wtorek, 6 lutego 2024

5 lutego 2024


1. Prokuratura wznowiła ponoć śledztwo w sprawie tzw. Wież Kaczyńskiego. Przypomniało mi się, jak „Gazeta” opisała pierwszy raz sprawę, zapowiadając to jako aferę, która zmiecie PiS. 
Akurat tego dnia nawiedziła mnie, w moim pałacowym pokoiku przedstawicielka bardzo poważnej agencji prasowej. Przedstawicielka kanadyjskiej Polonii, która wróciła do kraju ojców. Po wymianie serii uprzejmości, przeszła do tematu, który ją poważnie nurtował. – Proszę pana, nikt mi tego nie jest w stanie w biurze wyjaśnić o co w tej aferze z Kaczyńskim chodzi. Ja pracowałam rok w Brukseli, więc wiem, że Kaczyński to taki Orban, tylko mniej groźny, może mi pan wyjaśnić o co w tej aferze chodzi, że on chciał biurowiec wybudować? – zapytała patrząc na mnie wielkimi niebieskimi oczami. Po tych paru latach w Polsce nie zadaje już takich pytań. I to jest zła informacja.

2. Dosłuchałem do końca rozmowę z Andrzejczakiem. Muszę przyznać, że rozwalił mnie mówiąc o „Zielonej Granicy”, że mu nie przeszkadza, bo tam mowa nie o wojsku, tylko o Straży Granicznej. Gdyby nie to zdanie, byłoby bardzo rozsądnie. Film to film. To jak z wczorajszym „Equalizerem” jakoś nie słyszałem, żeby ktoś się we Włoszech oflagowywał w związku z tym, że w filmie włoska policja jest skorumpowana, a wszystkim rządzi mafia. Mamy w Polsce zadziwiającą predylekcję do zajmowania się pierdołami. I to jest zła informacja.


3. Słuchałem wywiadu Sroczyńskiego z Przydaczem. Sroczyńskiego miałem za mądrego gościa, nie mogę więc zrozumieć w jaki sposób wyciągnął logiczny wniosek: skoro prof. Pawłowicz wypisuje idiotyczne tweety, to nie jest niezależnym sędzią TK. Prawda jest taka, że gdyby prof. Pawłowicz słuchała sugestii z matki partii, to by swoje konto na Twitterze zlikwidowała, gdyż jej socjalmediowa publicystyka – delikatnie mówiąc – nie służy sprawie.
Przydacz się od tweetów pani Profesor (bez specjalnego zaangażowania) odcinał. Powiedział, że korzysta z wolności słowa i ponosi za to odpowiedzialność. Pani Profesor usłyszała i wyraziła sprzeciw na Twitterze. Ciekawe, czy Sroczyński wyciągnął z tego jakieś wnioski. 
W sumie wątpię. I to jest zła informacja.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz