Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Alistair MacLean.. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Alistair MacLean.. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 1 grudnia 2014

30 listopada 2014


1. Cisza wyborcza. Nuda. Zaczęliśmy od środka i właściwie bez dźwięku oglądać „Dzień Bałwana” chyba w TVN7. Okazało się, że naprawdę zagrał w nim Iggy Pop, że film nie jest z lat 80., a mała ruda bohaterka mimo iż nazywa się Zena Grey nie została, gdy dorosła gwiazdą porno.
Później było „Tylko dla orłów”.
Mniej–więcej od połowy podstawówki wracając ze szkoły o domu po drodze kupowałem „Echo Krakowa”. Popołudniówkę. [Kto dziś wie, co to znaczy?] Drukowali tam w odcinkach powieści Alistaira MacLeana. Całą gazetę czytałem w drodze do domu. Całą. Codziennie. Dziś nawet po Plus-Minus nie bardzo chce mi się iść do kiosku. I to jest zła informacja.

2. Pojechaliśmy na zakupy. Do Makro i Leclerca. Po prezent dla syna siostrzeńca Bożeny. Zamówienie było na pluszowego psa. W Makro były misie giganty, nieco mniejsze lwy i chyba pandy. Było też dużo dziwnie ubranych ludzi.
Mam czasem tak, że widzę albo samych brzydkich ludzi. Albo piękne kobiety. Albo dziwnie ubranych ludzi – jak tym razem. Poprzebieranych. Błędy matrycy nazywanej błędnie matriksem (a przez analfabetów Matrixem).
Psa kupiliśmy w szwedzkim multimarkecie Jula. Czyli w sklepie z brzydkimi rzeczami. Pies był niebrzydki ale miał do łba przyszytą czapkę Mikołaja. Pan w kasie powiedział, że da się ją odpruć i wtedy pies staje się całoroczny.

Do Leclerca jeździliśmy parę lat temu. Chyba dlatego, że jest tam strasznie brzydko. Kupowaliśmy tam różne szklane rzeczy, które kosztowały grosze a wyglądały oszałamiająco. Właściwie trzeba było kupić je wszystkie i otworzyć w modnym miejscu galerię, w której by się je sprzedawało ze stukrotnym przebiciem. Nie zrobiliśmy tego. I to jest zła informacja.

3. Zmęczyłem „Gniew” kolegi Miłoszewskiego. I mam wrażenie, że Zygmunt jest kolejną ofiarą marności polskiej kultury. Książka jest słaba, ale pewnie jest bestselerem.
Kolega Miłoszewski przyznał się, że przestał lubić prokuratora Szackiego. Ale czy wydawca, bądź redaktor nie mógłby stanąć w jego obronie?
Jego i nas. Czytelników.
Skoro nie stanął, znaczy, że nie mógł. I to jest zła informacja.