poniedziałek, 13 września 2021

12 września 2021


 

1. Spałem do południa. A przynajmniej do dziesiątej. Nie próbowałem nawet oglądać niedzielnej, przedpołudniowej publicystyki. Obejrzeliśmy słabą komedię romantyczną. Bardzo słabą. Dwie przyjaciółki wychodziły za mąż. Nie oglądałem z wystarczającym zaangażowaniem, żeby zrozumieć o co chodziło. W każdym razie wesela odbywało się w tych samych salach, w których dwa lata temu Andrzej Duda spotykał się z Donaldem Trumpem. Pamiętam, że chyba tylko jeden z naszych korespondentów zauważył, że w spotkaniu uczestniczyło – poza wiceprezydentem – dużo sekretarzy. Co było wyjątkowe. Towarzysze amerykańscy byli zdziwieni, że polskie media tego nie zauważyły. Cóż działają te nasze media trochę inaczej niż w takich na przykład Stanach. I to jest zła informacja. 

2. No i w końcu udało się nam obejrzeć „Manka”. Przymierzałem się do tego parę razy, ale jakoś okazji nie było. Bardzo to dobry film jest. Oczywiście natychmiast mi przyszła ochota na „Obywatela Kane'a”. Niestety żadna z platform go nie udostępnia. I to jest zła informacja. Przyjdzie kupić od Appla.

3. U kotów wszystko w porządku. Rudzia większość czasu spędziła na tarasie z Kocięciem. Kocio krążył. Wieczorem wszyscy wrócili do domu. Znaczy najpierw było Kocię z Kociem. Wydawało nam się, że Rudzia gdzieś jest w domu i zamknęliśmy drzwi na taras. W pewnej chwili Kocio zaczął się wydzierać, zaprowadził Bożenę pod rzeczone drzwi. A za którymi siedziała Rudzia. Kocio – jak mu się chce – jest bardzo za rodzinę odpowiedzialny. 

Wieczorem obejrzeliśmy jeszcze jeden film. I to jest zła informacja. Obiecałem Bożenie, że nie napiszę jaki, bo trochę wstyd. W każdym razie amerykański. Superprodukcja. Niemiecki reżyser. Ze Stuttgartu. Byłem kiedyś w Stuttgarcie. Mieszkałem w hotelu przy lotnisku. Na lotnisku było coś, co omiatało świat światłem. Jak latarnia morska. To ponoć pamiątka po sieci takich latarni. Sieć ta umożliwiała nocne loty. Na przykład do Królewca. W Królewcu nie byłem. I się nie wybieram.
W Stuttgarcie polecam muzeum Porsche. I restaurację nad tym muzeum. Kiedy się poprosi, podają wybitny destylat z pigwy. Destylat – nie nalewkę. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz