wtorek, 2 listopada 2021

2 listopada 2021


1. Przyśnił mi się pirotechnik Baca. Zła informacją jest, że w sennikach nie ma wyjaśnienia snu, w którym występuje funkcjonariusz Służby Ochrony Państwa tej specjalności. Innych specjalności zresztą też w sennikach nie ma. W każdym razie, Baca chłop porządny, więc założyłem, że to dobra wróżba.
No i od razu trzy teamsowe zebrania udało się przejść w półtorej godziny. 
Czyli by można w cennik wpisać – Gdy pirotechnik z SOP ci się przyśni – ciesz się, czasu zbyt wiele nie zmarnotrawisz. 
Z drugiej strony może chodzi o to, że Baca to góral. Zaczekam, aż mi się jakiś inny góral przyśni, wtedy będzie wiadomo. Ważne, żeby się przyśnił w tygodniu, bo w weekend zebrań na teamsach póki co nie ma. 

2. Jeśli mam być szczery, a ja od dzisiaj chcę być szczery, to nigdy nie chciałem zostać strażakiem. Może przez tę książeczkę o Wojtku, którą to moje pokolenie znało na pamięć. Prawda jest taka, że dziś jej treści nie pamiętam. Ni w ząb. Pamiętam za to z tej o chłopcu z okręcikiem: ty ten okręcik zrobiłeś sam, więc teraz z nami w pochodzie stań. Czy jakoś tak. Nad chłopcem z okręcikiem, to się chyba Barańczak pochylił w książkach najgorszych. Więc może raczej stąd pamiętam. 
No więc byłem dzisiaj w świebodzińskiej Państwowej Straży Pożarnej. Państwo Strażacy dostali dziś nowy samochód. Duży. Bez sikawki i drabiny. Za to z dźwigiem i widłami. W Polsce jest takich na razie siedem. Widły służą do holowania. Taka resorówka to by było coś. 
Brzechwy „Pali się!” znam dużo lepiej, niż te, wyżej wymieniane książeczki. W związku z kupowaniem Lawiny parę razy przejechałem trasę z Łodzi do Zgierza. Strażackiej wieży nie zauważyłem. I to jest zła informacja. 

3. Skoro już byłem w Świebodzinie, udałem się na poszukiwania kurczaczych serc dla Rudzi. Rudzi, matce karmiącej, się należy. A lubi. I je je. Nigdzie nie było. W trzecim sklepie usłyszałem, że nie ma, bo w weekend kurczaków nie bito. Będą jutro. Jakże się cieszę, że unikam mięsa. Tego rodzaju informacje otwierają oczy. Mięso nie bierze się ze sklepu. Najpierw coś się musi urodzić. Później dorosnąć. Na koniec zostać ubite i wypatroszone. 

Zaczęliśmy oglądać na HBO „Billions”. Zwykle nie przepadam za tłumaczeniem tytułów filmów, ale w tym przypadku, to, że nikt nie zamienił „Billions” na „Miliardy” to zła informacja. 

Listopadowa mgła w kamerze monitoringu wygląda jak stado małych muszek. Pewnie nie tylko listopadowa. 



 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz