poniedziałek, 18 kwietnia 2022

17–18 kwietnia 2022


1. Niedziela. Właściwie całą przespałem. I to jest zła informacja. Bo pogoda była całkiem, całkiem.

Zrobiłem dwie rzeczy. Zgodnie z tradycją – zasiałem trochę trawy. I skończyłem czytać „Pewnego razu w Hollywood” Quentina Tarantino. To drugie to zła informacja, gdyż wolałbym, by ta książka była dłuższa.

2. Poniedziałek. Mimo prób, tego dnia się przespać nie dało. Przesadziliśmy świerk, który potencjalnie mógł odbierać światło pomidorom. W miejscu, w którym wsadziłem świerk, rosła wcześniej płacząca wierzba. Znaczy: bardziej niż rosła – schła, aż w końcu wycinający krzaki, rośli młodzieńcy ze Staropola, stwierdzili, że nic z niej nie będzie i nikogo o nic nie pytając, ją wykarczowali. Iglaste ostatni jakoś nam nie idą. Dwa na trzy schną. Szkoda każdego. A najbardziej wielkiej sosny przywiezionej z Zawisza. Niby się przyjęła, ale uschła – mimo podlewania – po roku. 


Udało mi się w końcu zmusić Player do współpracy z Chromecastem. Zmusić w pewnych granicach, gdyż, o ile reklamy szły głośno i bez przerw, to przy filmie zaraz się zaczęło kisić. Zresztą zaczęliśmy oglądać „Behawiorystę” i szybko przestaliśmy, bo się go nie dało oglądać. Jednak „Pajęczyna” to najwyraźniej jakieś arcydzieło polskiej sztuki serialowej. 
Ale i tak „The Last Days of Ptolemy Grey” zapowiada się wielokrotnie lepiej. Niestety nie jest to polski serial. I to jest zła informacja. 

3. Właśnie mi się przypomniało, że to śmigus-dyngus. Przez cały dzień obserwowałem hałaśliwych motocyklistów, iluś tam rowerzystów, kolumnę wyczynowych quadów, kanadyjskiego Herculesa, ale ani jednego młodzieńca z wiadrem.  
Pamiętam moją świętej pamięci babcię, która z przerażeniem oglądała z okien dziejące się na Piaskach sceny, w których watahy młodzieńców z wiadrami goniły popiskujące dziewczęta, a gdy je dopadały, wylewały na nie dziesiątki wiader wody wody. Pamiętam, z pierwszej połowy lat dziewięćdziesiątych, policję próbującą opanować młodzieńców polewających wodą z Rudawy, nobliwych mieszczan zwiedzających Emaus. 
Mam wrażenie, że zwyczaj wziął i zanikł. I to nie jest zła informacja. Złą było, że się w ogóle pojawił. 





 

sobota, 16 kwietnia 2022

15–16 kwietnia 2022


1. Piątek (Wielki). Obudziłem się nieprzytomny. Ciekawe w sumie ile bym musiał spędzić czasu w Warszawie, żebym się znowu przyzwyczaił. Pamiętam pierwszy świt w mieszkaniu przy Wilczej. Najpierw tramwaje – Warszawa nie przyswoiła stosowanej w centrum Krakowa węgierskiej technologii, dzięki której tramwaju, jak jedzie, nie słychać. A później śmieciarka, przez dźwięk której obudziłem się w przekonaniu, że wybuchła wojna. Prze lata zdążyłem się przyzwyczaić. Ale teraz śpię jak trusia.  
Najpierw spotkanie w Koszykach, podczas którego dwa razy zabrali prąd. Jak na wsi. Później Zebrwizyta w centralnej administracji. Później wizyta w instytucji kultury. Niby święta, a wszędzie jakoś smutno. 
Wg planu wyjechać miałem przed trzecią. Wyjechałem po szóstej. I to jest zła informacja. Do tego podjąłem serię złych decyzji dotyczących skręcania. No i wylądowałem na jakiejś dziwnej drodze za Cargo. Konkretnie – ulicy Kinetycznej. Ciekawe doświadczenie. W końcu, odwiedziwszy chyba Raszyn (chyba odwiedziwszy, bo pewności czy granicę przekroczyłem – nie mam) trafiłem na autostradę, którą przez prawie pięć godzin, z których ze dwie w ulewie, dojechałem do domu. 

2. Sobota (Wielka). Bożena, parę dni temu, wymyśliła, że przed świętami zbierzemy liście z miejsca pod naszym płotem, gdzie zostawiają auta przyjeżdżający do kościoła ludzie. Zebraliśmy. Wyszło pięć wielkich worów. Śmieciarze, zbierający biodegradowalne, się niemi nie zainteresowali. Załadowałem wory na lawinę i wyrzuciłem koło miejsca, gdzie powstaje kompost. W przyszłym tygodniu, albo zawiozę je do Punktu Selektywnej Zbiórki Odpadów Komunalnych. Albo wysypię na kompost. 
Puściłem wodę do stołówki. Testowo podlałem drzewko-morelę. Już miałem wracać do domu, ale coś mnie tknęło i cofnąłem się do środka, No i się okazało, że pękła rura i stołówkę zaczęło zalewać. Przyjdzie mi testować umiejętności hydrauliczne. A tam spore przekroje, więc prosto nie będzie. Niby to zła informacja, ale to nic przy numerze, który wykręcił kotek Rudolf. Ten, który się boi zejść z drzewa, chyba, że przyjeżdża Gmyz. 
Otóż kotek Rudolf wyskoczył z okna. Na drugim piętrze. Czyli jakieś 10 od ziemi metrów. Może więcej. Po upadku dostał takiego hercklekotu, że musieliśmy pojechać do weterynarza. Co nie było proste, bo w Wielką Sobotę, weterynarze mają inne rzeczy na głowie, niż przesiadywanie w swoich lecznicach. Weterynarz – jak się okazało – motocyklista, zaczekał na nas chwilę, zrobił roentgen, stwierdził, że kot sobie niczego nie zrobił. Dał profilaktyczny antybiotyk i coś przeciwbólowego i kazał kotka-Rudolfa przywieźć za dwa tygodnie na kastrację. A potem zaczął opowiadać, jak to jest, gdy się na motorze wymija, z prędkością 250 kilometrów na godzinę, TiR-a.
Kotek Rudolf w samochodzie zasnął. Po powrocie wypił i zjadł. Ale jest trochę obolały. Zobaczymy, co będzie jutro. 

3. W szczycie afery z kotkiem-Rudolfem, (żeby nie zapomnieć) miałem sobie coś wysłać SMS-em, a wysłałem tweeta. I to jest zła informacja, bo żadne jest to wytłumaczenie. Zwłaszcza, że chwilę zajęło, nim do mnie dotarło, co się dzieje. Cóż, kara musi być. 

 

piątek, 15 kwietnia 2022

13–14 kwietnia 2022

 


1. No więc po kolei. We środę, Kraszewski u Mazurka. W sumie smutna historia. Generał próbował odpowiadać całym zdaniem. Mazurek nie miał cierpliwości, by słuchać. Do tego polonista w Mazurku nie mógł zdzierżyć wojskowego języka. Kłopot sprawiało słowo komponent. 
Później pojechałem do Warszawy. I to jest zła informacja, bo w Warszawie miałem być przed czwartą, a wyjechałem bliżej południa, choć nadzieje miałem wyjechać rano. 
Autostradę, mimo ruchu, udało się przebyć żwawo. Gorzej poszło przebijanie się przez Warszawę. Innymi słowy – mniej czasu zajęła mi trasa ze Strykowa, niż od rogatek, na Flory. 
Wieczór spędziłem oglądając TVN-ową „Pajęczynę”. Bardzo porządny serial. 

2. We czwartek, poza serią spotkań, w tym jednym, z człowiekiem powracającym z zagranicy, zawiozłem Lawinę na geometrię. I się okazało, że moje wrażenie, że coś z autem jest nie tak, miało dość mocne podstawy. Ustawianie trwało ponad godzinę. I kosztowało więcej, niż było w planie. Ale warto było, gdyż po wyjeździe z Ostroroga samochód zaczął skręcać w bardziej logiczny sposób. Złą informacją jest, że nowe drążki już wyglądają jak stare. 

3. Wieczorem Moskwa potwierdziła informacje o zatonięciu Moskwy. Pojawił się więc pretekst do świętowania. Więc zamiast iść do domu od razu, od razu nie poszedłem. Tylko później. I to jest zła informacja.  

Ostatni odcinek „Pajęczyny” gorszy. Choć pomysł niezły. 


poniedziałek, 11 kwietnia 2022

10–11 kwietnia 2022

 


1. Niedziela przeleciała mi na tyle szybko, że nie chciało mi się pisać negatywów. Bo o czym? O tym, że sąsiad spod lasu przywiózł kolejną partię darni, którą rozkładaliśmy w deszczu? 

Albo o komentarzach do wyborów we Francji z TVN24? Że grupa rozsądnych ludzi wraz z redaktorem Węglarczykiem, tłumaczyła, że nie ma nic gorszego niż pani Le Pen, ale gdy przechodziła do konkretów, to się okazywało, że właściwie trudno o tych konkretach mówić. 


2. Dziś, z kolei, dzień zacząłem od Suskiego u Mazurka. Ciekawe to było doświadczenie. Wciąż można kupić na twitterowej aukcji konia(@licytacja). Koń ma cień. Cieniutki taki. 

Później, właściwie przez cały dzień, obserwowałem zadymę związaną z Muzeum Powstania Warszawskiego. Fascynującą jakoś, lecz złą, jest informacja, że spora część tzw. Prawego Twittera zapomniała, że Muzeum jest instytucją Miasta Stołecznego Warszawy. 

Później pojechałem do Gorzowa, na imprezę. Otwierano poniemiecką, pomilicyjną, poizbowytreźwieńszą, poruderzą willę. Po remoncie. Teraz będzie tam centrum biznesowe Zachodniej Izby Przemysłowo-Handlowej. Nim zaproszono nas do willi, byliśmy w miejskiej bibliotece. Przypomniało mi się, że byłem tam w 2015 roku, wiosną. Z kandydatem na Urząd Prezydenta. Kandydat spotkał się z zainteresowanymi mieszkańcami, później udzielił wywiadu Radio Zachód. Później wsiadając do autobusu, potrąciłem jakąś panią i kandydat mnie opieprzył, że nie powinienem potrącać pań. 
Aż do dziś, nie mogłem sobie przypomnieć, gdzie to było. Teraz już wiem. 

Później wróciłem do domu. 
Później poszedłem po jajka. Wciąż kosztują 22 złote. Czyli tyle samo, co w zeszłym tygodniu. A tak straszą inflacją. 

3. Później się okazało, że muszę jeszcze przed Świętami pojechać do Warszawy. I to jest zła informacja, gdyż już czuję, jak mnie to zmęczy. No i jutro będę musiał zrobić to wszystko, co robiłbym we środę. 


niedziela, 10 kwietnia 2022

9 kwietnia 2022


1. Grzegorz Górny opowiadał, że święty Ludwik w poście umartwiał się pijąc piwo. Ciekawe, czy nie lubił piwa, czy raczej umartwiał się przez wypijanie zbyt dużych ilości tego piwa.
Obudziłem się zbyt wcześnie. Drzemałem więc jeszcze przez trzy godziny słuchając „Upału” Marcina Ciszewskiego. Uważam, że to bardzo utalentowany pisarz jest. Złą zaś jest informacją, że zadań domowych nie odrabia i pewne opisywane sytuacje z pogranicza polityki i służb są tak oderwane od polskiej rzeczywistości, że aż zęby bolą.  

2. Zadzwonił sąsiad spod lasu, że ma darń, i czy chcę. Chciałem. Przywiózł. W łyżce manitou. Powiedział, że będzie miał więcej. Przywiózł, wysypał, pojechał. Przez chwilę chciałem zostawić na jutro, ale jakoś żal mi się zrobiło sterczących w górę korzonków i darń rozłożyłem zmachawszy się przy tym nieco. Z poprzedniej partii, spora część trawy przegrała walkę z mchem. Zobaczymy, jak będzie tym razem. 

3. Telewizor. Najpierw w TVN Turbo oglądałem nieodżałowanego wielkiego antonowa, który miał coś wieźć z Anglii do równikowej Afryki. Później różen inne rzeczy, aż się okazało, że na którymś z AXN-ów idzie „Once upon a time in Hollywood”. Po lekturze książki pod tym samym tytułem film jest jeszcze lepszy. Miło patrzeć jak dobro zwycięża nad hipisami. 


 

sobota, 9 kwietnia 2022

8 kwietnia 2022


1. Kumoch u Mazurka. To jakoś fascynujące, jak niewiele trzeba, by rozmowa była dobra. Wystarczy by gość rozumiał, o co chodzi gospodarzowi i był pewny, co może, a czego nie może powiedzieć. Choć bardziej fascynujące jest, że przez trzydzieści ponad lat tak niewielu polityków to zrozumiało. Choć, bardziej niż fascynująca, jest to zła informacja.

2. Zwiedzałem Sulechów. Przed wojną była to współstolica mojego powiatu. Dziś powiaty są dwa. W Sulechowie pierwszy raz byłem na poważnie w 2015 roku. Razem z kandydatem na urząd prezydenta. Kupowałem wtedy kawę u Wietnamczyka, który był przekonany, że kandydat wygra wybory. Uzasadniaj to rozsądnie. Dziś w tym miejscu sprzedają lody. I to jest zła informacja, bo bym chętnie z nim porozmawiał. 
W Sulechowie, moja gazeta rozdawała nagrody nauczycielom. Wszedłem na koniec imprezy. Konkretnie – gdy goście posilali się posiłkiem. I jakoś od razu poczułem się niekomfortowo, gdyż zacząłem sobie wyobrażać, jak każda z goszczących osób, traktowała by mnie, gdybym był jej uczniem.. I nie chodzi o to, żebym sobie z tą sytuacją nie poradził. Raczej o ogólny dyskomfort. 

3. Zadzwonił Gmyz. Powiedział, że przyjedzie. Przyjechał. Wpuszczam go. I słyszę, że się kotek Rudolf wydziera z drzewa. I już się zabieram, żeby przenieść drabinę, a widzę, że kotek Rudolf sprawnie z drzewa złazi i biegnie do Gmyza, żeby zobaczyć, czy to nie Bożena. 
Złą informacją jest, że się chyba daję kotkowi Rudolfowi robić. Znaczy – z narażeniem życia, zdejmuję go z drzew, z których sam może zejść ale mu się nie chce. 


 

czwartek, 7 kwietnia 2022

7 kwietnia 2022


1. Ciężki dzień. Przez cały bolała mnie głowa. I to jest zła informacja. Najprościej wytłumaczyć to spadkiem atmosferycznego ciśnienia. Spadek atmosferycznego ciśnienia zaowocował nagłym załamaniem pogody. Najpierw zaczęło wiać. Później lunął deszcz. I grad. Ale niewielki. Później wszystko przybrało na sile. Na koniec lało i wiało tak, że napadało do domu przez zamknięte drzwi. 
A później wyszło słońce. 

2. Włączyłem telewizor.
–To elity obaliły komunizm – powiedział w „Czarno na białym” Andrzej Morozowski. Ani profesor Nałęcz, ani doktor Pawłowski nie zaprotestowali. 
Później były „Fakty”, w których się oburzano, na podnoszenie stóp procentowych. Jak tak można, przecież jest wysoka inflacja. Pani Katarzyna przez to, że poszła w górę jej rata kredytu, nie może wychodzić zjeść „na miasto”. 
Przełączyłem na „Ucieczkę na wieś”. Usłyszałem że importowane kwiaty pokrywane są chlorkiem czegoś tam, żeby dłużej zachowały świeżość. I później ten chlorek czegośtam trafia do brytyjskiej ziemi. Więc trzeba kupować brytyjskie kwiaty. Złą informacją jest, że to nie raczej nie musi działać w Polsce.

3. Zjadłem cały chleb. I to jest zła informacja, bo będę musiał rano pojechać do miasta.