1. Sobota. No więc pojechaliśmy do Niemiec, żeby zawieźć wnuczkę na pociąg. Przy okazji się dowiedziałem, że w Słubicach jest jeden ze starszych w Polsce żydowskich cmentarzy.
Niemiecka policja federalna nie podjęła decyzji o podjęciu działań kontrolnych mających na celu sprawdzenie, czy wśród nas nie ma nikogo, kto chciałby nielegalnie wedrzeć się na terytorium Republiki Federalnej. Kontrolowano jakiś pojazd na niemieckich numerach. A kiedy wracaliśmy kontrolowano rowerzystę. Przebranie nielegalnego migranta za rowerzystę najwyraźniej nie działa.
Błądziłem chwilę po Frankfurcie, gdyż nie skręciłem gdzie trzeba. W końcu dojechałem do ulubionego sklepu z alkoholem.
W ramach rozproszonej walki o reparacje, wożę do Niemiec butelki, których w Polsce nie da się oddać. Z miliardów, jakie Niemcy są nam winne udało mi się odzyskać ze dwa euro. Ale to nie jest moje ostatnie słowo.
Kupiłem dwie skrzynki piwa i wino, które nazywa się „The Guvnor”. Mimo 53 lat, wciąż do końca nie dorosłem. Ale się tego nie wstydzę.
Kiedy wróciliśmy do domu, piesek zajmował się gonieniem ptaków. W znaczeniu: jeżeli jakiś ptak usiadł gdzieś w zasięgu wzroku pieska, ten biegł w jego kierunku na tzw. pełnej. Gdy piesek biegał za gołębiami, miało to jakiś sens. Zaczął za szpakami. Tu sensu znaleźć trudno.
2. Odsłuchałem na raty debatę w „Republice”. Najdziwniejsze – przyznać muszę – było zdziwienie komentujących w „Zero”, że debata w całości nie dotyczyła mieszkania kupionego przez Karola Nawrockiego. Wyborcy z pewnością są niepocieszeni. Każdy marzy o tym, żeby jeszcze raz wysłuchać te same pretensje i te same tłumaczenia.
3. Niedziela zeszła mi zasadniczo na niczym. Miałem oczywiście serię rozmów telefonicznych, podczas których zadziwiająco często pojawiało się nazwisko doradcy Rzepeckiego, w kontekście jego jednoznacznego poparcia dla Sławomira Mentzena. Cóż, nawet gdy przestałem pracować w Pałacu, dzwonili do mnie gospodarze weekendowej publicystyki pytając, czy nie mógłbym coś zrobić, by rzeczonego nie wysyłano do ich programów, gdyż zaniża poziom. Cóż, nie mogłem pomóc.
Rzepecki jest najwyraźniej ostatnim assetem pałacowego demiurga, któremu posypały się kolejne scenariusze. Stąd Rzepeckiego nadaktywność.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz