czwartek, 4 czerwca 2020

2 czerwca 2020



1. U Mazurka minister Piontkowski. Przez większą część rozmowy musiał się tłumaczyć, dlaczego nie ministerstwo nie zajmuje się czymś, co jest zadaniem samorządów. Niektórzy twierdzą, że Piontkowski to reptilianin. Nie ma dowodów na to, że to nieprawda. Mazurek może żywić niechęć do reptilian. Nie ma dowodów na to, że to nieprawda. I to jest zła informacja, bo osobiste niechęci nie powinny wpływać na dziennikarzy. 

2. Nie jesteśmy zachwyceni biciem urodzinowego zegara. Trochę jest jak miedź brzęcząca lub cymbał brzmiący. Podjechałem na Wiejską, do jedynych znanych mi specjalistów od odmierzania czasu. Usłyszałem, że zasadniczo lepiej zegara nie ruszać, bo bardzo łatwo można doprowadzić do tego, że przestanie działać. I to jest zła informacja. No i szybko przeszliśmy do rozmowy na temat sytuacji w USA.

3. Wieczór zakończyłem w Krakenie. Krzysztof wrócił do Warszawy z dwumiesięcznej kwarantanny na Helu. Było co świętować. I to jest zła informacja.

środa, 3 czerwca 2020

1 czerwca 2020


1. Rok temu opuścił nas Pawełek. Od tego czasu nie mamy już żadnego kota. I to jest zła informacja.

2. Ze dwa tygodnie temu kupiłem bilet na samolot. Zasadniczo, kupiłem by wesprzeć narodowego przewoźnika ale skoro się okazało, że jednak lata – postanowiłem skorzystać. Bożena zawiozła mnie do Babimostu, Niby ja prowadziłem, ale nie ma to żadnego znaczenia. 
Na lotnisku przywitało mnie dwóch żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej. Jeden mierzył temperaturę, drugi go pilnował. Chciałbym jak towarzysze amerykańscy używać w takich sytuacjach zwrotu: Thank you, for your service. Niestety, nikt jeszcze nie spopularyzował polskiej wersji. I to jest zła informacja.

W rozmowie z panem z SOL-u użyłem słowa trotyl. Pan z SOL-u powiedział, żebym takich słów nie używał. Używam tego słowa zawsze kiedy bramka losuje mnie do sprawdzenia śladów materiałów wybuchowych. Opowiadam, jak kiedyś znaleziono na mnie trotyl. Wynik był taki, że byli przekonani że przed chwilą coś zdetonowałem. Było bardziej śmiesznie niż strasznie. SOL-e powtarzały test licząc na to, że za którymś razem wyjdzie negatywny. Niedoczekanie. Z czasem dotarło do mnie logiczne wyjaśnienie. Otóż kilka godzin wcześniej byłem na świątecznej imprezie w JW 2305. Wystarczyło uścisnąć kilka dłoni, by lotniskowa maszyna rozpoznała we mnie terrorystę.

Na lotnisku ekipa lokalnej telewizji robiła materiał o restarcie startów. Dzięki Bogu należałem do tej części pasażerów, których nie poproszono o wypowiedź.

Puste Okęcie ma swoje plusy. Można je szybko przejść.

3. Po pracy udaliśmy się z Druhem Sekretarzem na kolację. Znaleźliśmy przy Hożej nowego Wietnamczyka. Potem poszliśmy na chwilę do Krakena.
Kupiłem bilet na samolot do Zielonej Góry. Podrożał o prawie połowę. I to jest zła informacja. W sumie nie aż tak zła, bo podrożał do 120 złotych. 

wtorek, 2 czerwca 2020

31 maja 2020


1. Niedziela. Śniadanie przy telewizorze. Bóg mi świadkiem – nic nie pamiętam z przedpołudniowej publicystyki. Utarczkę pomiędzy Sławkiem Sierakowskim a red. Grochal ale nie na tyle dokładnie, żeby móc przytoczyć jakieś z niej słowa. Czyli chyba lepiej było oglądać Domo+. Choć nie wiadomo, bo „Ucieczka na wieś” zrobiła się jakaś nudna. I nie mogę jakoś ostatnio trafić na „Wielkie Projekty”. Na Turbo też dawno nic ciekawego nie widziałem. Słowem: niedzielne oglądanie telewizji traci sens. I to jest zła informacja.

2. Z linką od kosiarki poszedłem do sąsiada Tomka. Poczęstowano mnie kawą. Sypaną. Kawy zasadniczo nie piję. Zwłaszcza sypanej. Chyba, że jestem u sąsiadów. Synowie sąsiadów wywierali na rodzicach presję, by zmontować trampolinę, którą mieli dostać na dzień dziecka. Nieskutecznie wywierali presję.
Sąsiad Tomek będzie coś robił dla Toyoty. Znowu. Poprzednim razem opowiadał historię o jakichś ptakach, które gnieździły na hali. (Gnieździć bardziej mi się podoba niż gniazdować, choć pewnie nie do końca to samo znaczy). Że pilnował, że by podczas prac nie stała się tym ptakom jakaś krzywda. I że przyszedł inżynier jakiś japoński i go pochwalił, bo ptaki w fabryce są ważne.
Linka od kosiarki będzie musiała pojechać do Międzyrzecza. I to jest zła informacja, bo nie do końca wiadomo kiedy wróci.

3. Zagryzłem zęby i zacząłem naprawiać urodzinowy zegar. Czyli powtórzyłem walkę z wahadłem. Po pierwszej – zegar przestał chodzić. Poprawiłem. Zaczął. Ale wciąż się spóźniał.
Z obciętej rurki plastikowej (Bożena zrobiła z nich abażury do lamp w salonie na piętrze – nie wszystkie użyła) zrobiłem dystans, który umożliwił uniesienie soczewki wahadła. Wahadło zaczęło się więc wahać szybciej. Przeczytałem na mądrym zegarmistrzowskim forum, że czy waha się dobrze, będzie wiadomo po czterdziestu ośmiu godzinach. I to jest zła informacja.

Zegar pochodzi z Schwenningen, gdzie w 1844 roku Friedrich Mauthe założył fabrykę zegarów. Orzeł z FMS w szponach oznacza, że powstał po 1925 roku. Czyli jest młodszy od mojej świętej pamięci babci. Jak również starszy od mojego młodszego brata, bo firma upadła w 1975.
Posiadacze garbusów, którym udało się przejechać bezawaryjnie 100 tys. kilometrów dostawali zegarek tej firmy. Dużo mniejszy. Mój by się w garbusie nie zmieścił. Chyba, że w wersji z odsuwanym dachem.





poniedziałek, 1 czerwca 2020

30 maja 2020


1. Śniła mi się praca. I to jest zła informacja. Śniły mi się w pracy spiski. Częściowo wymierzone we mnie, które to spiski odkrywałem i musiałem je neutralizować. Jest to o tyle zabawne, że większość opisywanych przez naszych publicystów spisków w rzeczywistości nie istnieje. We śnie zdawałem sobie z tego sprawę i odkrywanie wymierzonych we mnie spisków powodowało dysonans poznawczy.

2. Obudziłem się więc z poważnym bólem głowy. I to jest zła informacja.
Walczyłem z bólem na różne sposoby. W końcu postanowiłem go zignorować. Uruchomiłem kosiarkę. Kosiłem w parku. Maszyna do zbierania trawy nabierając trawy przykładała wektor siły (nie jestem w pełni przekonany, że tę sytuację tak się nazywa) od spodu ucha do którego była przymocowana. Czyli unosząc tył kosiarki zmniejszała nacisk tylnych kół, a co za tym idzie – zmniejszała trakcję. Innymi słowy – im więcej było zebranej trawy, tym większy był problem z jazdą – koła ślizgały się w najmniej odpowiednich momentach. Potem, podczas cofania (żeby wyrzucić zebraną trawę na kompost trzeba cofnąć pod górę) rozwaliła się konstrukcja, którą zmontowaliśmy z sąsiadem Tomkiem. Pękły szpilki (te, które nie są ostre, tylko grube i gwintowane). Później zerwała się linka układu kierowniczego. I tyle było z koszenia.
Nie było źle, bo zasadniczo wykosiłem większość tego, co chciałem.
W międzyczasie sąsiad Gienek, kosą swoją spalinową Stihla wykosił najpierw przy płocie, później poprawił po mnie. Czyli pełen sukces.

3. Złą informacją jest, że nie bardzo wiadomo, kiedy ruszę kosiarkę.
Kiedy my z Gienkiem zajmowaliśmy się parkiem, Bożena kosiła trawnik. W pewnej chwili sprzed kosiarki wyskoczył jej ptaszek. Przestraszyła się, że mu zrobiła krzywdę, bo jakoś słabo latał.
Wrzuciłem zdjęcie na Twittera, żeby się dowiedzieć co to za ptak. Wyszło, że mały kos. Nie chciał pić, nie chciał jeść, nie wyglądał na poturbowanego. Kiedy Bożena go wypuściła, natychmiast koło niego pojawiła się matka, która pilotowała go do kupy gałęzi, która leży obok domu.
W każdym razie od teraz wiem, że te czarne ptaki z pomarańczowymi dziobami to kosy. Samce.



niedziela, 31 maja 2020

29 maja 2020


Tym razem będzie w odwrotnej kolejności.
3. Dobre trzy godziny zajęło mi pisanie „Negatywów”. Napisałem słowo. Zasypiałem. Budziłem się. Czytałem, co napisałem. Przypominałem sobie o co mi chodziło. Dopisywałem słowo. Zasypiałem. Budziłem się. Czytałem, co napisałem. Przypominałem sobie o co mi chodziło. Dopisywałem słowo. Zasypiałem. Budziłem się. Czytałem, co napisałem. Przypominałem sobie o co mi chodziło. Dopisywałem słowo. Zasypiałem. Budziłem się. Czytałem, co napisałem. Przypominałem sobie o co mi chodziło. Dopisywałem słowo. Zasypiałem. W połowie dotarło do mnie, że jeżeli nie skoczę szybko to nie skończę nigdy, więc zacząłem się skracać. Złą informacją jest, że chodzi mi po głowie, żeby czasem skracać jeszcze bardziej. Do trzech zdań.

2. Ponad 300 kilometrów. Wszystko między Kinicami w zachodniopomorskiem a Zieloną Górą. W Kinicach na kościele mieszka bociania rodzina. W Zielonej Górze – nie. Przynajmniej na kościołach, które widziałem. Na polu, między Świebodzinem a Ługowem przeprowadzany był wywiad. Rano było ładnie, później się zachmurzyło. Zaczęło padać. Już myśleliśmy, że trzeba będzie stawiać namiot i całą koncepcję wywiadu na polu szlag trafi ale w ostatniej chwili padać przestało. Podczas wywiadu zaczęło się nawet przejaśniać. Ale nie było tak ładnie, jak w piątek. I to jest zła informacja.
Zauważyłem, że nie zauważyłem kiedy oddano most na S3 nad Odrą.

1. Wstałem za wcześnie. Boniek u Mazurka był nudny. Nie mogłem zjeść śniadania, bo ciągle ktoś dzwonił. Dzień jak co dzień. I to jest zła informacja. 

sobota, 30 maja 2020

28 maja 2020


1. Bladym świtem do pracy. I to jest zła informacja. Zawsze, gdy muszę użyć budzika śpię słabo, czekając aż zadzwoni. A ten nie dzwoni. W końcu decyduję się wstać na pół godziny przed tą nastawioną. Wstaję, wykonuję mnóstwo nikomu niepotrzebnych ruchów i ledwo zdążam.

2. W pracy się okazało, że muszę alarmowo jechać w lubuskie, co samo z siebie nie jest złą informacją. Złą jest, że najpierw nie mogłem wyjechać z Warszawy, później problemem był ruch przed Strykowem.

3. Kiedy dojechałem okazało się, że muszę dalej jeździć. Zaliczyłem obie stolice województwa. Do tego jeszcze dwa inne miasta. Choć w jednym z przypadków to bardziej były przedmieścia. Dwieście pięćdziesiąt kilometrów. Czyli w sumie prawie siedemset. Złą informacją jest, że nikt jeszcze nie spopularyzował sposobu na bezpieczne czytanie mejli w czasie prowadzenia samochodu. 

piątek, 29 maja 2020

27 maja 2020



1. Praca zmusiła mnie do tego, bym wstał przed siódmą i coś szybko zrobił. I to jest zła informacja.

2. Zrobiłem, było przed ósmą. Co tu robić z tak pięknie rozpoczętym dniem. Zacząłem oglądać telewizor. Najpierw bardzo kolorowy serial, w którym jeden z Policjantów z Miami gra policjanta z San Fracisco. Oglądałem i nic nie mogłem zrozumieć. Jeden z bohaterów mówił, że się nazywa Jerzy Kosiński, choć wcale nie był podobny. W skrzyni oznaczonej ostrzeżeniami przed promieniowaniem trzymał pieniądze, które – jak tłumaczył – pochodziły z tantiem. Policjanci tłumaczyli jego narzeczonej, że nie moży być Kosińskim, bo Kosiński nie żyje. Ona tłumaczyła, że żyje, tylko nic nie pisze, bo cierpi na niemoc twórczą, z którą walczy uprawiając seks. Narawdę nie rozumiejąc o co chodzi przełączyłem na TVN Turbo, na „Legendy PRL-u”. Patryk Mikiciuk jeździł Lambrettą, później wożony był Osą. Zanim zaczął być wożony mignęło zdjęcie z Warszawskiej Fabryki Motocykli. No i dotarło do mnie, że przez kilka lat, w redakcji periodyku „Malemen” siedziałem w miejscu, gdzie kończyła się linia produkcyjna Os. No i mi się przypomniały tamte czasy. I to jest zła informacja, bo to, że dziś problemy, które wtedy miałem wydają się śmieszne, nie znaczy, że wtedy nie wydawały się bardzo poważne.

3. Remont klatki schodowej zamarł. Dziury w ścianach, w nich nowe rury. Swoją drogą ta klatka schodowa udowadnia, że nigdy nie zrozumiem warszawiaków. I to jest zła informacja. Otóż z przedwojennej kamienicy – sprzed pierwszowojennej – zachowała się część klatki schodowej. Schody z piaskowca, spoczniki z terakotą. Poręcze. Widać było, że kamienica mimo iż formy jest powojennej, ma ze sobą jakąś historię. Schody z piaskowca, ponad stuletnie nieco się powycierały. Mieszkańcy więc grupowo zażądali, by je wymienić. Na nowe granitowe. Terakota na spocznikach była popękana, więc ją też trzeba było wymienić. Na paskudne płytki. Paskudne ale hiszpańskie. W ten sposób pozbyto się śladów czegoś, co przetrzymało dwie światowe wojny, powstanie i komunę. Schody po których – na ten przykład – chodził Witkacy, do swojego handlującego drewnem przyjaciela. Szkoda gadać.

Wieczorem, po pracy poszedłem do Beirutu. Wypiłem dwa piwa ucinając pogawędkę z kolegą Marcinem, wydawcą gazet lotniskowych. Pogawędkę o kryzysie. Z wnioskiem, że kryzys obecny może zadziałać oczyszczająco. Wykończy firmy, które nie miały sensu, pozwoli się szybciej rozwijać tym, którzy są ogarnięci.