poniedziałek, 23 lutego 2015

23 lutego 2015


1. Nie wstałem na „Kawę na Ławę” znaczy, właściwie wstałem, ale postanowiłem obejrzeć powtórkę. Później była „Lożę prasową” oglądałem jednym okiem. Przy odrobinie złośliwości można wyciągnąć wniosek, że skład gości wynika z tego, jak szeroko rozumiana władza radziła sobie w zeszłym tygodniu. Jeżeli zaproszono redaktorów: Wrońskiego, Wołka, Czarneckiego i Stankiewicza – znaczy, że władza radziła sobie słabo.
I to, że tę prawidłowość widać to zła informacja.

2. Parę dni temu nie powiem kto zadzwonił do mnie, i opowiedział, że widział lądującego na Okęciu Rusłana. Sprawdził na najważniejszym narzędziu każdego nowoczesnego mężczyzny – aplikacji Flightradar – ani śladu. Pomyślał więc, że to samolot na jakiejś tajnej misji. A jako, że się stara dobrze myśleć o Polsce i polskich władzach, to wyciągnął wniosek, że Rusłan przyleciał po broń dla Ukraińców. Że nic o tym nie wiemy, bo nie ma takiej potrzeby, a rządzą nami odpowiedzialni, porządni ludzie. No i postanowił do mnie zadzwonić, żeby się radością podzielić.
Powiedziałem, że wszystko super, tylko dlaczego tajne przerzuty broni miałyby się odbywać przez Okęcie. Nie powiem kto bez namysłu odpowiedział, że Rusłan jest tak wielki, że gdzie indziej nie może wylądować.
Niestety Rusłan może lądować na innych lotniskach w Polsce. I to jest zła informacja, bo też bym wolał, żeby historia nie powiem kogo była prawdziwa.

Flightradar jest bardzo przydatną aplikacją. Stoi sobie człowiek na ganku, widzi że leci samolot, sprawdza i wie, że to z Londynu do Bangkoku. Zaraz potem leci następny. Z Warszawy do Berlina. Chwila przerwy i znowu coś na Daleki Wschód. Przez cały dzień można mieć zajęcie.
Człowiek się czuje jak kontroler ruchu lotniczego.

Kiedyś na wieś przyleciał kontroler ruchu lotniczego, ówczesny narzeczony koleżanki Józki ze studiów. Przyleciała z nim odpowiedzialność. Wielka odpowiedzialność. Usiadł za stołem i zaczął o tej odpowiedzialności opowiadać. Pięknie opowiadał. O zmęczeniu. O odpowiedzialności. O świadomości. O trudnościach. O tym, że człowiek nie jest w stanie prowadzić naraz więcej niż 10 (15?) samolotów. Że po paru godzinach pracy człowiek jest wycieńczony. Pięknie opowiadał. Mimo iż zdecydowanie nie był w moim typie byłbym jego.
Byłbym. Ale sobie nagle przypomniałem człowieka, z którym pracowałem u Janusza Palikota w faszystowskim tygodniku „Ozon”. Opowiedział mi in był kiedyś o swojej służbie w Ludowym Wojsku Polskim. A konkretnie w Marynarce Wojennej na stanowisku operatora radaru. Mówił, że był w tym niezły, więc wojsko przeżył nieźle. Że za wykrycie NATO-wskiego samolotu szpiegowskiego dostawał urlop. A latało ich sporo. Ale, że były też trudniejsze momenty. Ćwiczenia Układu Warszawskiego, kiedy trzeba było ogarnąć ze 100 obiektów. Samolotów, śmigłowców, rakiet, okrętów. –Kiedy szedłem coś zjeść, po kilkunastu godzinach siedzenia przy ekranie, w zupie widziałem znaczniki.
Pod koniec służby przyjechał ktoś z Okęcia szukać ludzi do pracy. Niezłe pieniądze, nawet mieszkania dawali. Kolega się nie zdecydował. –Umarłbym z nudów. Cywilny samolot po prostej lata, ze stałą prędkością. Nie to, co myśliwiec bombardujący.

Jak ja się wtedy strasznie zacząłem śmiać. Oczywiście wewnętrznie, żeby gościa nie urazić.

3. Jaś Kapela. Właściwie nic więcej nie trzeba pisać.

Ale napiszę, bo to śmieszne.
Komentując zatrzymanie człowieka, który pod mostem Gdańskim palił ognisko napisał, że „spalenie Mostu Łazienkowskiego jest oczywiście efektem antyspołecznej polityki miasta i władzy, która nie zapewnia bezdomnym innych możliwości ogrzania się zimą oraz pozwala na sytuacje, że ochroniarze pracują na umowach śmieciowych na zmianach 24h.

A co jest śmieszne? Człowiek związany z „Krytyką Polityczną” mówiący o „umowach śmieciowych”

Jaś Kapela ma wiele wspólnego z panią poseł Ligią Krajewską. Nie napiszę co, bo znowu ktoś nie przeczyta dokładnie i wyciągnie jakieś dziwne wnioski. Bo tym razem nie chodzi mi o cechy, tylko znajomych.

Jednym ze znajomych Jasia Kapeli, który robi to, o czym nie napiszę – jest dyrektor Zydel.

Koledzy z pracy zaczęli ponoć dyrektora Zydla określać „ucho Jóźwiaka”. I to jest zła informacja. Źle świadczy o poziomie intelektualnym warszawskich urzędników, bo dla prezydenta obywatela Jóźwiaka wierny dyrektor Zydel jest uchem. Ale też okiem, ramieniem, i – jeśli będzie trzeba – nogą.

Wg 300polityki na plakatach Bronisława Komorowskiego ma być napisane „Nasz Prezydent”. To dziwne, że liderzy Platformy Obywatelskiej postanowili wydać tyle pieniędzy, żeby przypomnieć, że pan Komorowski jest ich człowiekiem.


PS.
Nie wiem, czy to ma jakieś znaczenie ale to 200 wpis.  

2 komentarze:

  1. Ten sam rusłan stał przed weekendem we Wrocławiu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Obok mnie leży "Smok i niedźwiedź" Clancy'ego i czeka. Gratuluję i wszystkiego dobrego, co najmniej trzech negatywów życzę.

    OdpowiedzUsuń