1. Mastalerek u Mazurka. Zastanawiałem się, skąd u niego takie zaangażowanie w waleniu w Przydacza. Wyszło mi, że ma się on za jedynego dysponenta prezydenckim poparciem. I ma jakieś plany z tym związane. Nie będę się wyzłośliwiał i przypominał do czego doprowadziła koncepcja wykorzystania tego poparcia w wyborach do Europarlamentu. Ważne, że plany są.
I nagle pojawia się potencjalny kandydat na, który w CV ma pracę dla Głowy Państwa. I to rozpoczętą dwa dni chyba po wyborach, jako jeden z pierwszych czterech ludzi w transition team – grupie, która pracowała dla elekta przed zaprzysiężeniem. Później cztery lata w Pałacu, podczas których przygotowywał Bóg wie ile zagranicznych wyjazdów Prezydenta. Jeszcze później, prezydencki minister od spraw zagranicznych.
Akceptacja Głowy Państwa wobec tego kandydata może się więc wydawać wyborcom oczywista. Mastalerek, nie mogąc modyfikować przydaczowego CV, postanowił więc im wyjaśnić, że tak nie jest, gdyż poparciem dysponuje (w znaczeniu: zarządza) on sam. Wyjaśnia to z taką nerwowością, że działanie jego jest przeciwskuteczne. I powoduje rechot wśród twitterowiczów.
Rechot konkretnie spowodowało zarzucanie Przydaczowi, że ten sam się mianował kandydatem PiS-u. Rechoczący pamiętali, jak to Mastalerek (jaki czas temu), w każdym chyba wywiadzie, mówił o swoim osobistym kandydowaniu. W sposób zdecydowanie bardziej zaangażowany niż kiedykolwiek robiłby to Przydacz.
Tymczasem Głowa Państwa podpisał ustawę o finansowaniu samorządów. Jak twierdził zaprzyjaźniony funkcjonariusz niemiłosiernie panującej nam władzy, nowy model finansowania doprowadzi powoli do bankructwa tych samorządów, których obywateli jest mniej niż 200 tysięcy. Miejmy nadzieje, że się mylił.
2. Pojechałem do miasta. Wziąłem udział w spotkaniu z ciekawym człowiekiem. W roli ciekawego człowieka. W pewnym momencie nie mogłem sobie przypomnieć jak się nazywa Narwik. Przypomniałem sobie i powiedziałem. Tobruk. Bardzo to w sumie było zabawne.
Naszła mnie konstatacja, że jako zawodowy ciekawy człowiek, raczej bym nie zarobił na utrzymanie.
Jako że już byłem w mieście kupiłem dużo różnych potrzebnych i niepotrzebnych rzeczy. Muszę się od tego odzwyczaić, bo inwestycja w kominki wyczyściła mnie z pieniędzy.
Żeby nie było niedomówień – wszystkie nasze wkłady kominkowe spełniają normę Eco Project (czy jak tam ona się nazywa), czyli mają europejskie świadectwo ekokoszerności. Fascynujące jest, że ludzie w Polsce dali sobie wtłoczyć do głów, że kominki to coś złego, a tymczasem UE bardzo lubi spalanie biomasy (czyt. drewna).
3. Sąsiad Tomek budował swoją szopę. Dziś, przy pomocy białorusa ze stuningowanym długą rurą podnośnikiem, ustawiał konstrukcję dachu. Robił to z wielką finezją. A wieczorem swoje dzieło filmował dronem. Wracałem wtedy z pieskiem. Nie wiem, czy są grzyby, gdyż poszliśmy na spacer już po zachodzie słońca.
Co jakiś czas podczytuję sobie negatywy sprzed dekady. Dziesięć lat temu zacytowałem anegdotę o ministrze Sikorskim (LINK: https://www.3neg.pl/2014/10/21-pazdziernika-2014.html). Można odnieść wrażenie, że chłop się niespecjalnie od tego czasu zmienił. Zmieniła się za to rzeczywistość.
Radosław Sikorski musi się codziennie modlić o to, by wybory w Stanach wygrała pani Harris, gdyż w innym przypadku może mieć problem czy to jako minister od zagranicy, czy kandydat na prezydenta. W USA Sikorski znany jest jako mąż publicystki Applebaum. A jako mąż publicystki, która porównuje Trumpa z Hitlerem, będzie miał duży kłopot w kontaktach z administracją Donalda Trumpa.