niedziela, 28 stycznia 2024

27 stycznia 2024


1. Słuchałem rano Wiplera u Ziemca. Nic nie zapamiętałem. Może dlatego, że za Wiplerem nie przepadam. Potem było „Śniadanie w Trójce”. Żaden PiS-owiec się nie pofatygował. Żaden czynny, bo było dwóch byłych. Słuchając rozmontowywałem grzejnik. Panel. Taki na podczerwień. Komuś spadł i potrząsany, wydawał z siebie dziwnie dziwne dźwięki. Żeby się dostać do środka, musiałem rozwiercić ze trzydzieści nitów. Co to właściwie za pomysł, żeby w dzisiejszych czasach nitować. Dostałem się do środka, rozpoznałem co i dlaczego dziwnie dźwięczy. Niestety się okazało, że moja wiedzę elektrotechniczna nie wystarczy, by rozpoznać, czy się zepsuło na amen, czy nie. I to jest zła informacja, gdyż miałem o sobie lepsze zdanie. 
Otóż jest mata grzewcza, które nie grzeje, choć jakiś prąd przez nią przechodzi. 

2. Nie będę pisał o przygodach z pieskiem, bo to już nudne. W każdym razie wrócił do domu z obcego właściwie lasu, beze mnie. Za to ze swoim kolegą Lucky'm. 
Kiedy mnie nie było, listonosz doniósł chińskie urządzenie, które zmienia samochód w o dekadę (przynajmniej) młodszy. Poprzednie takie, po roku używania, przestało działać. No i zamówiłem nowe. I jak przyszło to nowe, to się okazało, że starsze, z niewiadomych przyczyn, zaczęło działać znowu. W ten sposób mam dwa. I ta ma jakiś sens. Choć sens ten straci, gdy oba urządzenia przestaną kiedyś działać synchronicznie. 
Złą informacją jest, że przez cały dzień, nie znalazłem w sobie wystarczająco determinacji, by się zabrać za duży komputer. Może to zrobię jutro. Choć – jeżeli mam być szczery – szczerze wątpię. 

3. „Masters of the Air”. Niby w porządku, ale jednak człowiek, który przez lata kultywował w sobie wspomnienie „Kompanii Braci” obiecywał sobie ciut więcej. Coś jest nie tak z obrazkami. 
Scena lądowania na Grenlandii przypomniała mi, jak w 2019, zwiewało nas z pasa na Okęciu, kiedy Casą lądowaliśmy wracając z Odessy. Tak nas zwiewało, że pilot, metr nad ziemią postanowił że jednak polecimy do Krakowa. Złą informacją jest, ze im więcej czasu od tamtej sytuacji upływa, tym większe – gdy sobie o niej przypomnę – wrażenie na mnie robi. 
A – z tego, co pamiętam – większość ludzi w środku, nie zdawała sobie sprawy z tego, co się dzieje. 
Casa, w związku z konstrukcją podwozia, jest bardzo wrażliwa na boczne uderzenia wiatru w momencie lądowania. 



 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz