poniedziałek, 18 maja 2020

16 maja 2020


1. 6:30. Zacząłem się zastanawiać, czy nie ma w tym aby jakiegoś większego planu. Coś mnie budzi, żebym coś zrobił. Czymś się zajął. Kolega mój pisarz kryminałów Miłoszewski, zanim został pisarzem kryminałów Miłoszewskim, jako zwykły Miłoszewski wstawał co dzień bladym świtem i pisał ćwiczył pisanie. W sumie, to też bym chciał zostać pisarzem kryminałów. Albo lepiej politycznych książek sensacyjnych. Tyle, że nie bardzo mogę. Wyobraźnie mam – przyznam nieskromnie – niezłą. Problem polega na tym, że w każdej wymyślonej przeze mnie postaci czytelnicy szukaliby kogoś prawdziwego. I to jest zła sytuacja. Nie mógłbym na przykład napisać… Mniejsza z tym. Nie mógłbym.

2. Sobota, więc nie spodziewałem się stolarza. Więc tym razem mnie nie zawiódł. Przyjechał za to sympatyczny młody człowiek od fotowoltaiki. Oplem. Obeszliśmy działkę. Moja pierwsza propozycja miejsca na panele odpadła. Drugą był dach stołówki. Odpadł, gdyż najpierw by było trzeba wykonać jego remont. Trzecia – miejsce przy płocie za stołówką, w którym kiedyś rosły śliwki, ale przyszli źli ludzie i je wycieli. Śliwki – co prawda – próbują rosnąć znowu, ale to już nie takie jak kiedyś.
Na panele namówił mnie dawno temu Piotr Woźny, jeden z ciekawszych ludzi, których poznałem w ciągu ostatnich pięciu lat. Kiedy go poznawałem zajmował się internetyzowaniem szkół w miejscach zapomnianych przez poprzednią władzę. Później zajął się smogiem. „Czystym powietrzem”, „Ulgą termomodernizacyjną”. No i jest bardzo sprawny.
Sympatyczny młody człowiek od fotowoltaiki polatał dronem i stwierdził, że trzecie miejsce może być. Trzeba tam będzie zrobić porządek i to jest nie lada wyzwanie.
Złą informacją jest, że sympatyczny młody człowiek od fotowoltaiki przyjechał – jak na Wielkopolanina przystało – minutę przed czasem. A ja – jak na Małopolanina przystało – liczyłem, że przyjedzie ze dwadzieścia minut spóźniony. Więc nie zdążyłem zjeść jajecznicy na pomidorach. Znaczy – zjadłem, jak pojechał. Odgrzewaną. A to już nie to.

3. Założyłem pasek klinowy łączący silnik z kołem napędzającym pasek kosiska. No i kosiarka po dwóch latach przerwy zaczęła kosić. Znaczy – nie tak do końca, bo nie naostrzyłem noży. A miałem je na wierzchu. I to jest zła informacja, bo żeby je naostrzyć muszę odkręcić kosisko, zdjąć pasek, odwrócić kosisko, wyciągnąć szlifierkę, naostrzyć noże, odwrócić kosisko, przykręcić kosisko i założyć pasek.
Odkryłem dlaczego kosiarki nie uruchamia kluczyk. Po prostu do stacyjki nie dochodzi prąd. Cała instalacja składa się z sześciu przewodów, jednego bezpiecznika, stacyjki, przekaźnika i włącznika światła. Naprawienie jej powinno być w zasięgu moich możliwości. Bądź co bądź w latach osiemdziesiątych ukończyłem szkołę podstawową. Ciekawe czy w gimnazjach były zajęcia praktyczno-techniczne.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz