wtorek, 9 lutego 2021

8 lutego 2021


 

1. Całą noc wiało. Wiało na tyle, że przewróciło choinkę. Potem zasypało śniegiem. Czyli jest jak w zimie. Zimno i biało. Sikorki wyjadły prawie wszystko. Postanowiłem powiesić im kolejne lidlowe wynalazki. Mianowicie: „Knedle dla sikorek”, „Świece orzechowe” i takie dziwne coś w drucianym koszyku. Po chwili jeden tuzin sikorek jadł, drugi czekał siedząc na choinkach. Złą informacją jest, że kiedy ostatni raz byliśmy w Lidlu półka z karmą dla ptaków była już zminimalizowana. Mam nadzieję, że kiedy pojadę jutro – coś uda mi się kupić. 
Kocio rano zażądał wypuszczenia. Wyszedł głównym wejściem. Długo na mrozie nie zabawił – wrócił pod drzwi tarasowe i zaczął się tak drzeć, że go przez te drzwi usłyszałem. Wychodził jeszcze trzy razy, za kadym razem w progu staczając wewnętrzną walkę. 

2. Przyjechał kurier z Inpostu. Przywiózł diody do oświetlenia panelu klimatyzacji. –Ale pogodę panu przywiozłem – powiedział wręczając mi paczkę. „Są tacy, którym się wydaje, że czymś są” powiedziała w „Lecie Muminków” Bufka na widok wciągania flagi na maszt domu Muminków. W sumie ciekawe, czy kurier ten tekst mówił kademu, kogo odwiedzał. Na pożegnanie życzył mi zdrowia. To – mogę się założyć – mówił każdemu. 
Poszedłem do stołówki, żeby sprawdzić, czy tablice rejestracyjne w Lawinie łatwo się zdejmują. Będę chevroleta nazywał Lawiną, bo mi się Avalanche słabo deklinuje. Łatwo się zdejmują. Zdjąłem też hak. Hak się nie zdejmował łatwo. Do zdjęcia haku namówił mnie pan Mirek, kierowca Druha Podsekretarza. –Hak nisko, łatwo w coś walnąć i może być kłopot – powiedział. Pan Mirek był w Czerwonych Beretach i potrafi zabić człowieka saperką. Lepiej go słuchać. Zajmuje się czasem przywożeniem aut z Niemiec. Zawsze był dość sceptyczny jeśli chodzi o moje pomysły motoryzacyjne. Lawinę pochwalił. Ale to mogła być kurtuazja. 
Jeszcze raz zabrałem się za analizę sposobu podłączenia Blower Motor Resistor, po polsku nazywanego opornicą. No i wyszło mi, że się pomyliłem. Że kupiłem zły. I to jest zła informacja. Przez to szukałem siedmiożyłowego kabla. A powinienem był szukać trzech przewodów. Plus, minus i sygnałowego, bo mam wersję cyfrową. I w moim przypadku nie jest to Blower Motor Resistor tylko Blower Motor Control Module

3. Eryk Mistewicz chciałby przeczytać dobre słowo o francuskich samochodach. 
Ze wszystkich produktów francuskiem motoryzacji największą radość sprawiła mi jazda peugeotem RCZ. W 2013 roku. Pojechałem nim najpierw na Warmię, później pozostałościami niedoszłej królewieckiej autostrady do Berlina, stamtąd do Pragi i przez Kraków do Warszawy. Samochód wciąż wygląda świetnie. Był bardzo porządnie wykonany. Silnik, skrzynia biegów – bez zarzutu. W środku zadziwiająco duża przestrzeń. Zadowalające osiągi. Na Warmii była impreza Audi. Nie mogę sobie przypomnieć jaki model prezentowano. Na imprezach Audi zawsze przed hotelem stawiano nazwę modelu z wielkich wyciętych ze styropianu liter. I – o ile mnie pamięć nie myli – urodziła się tradycja, by te litery przestawiać. Przestawiane litery do szewskiej pasji doprowadzały ludzi z Audi. Później liter chronili nawet ochroniarze. Ale nie o tym. Przyjechałem tam RCZ-em. Przejechali się nim dwaj panowie, którzy długo dla Audi pracowali i stwierdzili, że jest rozsądniejszy niż TT (to było na pół roku przed premierą trzeciej generacji TT). Nie jest gorszy, a jest dużo tańszy. 
Produkcję RCZ zakończono w 2015. I to jest zła informacja, bo to naprawdę bardzo przyjemny pojazd. 

Mam nadzieję, że pan Eryk jest usatysfakcjonowany i dalej już nie będzie czytać. 

Peugeot RCZ zaprojektowany był przez Borisa Reinmöllera. Produkowany przez Magna-Steyr w Grazu (tym austriackim – piszę na wypadek, gdyby istniał jakiś Graz francuski). Ten, którym jeździłem miał silnik i skrzynię BMW.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz