1. Powinienem napisać coś o składce zdrowotnej. Złą informacją jest, że nie mam już dziś na to siły. I może zrobię to jutro.
Wirtualne Media opisały konferencję zarządu Agory, podczas której padły pytania o wojnę, jaką „Wyborcza” wypowiedziała Stanowskiemu.
„Wiem, że pan Stanowski postrzega swoją działalność jako przewrót kopernikański w świecie globalnych mediów, ale wydaje mi się, że jakoś przetrwamy ten wstrząs – mówił członek zarządu Agory Wojciech Bartkowiak. Zarząd pytany był o reakcję Krzysztofa Stanowskiego na teksty «Gazety Wyborczej» na jego temat. Czy to gwóźdź do trumny tytułu? –Wyniki segmentów pokazują, że nie kładziemy się do trumny. Wręcz odwrotnie, raczej jesteśmy niebezpiecznym zombie, wstajemy i wychodzimy na światło dzienne – dodał Bartkowiak.”
Gdyby do tego cytatu zastosować metodę autorów tekstów o Stanowskim, po skrótach powyższy tekst mógłby brzmieć:
Członek zarządu „Wyborczej” nazwał swoją gazetę niebezpiecznym zombie.
2. Byłem w Świebodzinie, Zielonej Górze i Sulechowie. W Świebodzinie, u pana masażysty, który podłączał mi nogę do jakiegoś prądu. Czy skutecznie, dowiem się jutro. W Zielonej byłem w Makro. Wędzona polędwica z tuńczyka jest w promocji. W Sulechowie byłem z hurtowni elektrycznej, by zapytać o agregat. Usłyszałem, że połączenie go z fotowoltaiką wcale będzie takie proste. W Lidlu sprzedają foliowe niby szklarnie po dwie stówki. Za Sulechowem po podmokłym polu przechadzał się bocian. Być może ten sam, którego poprzednio spotkaliśmy koło Skąpego.
Flagi przed urzędem gminy wiszą jak powinny, w dobrej kolejności.
Po powrocie do domu rozsiałem kupioną w Lidlu trawę. Złą informacją jest, że zaczęło lać i jej nie zagrabiłem.
3. Amazon, zabierając pieniądz za abonament Prime, przypomniał i, że mam ten abonament. Odpaliłem jakiś dziwny film, o bazie rakiet strategicznych. Właściwie bardziej teatr telewizji niż film. Oglądałem jednym okiem. I w pewnym momencie oko to spoczęło na tłumaczących dialogi napisach. Amerykański pułkownik pokrzykiwał wtedy „This is not a drill. I repeat, this is not a drill.” Napisy tłumaczyły: „To nie jest wiertło, powtarzam, to nie jest wiertło.” Płacę za to prawie pięćdziesiąt złotych. I to jest zła informacja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz