poniedziałek, 2 maja 2022

29 kwietnia – 1 maja 2022


1. Piątek. Zacząłem kosić. Bateryjną kosiarką. Systemowo ma to sens. Człowiek kosi. Bateria się wyczerpuje. Kiedy się wyczerpie – człowiek niesie ją do ładowarki. Bateria się ładuje. Człowiek zajmuje się czymś innym. Bateria się naładowuje. Człowiek niesie ją do kosiarki. Człowiek kosi. I tak dalej. Aż się zrobi ciemno. Wtedy można iść wypić piwo z sąsiadami. 
Wróciłem i zasnąłem na kanapie przed telewizorem. Złą informacją jest, że nie pamiętam co w tym telewizorze było. 

2. Sobota. Wstałem rano. Choć nie za bardzo rano. Miałem ambicje wyjechać przed południem. Wyszło jak zwykle. Najpierw pojechałem do Zielonej. Przez prom w Brodach. Z Zielonej, przez Zabór i prom w Milsku do Sławy. Na promie w Milsku inne zwyczaje, niż w Brodach. Trzeba wysiadać z auta. Ze Sławy przez różne Drzewce, gdyż był objazd, do Wschowy. Ze Wschowy, w stronę Leszna, do S5. S5 do Trzebnicy. W Trzebnicy się źle skręciłem. Dzięki temu zobaczyłem więcej klasztoru. A klasztor był przecież właścicielem Rokitnicy. Był, ale przyszedł Napoleon i zburzył porządek, więc później Prusak mógł zsekularyzować. Z Trzebnicy w stronę Oleśnicy. Tam na S8. Z S8 w Walichnowach zjechałem na Wieluń, który minąłem obwodnicą. Gdzieś udało mi się zatankować LPG za 3,25. Na BP. Ciekawe doświadczenie. Jechałem w stronę Bełchatowa. Zjechałem w Szczercowie. Przejechałem przez Trakt Puszczański. Miejscowość taką. Ani puszczy, ani traktu. W pewnej chwili dojechałem do szlabanu. Pomyślałem, że mnie Google wkręca i się zacząłem wycofywać. Ale zauważyłem, że co chwilę pod szlaban podjeżdża jakaś osobówka, szlaban się podnosi i osobówka jedzie dalej. Wróciłem pod szlaban. Wyszedł pan, zapytał dokąd jadę. Odpowiedziałem, że za Kielce. Brzmiało to dość abstrakcyjnie. Pan mnie przepuścił i powiedział, że nie można stawać ani fotografować. I że są kamery. I potem jeszcze jeden szlaban. Nie kłamał. Pan od drugiego szlabanu wypuścił mnie bez konwersacji. Później przekroczyłem Gierkówkę. No i się zaczęły miejscowości, które przestałem ogarniać. I to jest zła informacja. Odnalazłem się dopiero w Chęcinach. Zamek a wieże podświetlone na niebiesko, a mury na żółto. Przejechałem przez Morawicę (nie tę, pod Krakowem). W Chmielniku poszukiwałem bankomatu. Prosto nie było, gdyż ukrył się w spożywczym sklepie. No i w końcu, po ośmiu godzinach jazdy dojechałem do Celin, gdzie od piątku trwał wieczór kawalerski kolegi Mieszka. 
Nie pamiętam kiedy brałem udział udział w jakimś wieczorze kawalerskim. W każdym razie nie było, jak na amerykańskich filmach. Polskich też. 
Podróż ciekawa. Pięć województw. Polska się różni. Bardzo nawet.

3. Niedziela. Po śniadaniu i paru godzinach zbierania sił, pojechaliśmy do Bodzentyna. W Bodzentynie, na Rynku zjadłem chyba jedną z gorszych w życiu pizz. Nie dość, że niedobrą, to jeszcze nietanią. Bodzentyn ładny. W kościele św. Stanisława jest ołtarz z Wawelu. Z trzysta lat temu usunięty ponoć dlatego, że sporym elementem obrazu jest koński zad. I ktoś postanowił, że w katedrze nie wypada. Zad jest. To prawda. Ale obraz porządny. 
Pozostawiłem kolegów na mszy. Mnie – niestety – zniechęcił organista. Pojechałem do Warszawy. W Warszawie poszedłem na spacer. Na spacerze spotkałem kolegę Jerzego. Kolega Jerzy pracuje w ZAiKS-ie. Uzasadnia więc sensowność istnienia ZAiKS-u. Złą informacją jest, że odkrył dziś, iż ktoś mu ukradł rower. Kolega Jerzy jest rowerzystą. Bez roweru będzie mu więc ciężko. Rowerzysta bez roweru, to jak kapitalista bez kapitału. 


 

piątek, 29 kwietnia 2022

27–28 kwietnia 2022


1. Środa. Zaspałem. Naimskiego odsłuchiwałem później w przerwie między zebraniami. Naimski, zasadniczo jeden z mądrzejszych ludzi, z jakimi miałem do czynienia, ma na Mazurka sposób. Po prostu się nim nie przejmuje. 

Udało mi się ustawić wkład kominkowy. I podłączyć go do komina. Wymagało to przycięcia rury. Ledwo się udało, gdyż tnąca tarcza znikała w oczach. No i oczywiście nie udało mi się ciąć równo. W każdym razie wkład działa. Skutecznie. 

Na koniec dnia zasnąłem przed telewizorem. W ten znany sposób, gdy oglądasz jakiś film, zasypiasz, budzisz się, idzie film inny, a ty próbujesz połączyć oba w jakiś logiczny sposób. 
I to jest zła informacja, bo nie dość, że śpiąc się nie wyspałem, to jeszcze później długo mnie męczyła niemożność połączenia dwóch filmów. 

2. Czwartek. Czarzasty ma hotel, ale się nie chce do tego przyznać. Przynajmniej na to wygląda. Słuchając, miałem ambicje obśmiać koncepcję europejskiego państwa. Już mi się odechciało. I to jest zła informacja. Bo argumenty aż się obśmiewania prosiły. 

3. „Game changer” Kolanki. Muszę przyznać, że jeżeli się weźmie poprawkę na poglądy jego rozmówców, no i ich chęć autopromowania, można coś ciekawego wyczytać. 

W mediach społecznościowych trwa dyskusja o tym, kto (i gdzie) zbudował gazoport. 
Przypomniała mi się historia opisana 10 października 2014 r.

Pan Janek, wirtuoz koparki odłączył koguta, w którym się spalił silnik.

W Świnoujściu, bez koguta bym nie mógł zacząć roboty – powiedział.
Okazało się, że pracowali tam przy budowie Gazoportu. Rano musieli z checklistą sprawdzać, czy wszystko spełnia warunki. Zajmowało to sporo czasu. Koparka bez koguta nie mogła rozpocząć pracy. I to jest zła informacja.

To prawda, że gazoport budowany był za czasów Platformy. Był bardzo dokładnie budowany. A dokładność wymaga czasu i cierpliwości. 


 

środa, 27 kwietnia 2022

26 kwietnia 2022


1. Skwieciński u Mazurka. Kolejny raz słyszę, że sankcje nie zmienią Rosjan, że służą planom pozbawienia Rosji potencjału. Tak, żeby nie była w stanie rozpocząć już żadnej wojny. 

Zielona Góra. Z Zielonej, przez Kożuchów i Żagań do Konina. Żagańskiego. Kamień węgielny – nowa hala – 2500 miejsc pracy. Razem z aktem erekcyjnym zamurowano egzemplarz „Lubuskiej”. Gdybyśmy wcześniej wiedzieli, że taki jest plan – coś byśmy specjalnego zrobili. Nie wiedzieliśmy. I to jest zła informacja. 

Swoją drogą dość późno dotarło do mnie, że kamień węgielny jest od węgła, a nie od węgla. 

2. Wróciliśmy do Zielonej, z której pojechałem do Międzyrzecza. Drobna, wymagająca spawarki poprawka mocowania amortyzatora. Wózek widłowy to bardzo przydatne urządzenie. Można unieść auto, by zdjąć koło. Wszystko poszło bardzo sprawnie. Złą informacją jest, że to pewnie ostatnia naprawa i trzeba będzie kupić nowe amortyzatory. 

Wróciłem do domu. Chwilę później pan przywiózł tonę brykietów. Sto sześćdziesiąt sześć paczek, które musiałem wnieść do domu. Poszło szybko. Ale o mało nie umarłem. 

3. Wieczorem, pod kierownictwem sąsiada Tomka, udało się wciągnąć wkład kominkowy na piętro. Wyciągarka – taka z łańcuchem – to też bardzo przydatne urządzenie. 
Złą informacją jest, że teraz pojawiają się nowe wyzwania. Na przykład – w jaki sposób, bez pomocy trzech chłopa podrzucić wkład na podstawę. 


 

wtorek, 26 kwietnia 2022

25 kwietnia 2022


1. Śnił mi się dyrektor Ołdakowski. I kosmici. Obudziłem się z postanowieniem, że muszę sen zapamiętać, a później zapisać. Wyszło jak zwykle. Nie pamiętam i nie zapiszę. I to jest zła informacja. 

2. U Mazurka – Dworczyk. Wczoraj Dworczyka widziałem w „07 zgłoś się”. Ale innego. Tamten był z Wielkopolski. Urodzony w 1952. Służył w Czerwonych Beretach. Ukradł ze stacji benzynowej forda Capri na zagranicznych numerach. I nie on zabił Basię. Zabił Sulima. 
Ale też inny. 
Rozmowa ciekawa. Dworczyk niby nic nie powiedział, a jednak można było sporo usłyszeć. 

Pojechałem do Zielonej. Wziąłem udział w dwóch spotkaniach i wróciłem. Straszne w tej Zielonej korki. I to jest zła informacja. 

Wpadł sąsiad Tomek. Wyciągarkę zamocowałem w poprawny sposób. Jest szansa, że przed końcem tygodnia uda się wyciągnąć wkład kominkowy na górę. 

3. Obejrzałem „Karbalę”. Jaka szkoda, że to nie jest dobry film. 

 

poniedziałek, 25 kwietnia 2022

22–24 kwietnia 2022


1. W piątek byłem pod Kożuchowem. W Mirocinie. Górnym. Piszę, że Górnym, gdyż w sumie są trzy. Jeszcze Dolny i Średni. Rozdawane były promesy wozów strażackich dla OSP. 
Później pojechałem do Krągu. Przez Krąg zdarzało mi się przejeżdżać kilka razy. Ostatnio w 2003 r. Jakoś dróg się od tego czasu wyraźnie poprawiła. 

W sobotę wracałem z Krągu do domu. I o ile do Krągu jechałem eskami przez Koszalin, to do domu wracałem przez zachodniopomorskie pola i lasy. Na chwilę stanąłem przy Żydowie. Ciekawe, że wszystkie elektrownie szczytowo-pompowe, które widziałem są na Ż. 
Później jechałem przez Bobolice, Czaplinek, Wałcz, Dobiegniew, Drezdenko, Międzychód, Pszczew i Międzyrzecz. Bardzo ładna droga. Między Drezdenkiem a Międzychodem robią drogę. Jest ruch wahadłowy. Na kilku odcinkach. Ustawiony tak, że z pół godziny trzeba sobie postać. I to jest zła informacja. 

2. Zawsze, kiedy słyszę o kontrolerach ruchu lotniczego, przypomina mi się historia człowieka, z którym pracowałem w „Ozonie”. Pod koniec lat 80. trafił do wojska. Wybrzeże. Radiolokacja. Wykrywał samoloty NATO, które naruszały peerelowską przestrzeń. Bardzo był w tym skuteczny. Opowiadał, że najtrudniejszym doświadczeniem były ćwiczenia Układu Warszawskiego, przez osiem godzin przy radarze musiał ogarniać ponad setkę samolotów, śmigłowców i okrętów. Jak skończył i poszedł coś zjeść, w talerzu z zupą widział radarowe kropki. 
Kiedy odsłużył swoje i szedł do cywila, pod jednostką czekali ludzie z Okęcia, z propozycją pracy na wieży. Nawet mieszkanie dawali. Nie zdecydował się. Nie chciał umrzeć z nudów. Przez tę historię nie mogę jakoś trzymać strony kontrolerów. I to jest zła informacja, bo do nietrzymania strony kontrolerów powinny mi wystarczyć inne powody. 

3. Od dłuższego czasu trafiam wyniki wyborów. Trafiłem na przykład w 2016 roku Trumpa. Co wcale nie było proste. Polskie były proste. Węgry były proste. Francja też była prosta. Choć mam wrażenie, że w innym kraju (na przykład w Stanach) wygrałaby Le Pen. 

Wieczorem, w TVP2 oglądałem film o wojnie na Węgrzech i ratowaniu Żydów. Właściwie samoratowaniu ze szwajcarską pomocą. Film zły, ale historia ciekawa. Złą informacją jest, że
w pewnym momencie była pojawił się napis „Auschwitz, Polska”. Nie w jakimś złym Netfliksie, tylko w publicznej naszej telewizji. 




 

czwartek, 21 kwietnia 2022

20–21 kwietnia 2022

1. Środa. Od rana lało. Pojechałem do Sulęcina obejrzeć otwarcie nowej nadleśniczówki. Porządna nadleśniczówka. Od paru lat twierdzę, że Lasy Państwowe to najlepiej zorganizowana firma w Polsce. Z Sulęcina podjechałem do Międzyrzecza, żeby z firmy sąsiada Tomka wziąć wyciągarkę nazywaną staropolsko rukcugiem. Musi być to staropolskie słowo, gdyż Rückzug znaczy coś zupełnie innego. Wyciągarka ciężka. Teraz muszę wymyślić patent, żeby wkład kominkowy jakoś do niej uwiązać. Nie mam pomysłu. I to jest zła informacja. 

2. Macron–Le Pen. Oglądaliśmy debatę na TVN24 BiS. Można było odnieść wrażenie, że tłumaczki dwoją się i troją, byśmy jak najmniej zrozumieli z tego, co się tam działo. W pewnym momencie naszła mnie konstatacja, że patrząc na Macrona widzę Bronisława Komorowskiego. Młodszego, inteligentniejszego, z większą klasą ale wciąż Bronisława Komorowskiego. 
Powiedziałem to Bożenie. Odpowiedziała, że Francuzi mogą woleć mieć Komorowskiego. 
Że największym problemem Le Pen nie są jej poglądy, pieniądze z rosyjskiego banku, czy program. Że może wystarczyć to, że jest kobietą. A kraj, w którym bardzo niedawno jeszcze kobieta nie mogła sobie sama otworzyć konta w banku, może nie być jeszcze gotowy na kobietę – głowę państwa. Jeśli mam być szczery – nie rozumiem Francuzów. 

3. Czwartek. Przez cały dzień bolała mnie głowa. W związku z tym, przez cały dzień pisałem felieton. Trzy tysiące znaków w ciągu siedem godzin. I to jest zła informacja. Gorszą jest, że z Polski wyjeżdża James Shotter, mój były sąsiad. Korespondent FT. Miał rzadko spotykaną cechę u zagranicznego korespondenta cechę – chciał się czegoś dowiedzieć. Zwykle korespondenci wszystko wiedzą jeszcze przed przyjazdem do kraju. A jak już przyjadą, to się starają za wszelką cenę utwierdzać w swoich przekonaniach. James jedzie do Jerozolimy. Gdyby to było ze czterdzieści lat temu, to jego ekspresowo nabyta znajomość języka polskiego, bardzo by mu się mogła przydać. A tak zostanie z tym polskim, jak Himilsbach z angielskim. 


 

środa, 20 kwietnia 2022

19 kwietnia 2022


1. Siemoniak u Mazurka. Gdyby mnie ktoś prosił o radę, jak nie odpowiadać Mazurkowi na pytania – poleciłbym przeanalizować sposób Siemoniaka. Złą informacją jest, że to może działać wyłącznie z Siemoniakiem. 

2. Pojechałem do Szczecina po wkład kominkowy. Wynaleziony na OLX. Za całe 500 złotych. Przecena z 1000. Najpierw w Starostwie złożyłem pismo. Ale to zupełnie inna historia. 
No więc jechałem do Szczecina. Zła informacją jest, że się zagapiłem, nie skręciłem gdzie trzeba i dojechałem do prawie Kołbaskowa. W Kołbaskowie, ostatnio byłem dwa lata temu. Wtedy nawracaliśmy kolumną w Niemczech. Tym razem udało mi się skręcić wcześniej. Zwiedzałem opłotki Szczecina. Największe wrażenie zrobiło na mnie skrzyżowanie ulic Walecznych i Poległych. Nie tyle samo skrzyżowanie, co fakt jego istnienia. 
Dojechałem. We czterech (pan, który sprzedawał, dwóch pracowników sklepu komputerowego z garażu i ja) wrzuciliśmy wkład kominkowy na pakę lawiny. A ciężki był bardzo. Supra, z podnoszoną w górę szybą. Porządny bardzo. I w dobrym stanie. Nazwy modelu nie widać, ale widać, że tani nie był. 
Wracałem przez Gorzów, gdzie odbierałem skrzynię, którą jakiś czas temu kupiła Bożena. Zwiedziłem kolejny kawałek miasta. Zobaczyłem, czym jest opisywana przez moją gazetę Słowianka.  
W Świebodzinie, na Orlenie, zaczepił mnie kierowca karetki. Zapytał, czy Lawina ma pojemność 5,3 i ile pali gazu. Powiedziałem, że Bożenie 14, a mnie 17. Stwierdził, że to nie dużo. 

3. Im bliżej byłem domu, tym bardziej nurtował mnie problem w jaki sposób wyciągnę wkład z samochodu. Dojechałem. Przyszedł sąsiad Tomek z małżonką. Sąsiad Tomek wpadł na pomysł, żeby wyciągąć prosto na ganek. Później przyjechał ładowarką sąsiad spod lasu. Przywiózł kolejną partię darni. Wsparł nas koncepcyjnie i realizacyjnie. Wykorzystując kawałek płyty OSB i dwukołowy wózek kurierski, udało się viribus unitis wkład wciągnąć na parter. Jest to sukces. Złą informacją jest, że trzeba go będzie wytargać na pierwsze piętro. Sąsiad spod lasu powiedział, że mógłby przypiąć do ładowarki widły i spróbować wsunąć wkład przez okno, ale nie po ciemku. Jest to jakaś koncepcja. Druga – sąsiada Tomka – polega na użyciu wyciągarki z wielokrążkiem. Można też we trzy osoby, po schodach, kurierskim wózkiem. Ale to chyba najgorszy pomysł.