piątek, 1 września 2017

31 sierpnia 2017



1. Dyrektor Zydel stawał przez prawie miesiąc na wysokości zadania, chroniąc naszą balkonową zieleń przez wyschnięciem. Rośliny przeżyły sierpień. Złą informacją jest, że część z nich już swoją świetność przeżyła. Wśród nich słonecznik z nasion słonecznika sprzed hotelu Druha Podsekretarza.
Ikeowska oliwka dziwnie się rozrosła. Tracąc swój, że tak powiem – pokrój. Gałęzie zaczęły rosnąć w różne strony, a przede wszystkim w stronę światła. Są rozbieżne opinie na temat tego, czy należy w stronę światła iść. Rośliny – w tym przypadku oliwka – ma na ten temat bardzo jednoznaczne zdanie.
Przed wyjazdem dostałem od Michała wagę, która mu nie pasowała, bo się nie chciała łączyć z iPhone. Wlazłem rano na wagę i wyszło, że schudłem ze trzy kilo. A może dwa. Bo tak do końca nie pamiętam, ile ważyłem poprzednio.

2. Pałac stoi. Barierek nie ma. Są za to rusztowania. Mam poważne podejrzenia, że figury na attyce remontuje firma, która siedzibę ma w mieszkaniu ś.p. pani Bodeckiej. Naszej z piętra sąsiadki, której co czas jakiś pomagałem nastawić tuner Cyfrowego Polsatu. Ludzie z firmy chyba sobie z tunerem radzą, bo nie proszą o pomoc. Figury na attyce alegoryczne, więc lepiej, żeby były w dobrym stanie, bo alegoria bez nosa może być alegorią czegoś innego, niż ta z nosem.
Jakoś się za Pałacem stęskniłem. Pałac za mną chyba niekoniecznie. Wydaje mi się, że kiedyś ktoś wymyśli urządzenie, które będzie w stanie odczytywać pamięć zapisaną w ścianach. Wiele rzeczy Pałac będzie w stanie opowiedzieć. I nie koniecznie chodzi o to, kto przed laty po pijaku kogo na rowerze po Kolumnowej woził. To raczej historia nieprawdziwa, bo jakoś trudno sobie wyobrazić mecenasa Kalisza na rowerze wiozącego kogoś na ramie.
Wiem, kto w moim pokoju siedział bezpośrednio przede mną. Ciekaw jestem bardzo, kto siedział przed wojną, kiedy w Pałacu urzędował Premier Rzeczypospolitej.
Na środku tzw. pola [małego dziedzińca] siedziała ziemniaczana stonka. Ciekawe skąd się wzięła.

Odnalazły się lampy do Suburbana. Przywiózł je na wieś kurier. I to dobra informacja. Zła, że nie przywiózł ich dzień wcześniej, bo trochę czasu potrwa, nim je założę.

3. Razem z prominentnym dziennikarzem ogólnopolskiego dziennika spacerowaliśmy chwilę po Warszawie. Redaktor jest absolwentem mojego liceum. Ciekawe, że dziś w polityce nie ma zbyt wielu mojego liceum absolwentów. Zdecydowanie więcej jest ich w mediach.
Redaktor opowiedział mi o tekście Liliany Sonik z „Dziennika Polskiego”. Tekście o tym, że Kraków umiera. Że powoli się staje w najgorszym tego słowa znaczeniu kurortem wabiącym byle czym. Parę dni temu podobnie pisał na fejsie Wojtek Mucha. Że to wszystko efekt polityki prof. Majchrowskiego. Turystyka über alles.
Ostatnim razem byliśmy w Krakowie na otwarciu wystawy #Dziedzictwo w Muzeum Narodowym. Wystawę należy obejrzeć, bo jest dobra.
Spaliśmy na Podgórzu. Niby trochę wstyd, ale za to spokój. [Dla człowieka z Półwsia – Podgórz, to jednak coś, jak Nowa Huta] Byliśmy wieczorem na Kazimierzy, w okolicach placu Żydowskiego. Wieczorem późnym, goniono nas ze wszystkich knajp, gdzie usiłowaliśmy coś zjeść. W końcu siedliśmy w jakimś gastronomicznym kombinacie przy Estery. Przez cały czas mijały nas grupy średnio trzeźwej zagranicznej młodzieży. Duże grupy. Ale z tego, co słyszę małe przy tych, które rządzą na w okolicach Rynku.
Centrum Krakowa wypełnione się staje tanimi hostelami, byle jakimi knajpami i klubami gogo. I tłumami średniozamożnych zagranicznych turystów. To wszystko zamiast krakowian.

Wydawało mi się, że najgorszą rzeczą, jaka zostanie po rządach prof. Majchrowskiego to Mitoraj przy wieży Ratuszowej. Nie doceniłem potencjału. I to jest zła informacja. 

Wieczorem, już po kolacji wlazłem na wagę i wyszło, że wcale nie schudłem. Może to i dobrze, bo wcale się schudnąć nie starałem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz