środa, 30 kwietnia 2025

29 kwietnia 2025

 


1. Ktoś wrzucił na fejsa film, na którym przejeżdża koło niego kolumna SOP. Prezydent albo premier. Po bożemu. Z policyjnym pilotażem. Kierowca czuł się niekomfortowo. Bał się zjechać, tłumacząc, że podmuch wiatru mógłby go rzucić na bariery albo na kolumnę. 
Pod postem zawiązała się dyskusja. Posty w znakomitej większości niezbyt mądre. 

W Polsce, pancernymi autami w tak długich kolumnach jeżdżą prezydent i premier. Czasem zagraniczni goście. SOP, z powodów bezpieczeństwa, zawsze woli, gdy latają. Więc takie kolumny nie są codziennym problemem krajowych dróg. Umówiliśmy się, że prezydent i premier są ważni dla funkcjonowania państwa. 

W sporej części europejskich krajów kierowca mijany przez kolumnę pojazdów uprzywilejowanych powinien zjechać na pas awaryjny i się zatrzymać.

W Niemczech podczas przejazdu kolumn uprzywilejowanych odcinki dróg są wyłączane z ruchu.

Są kraje, w których jadący niezjeżdżający kierowca zostałby zepchnięty do rowu, a później ukarany bardzo wysokim mandatem.

W krajach bardziej odległych nam kulturowo, jak USA, ochrona mogłaby użyć broni i nikt nie byłby zdziwiony.

U nas na kursach na prawo jazdy nikt nie uczy, jak się zachować w takiej sytuacji.

Stosunek zaś do przepisów dotyczących pojazdów uprzywilejowanych wynika chyba z genetycznej pamięci czasów demokracji szlacheckiej. I to jest zła informacja. 

2. Byłem w mieście kupić pasek klinowy do kosiarki. Na początku sezonu dotarło do mnie, że na koniec sezonu poprzedniego urwał mi się pasek napędzający kosisko. Zamówiłem. Przyszedł. Właściwie – przyszły, gdyż po raz pierwszy wpadłem na pomysł, żeby zamówić więcej, bo przecież i tak będzie trzeba wymieniać. 
Jak przyszły, założyłem, skosiłem kawałek łąki przy stołówce. No i strzelił pasek między silnikiem a kołem centralnym. Dostał w kość od tamtego paska, który się urwał na koniec poprzedniego sezonu. Zamówiłem. Miał przyjść dzisiaj. Nie przyszedł. A nawet nie wyszedł. 
Dlatego pojechałem do miasta. Kupiłem w byłym Grene, który teraz zmienił kolor na czerwony i nazywa się Kramp. 
Założyłem. Skosiłem spory nawet areał. Traktorek stanął. Jakby skrzynia biegów nie chciała robić. Wczoraj koledze z Przesmyku Suwalskiego, posiadaczowi podobnej kosiarki, tłumaczyłem, że skrzynie w nich się nie psują. Że to zwykle jakaś pierdoła. Miałem rację. U niego był to problem zawieszającego się pedału hamulca. 
U mnie – nie wiem co. I to jest zła informacja, gdyż przeraża mnie wizja ładowania traktorka na przyczepę, wiezienia do naprawiacza kosiarek, czekania miesiąca, aż zadzwoni i powie, że to była pierdoła. Choć z drugiej strony, koszenie jest niemodne. 

3. Zadzwonił dzwonek. Pod bramką stał pan. Przedstawił się. Z sąsiedniej wsi, tej za lasem. Powiedział, że wspiera Karola Nawrockiego. Zapytał, czy może powiesić baner. 
Pięć lat temu sam wieszałem. Długo nie powisiał. Dziesięć wisiał dłużej. 
Poradziłem, żeby powiesił dalej od bramki, bo tam, gdzie chciał, całymi dniami stoi samochód jednej z ekip od tynków, więc baneru by nie było widać.

Obejrzeliśmy film o dobrym Afroamerykaninie po przejściach („1992”). Tłumacz „palec rozdzielacza” nazwał „wirnikiem zapłonu”. Kreatywnie. Nie było to arcydzieło.
Później „Upgraded”, nazwany po polsku „Pierwsza klasa”. Tego to już wcale nie warto oglądać. 
A wszystko po to, by nie zacząć drugiej serii serialu o morderczych grzybach.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz