piątek, 28 maja 2021

27 maja 2021





1. Siemoniak prawie powiedział Mazurkowi, że jest za tym, żeby nie zamykać Turowa. 

Z tego co słyszę dogadaliśmy się z Czechami. Znaczy umowa jest taka, że jeżeli spełnimy ustalone warunki, to Czesi wycofują wniosek. Z punktu widzenia Czechów – sprawa będzie załatwiona, gdy warunki będą spełnione. Z naszego punktu widzenia jest tak, że skoro mamy zamiar spełnić te warunki, to znaczy, że sprawa właściwie już jest załatwiona. 

Zrobiłem drugą próbę odkręcania modułu ABS-u. Znów nieskuteczną. Muszę chyba poszukać lepszego TORX-a. Za to odkryłem, co jest powodem błędu czujnika spalania stukowego w audi. Otóż ktoś połamał kostkę. I tym razem nie ja. Kolejna umiejętność przede mną, to zarabianie Konzernowych kostek. 
Chciałem trochę skosić. No i trochę skosiłem. Tylko trochę, bo lunęło. Nie pamiętam takiego maja. 


2. Płyty miały być w piątek. Były w czwartek. Płyty na szafkę. Pojechaliśmy więc je odebrać. I kupić – w sklepie z meblowymi akcesoriami – akcesoria meblowe, dzięki którym powinno się udać szafkę z płyt zbudować. Na zakup mięliśmy jakieś pięć minut, bo się panu o równej godzinie system wyłączał. Ech, ten zastrzyk adrenaliny. 
Z niewiadomych przyczyn, od pewnego czasu w Lidlach nie ma buraków. W dwóch Lidlach sprawdzaliśmy. Kupiliśmy więc buraki w Tesco. Były. Za to brzydkie. Jeśli mam być szczery, a ja od dzisiaj chcę być szczery (to Janerka) – ładność buraków nie ma dla mnie specjalnego znaczenia. Ważne, by się dało je obrać, pokroić, wsadzić do słoja, zalać przegotowaną wodą i zaczekać aż skisną. 


Maciek Szymczak podrzucił mi tweeta z obrazkiem o tym, że w martwym polu robionym przez maskę SUV-a można zmieścić dwanaścioro dzieci. Wiem coś o tym. Kiedyś połamałem zderzak w Amarocu. Na pieńku, który stał pomiędzy czujnikami parkowania. Kiedy wysiadałem wcześniej z auta powiedziałem sobie, że muszę o pieńku pamiętać, bo połamię zderzak. Nie pamiętałem i połamałem. Czasem sprawdzają się moje prognozy. Dziś ruszając z parkingu przejechałem przez trawnik. Był w martwym polu. W dwóch właściwie. Jednym drobionym przez maskę, drugim w mojej pamięci. Pozostaje mi mieć nadzieję, że jak ktoś będzie sadzał dwanaścioro dzieci przed moim zderzakiem – nie będzie ich kneblował. Albo, że dzieci będą na tyle małe, że się zmieszczą w prześwicie. A poważniej: przyjdzie założyć czujniki. 


3. Przyznać muszę, że nie przepadam za ministrem Wójcikiem. Wiceministrem Michałem. Pracowałem kiedyś z innym Michałem Wójcikiem, wtedy dziennikarzem, dziś raczej pisarzem. Miał specyficzną technikę pracy. Najpierw tłukł w klawiaturę, z prędkością kartaczownicy Gatlinga. Później, z namaszczeniem, myszką zaznaczał literówki, których było krocie. Tego Michała Wójcika jakoś lubię. Ministra (wice) od 2017 roku. Od wet. W – po których dyskusji – pozwalał sobie na zbyt dużo. 
Gościł w „Kropce nad I”. I muszę przyznać, że jak go nie lubię, to mu jakoś sekundowałem. Pani Monika przechodziła samą siebie. Albo wcale nie przechodziła. Mogła być jak zwykle, tylko ja się odzwyczaiłem. 
Swoją drogą któryś z gości by ją mógł strolować. Pani Monika wita w wolnych mediach, gość się oburza, że TVN24 to medium szybkie. Trzymające rękę na pulsie, więc nie można go wolnym nazywać. Obserwując stan, w jakim jest pani Monika, można przypuszczać, że dyskusja o wolności mediów by mogła potrwać parę minut. 

Obejrzeliśmy „Mulan”. Na początku nawiązania do „Gwiezdnych wojen”. Końcówka jak z Potopu. Wszystko już było. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz