban nieco przysiadł na tylnej osi. Właściwie nic dziwnego, bo paleta ważyła prawię tonę. Resory w każdym razie dały radę – zostało nawet ze cztery centymetry między osią a odbojnikiem.
Najgorsze jest to, że kiedy kierownik wózka przesuwał w środku auta paletę musiałem zaciągnąć ręczny (w tym przypadku nożny) no i w końcu coś się stało ze sprężyną, która trzyma pedał w górze. No i teraz, jeżeli pedału nie jakoś nie podwiążę będzie mi się świecić czerwona kontrolka, która sygnalizuje problem z hamulcami. A ja nie lubię, kiedy mi się świeci czerwona kontrolka.

Pewnie będę musiał wymienić jakąś sprężynkę wartości 45 centów. Niedostępną w Polsce.
No i właściwie w związku z tym powinienem być zainteresowany dużą bazą amerykańskich wojsk w Polsce. Amerykańscy wojskowi przywożą ze sobą amerykańskie samochody. A co za tym idzie – części do nich i serwis. Ale jakoś bez tej bazy przeżyję.

Śmieszą mnie ludzie obrażający się na USA o to, że administracja oświadcza, iż nie będzie budować baz natowskich w Polsce.
Ja tam z obrażaniem zaczekam. Póki co mamy natowskich żołnierzy w Polsce. Mamy natowskie samoloty, śmigłowce szturmowe. Bez baz – jednak są.
Może się okazać, że baz nie będzie, ale na jakimś parkingu będzie stać np. 300 czołgów, 400 transporterów opancerzonych. Żeby nikt nie porysował lakieru będzie do tego paru żołnierzy. Przypadkiem z ciężkim sprzętem. Ale żadnych baz nie będzie.

Ludzie i tak się będą obrażać. Mam wrażenie, że gdyby zniesiono wizy byliby źli, że USA nie dopłacają do biletów, bo przecież Kościuszko i Pułaski. I nasi chłopcy w Afganistanie.

3. Donald Tusk został jednak – chyba najczęściej nazywa się tę funkcję – Prezydentem Unii Europejskiej. Szczerze się ucieszyłem. Kolegom malkontentom tłumaczę, że przecież nic na tym nie tracimy. Kto byłby lepszy na tym stanowisku? Ktoś z Republik Bałtyckich?
Z drugiej strony cieszmy się, ale bez przesady. O realnej ważności tej funkcji niech świadczą horyzonty pani z Włoch, z którą Tusk ma współpracować. Gdyby chodziło o realną politykę raczej nikt by jej nie wybrał. Ale co tam. Jest super. Ciekawe tylko czym Tusk będzie latał do Gdańska. Unia ma własne samoloty? Będzie latał Eurolotem? Zobaczymy.

Na Twitterze zachwyceni sukcesem obywatele licytowali się w porównaniach. A to do Chrobrego, a to Wojtyły, był też król Sobieski i Jagiellonowie. Mnie się przypomnieli Potocki i Badeni – premierzy rządu cesarstwa Austro-Węgierskiego. Wiedeń wtedy to było coś. Później dotarło do mnie, że Polakiem o największej władzy w historii był chyba jednak Dzierżyński – ten to dał Ruskim popalić.
Możemy być dumni z naszej historii.

Smutny jest niestety poziom naszych (polskich) dziennikarzy. Pytanie człowieka z TVN – „jak się pan czuje” świadczy o tym, że poważną stacją TVN nie jest. Druga pani, chyba z PAP-u pytająca PDT o to, kto go zastąpi na fotelu premiera, też słabo.

Pan premier powiedział, że „narodowy punkt widzenia już go nie będzie obowiązywał”. Cieszę się jego szczęściem – osiągnął coś, o czym marzył już tyle lat.

Źli ludzie porównują pana premiera z posłem Nowakiem. Że obiecywał, że nie pojedzie do Brukseli podobnie, jak Nowak obiecywał, że złoży mandat. Jednak obie sprawy nie mają porównania.

Swoją drogą nie rozumiem dlaczego Nowak nie zorganizował sobie manifestacji poparcia ze strony kierowców szczęśliwych z możliwości jazdy pięknymi autostradami wśród dźwiękochłonnych ekranów, czy zadowolonych z polityki bezpieczeństwa – nowych fotoradarów. Że nie ma takich kierowców? Ojtam, przecież Nowak to król Trójmiasta, powinien zebrać swoją młodzieżówkę razem ze znajomymi. Ludzi Platformy korzystających z tego, że są z Platformy w Trójmieście jest tylu, że demonstracja byłaby spora.

Przypomniała mi się historia, jaką opowiadał mi znajomy biznesmen z branży poligraficznej. Przyszło do niego przedstawiciele PO z pytaniem ile by wziął za wydrukowanie gazety przedwyborczej. Policzył, przedstawił ofertę. Cisza. Cisza. W końcu młodzieniec z PO, ponoć zaprzyjaźniony z Nowakiem zapytał: No dobra, a co ja z tego będę miał…

A, znalazłem maserati z uszkodzoną ramką. Właściciel nie dość, że inwalida, to jeszcze zapomina wystawiać kartę, która upoważnia go do parkowania na kopertach. Jak napisałem – ma już wystarczająco dużo kłopotów.