sobota, 20 stycznia 2024

19 stycznia 2024


 1. Wydaje mi się, że gdybym był na tyle prawnikiem, żeby się do tego publicznie przyznawać, to bym jednak znał co popularniejsze paremie. Gdyby Kaleta znał tę, o wysłuchiwaniu drugiej strony, to by zauważył, że się Mazurek excusez le mot jebnął w jej cytowaniu. Poprawnie, audiatur et altera pars, powiedział dopiero za drugim razem. 

Rozmowa nudna. Kaleta miał przygotowane wypowiedzi, których używał niezależnie od pytań. Nie były one niestety specjalnie błyskotliwe. 

Mam podejrzenie graniczące z pewnością, ze komisja dotycząca Pegasusa będzie cyrkiem, gdyż nikomu specjalnie nie będzie zależeć na tym, żeby osiągnęła jakieś konkretne efekty. Po pierwsze Pegasus jako taki robi za żelaznego wilka. Tłumaczył mi kiedyś fachowiec (praktyk) od tych spraw, że jest to po prostu narzędzie. Kiedyś podsłuchiwano rozmowy telefoniczne, w analogowych czasach, fizycznie podłączano się do pary drutów, które łączyły telefon z centralą, można to było robić też w centrali. Później, w czasach cyfrowych, można było od operatora dostawać rozmowy telefoniczne i SMS-y. Kiedy źli ludzie zaczęli używać komunikatorów, do których dostęp służby miały utrudniony, pojawiły się narzędzia umożliwiające zdalne ściągnięcie zawartości smartfona. I jednym z takich narzędzi jest Pegasus. Możliwości ponoć ma takie same jak inne narzędzia, różnica jest taka, że się szybciej na telefon włamuje. Narzędzi takich używają Służby na całym świecie. Bo tzw. źli ludzie przestali wysyłać sobie SMS-y i do siebie dzwonić.

Po drugie, trudno wierzyć, że komisja będzie pracować jawnie. Nie jest to w niczyim interesie. Na każde użycie narzędzia, zgodę musiał wydać sąd. No i raczej mało jest prawdopodobne, że wydawał tę zgodę, bo kogoś nie lubił. Więc sporej części Pegasusa tzw. ofiar nie będzie zależeć na tym, żeby się publiczność dowiedziała, jakich argumentów Służby użyły, żeby namówić sąd na taką zgodę. Po trzecie, mało się wydaje prawdopodobne, żeby komisja była w stanie ustalić, w jaki sposób materiały ze śledztw trafiały do mediów. Dziennikarze będą się chować za tajemnicą dziennikarską. Służby, za tajemnicą służbową. Efekt będzie taki, że członkowie komisji, wychodząc z utajnionych jej obrad, będą mówić, że słyszeli porażające rzeczy, ale nie mogą o nich mówić, bo tajemnica. Złą informacją jest, że większość bliźnich da się na to nabrać.

2. Mróz, słońce, śnieg. Poszliśmy z pieskiem do lasu. W lesie, na śniegu, mnóstwo śladów życia zwierzęcego. Pieska wszystkie bardzo interesowały. Wymógł na mnie w pewnym momencie zmianę trasy, bo szczególnie zainteresowały go podobne do jego własnych, więc pewnie wilcze. 
Wyleźliśmy w końcu na brzeg lasu. Piesek stanął, zjeżył się. Ze sto metrów od nas na polu operował lis. Piesek bardzo chciał się z lisem przywitać, ale jakoś udało mi się go opanować. Lis kręcił się po tym polu, w końcu zaczął iść w naszym kierunku. Szedł całkiem długą chwilę. A końcu nas zobaczył. I tyle go widzieli. Niewiele brakowało, a osiągnąłby drugą prędkość kosmiczną. 
Gdy wróciliśmy do domu, piesek postanowił zjeść smycz. Nie udało mu się, i to jest zła informacja, dla niego zła, bo to narzędzie opresji będzie dalej w użyciu. 

3. Po obejrzeniu „Asteroid City”, przedziwnego filmu Wesa Andersona, z niezwykłą w sumie obsadą, trafiłem na „Twin Peaks”. I zamiast zmierzać w kierunku łóżka, obejrzałem parę odcinków. Wciąż robią na mnie wrażenie. Złą informacją jest, że nie jestem pewien, czy serial wciąż daje radę, czy to raczej idiotyczna tęsknota za początkiem lat dziewięćdziesiątych. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz