Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Cibórz. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Cibórz. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 14 czerwca 2020

13 czerwca 2020


1. Zaczęło się od tego, że było gorąco. Siedziałem mając za plecami otwarte na park okno. Gorący wiatr pchał się do domu. Z lasu słychać było palbę. Jakaś grupa najwyraźniej trenowała z zaangażowaniem na poniemieckiej strzelnicy. Strzelnica porządna. Ze słusznym kulochwytem – na szczycie ziemnego wału stoi gruby mur z porządnej cegły. Jest kanał, by obsługa mogła bezpiecznie zmieniać tarcze. Przyznać muszę, że nie widziałem takiej strzelnicy w żadnej z naszych jednostek wojskowych.
W lesie jest jeszcze jedna strzelnica. W gorszym stanie. Czołgowa. W bazie w Ciborzu przed wrześniem '39 stacjonowały czołgi Waffen-SS. Chyba jeszcze chwilę potrwa, nim ktoś postanowi ją uruchomić.

Poczytałem trochę twórczości czołowych polskich komentatorów politycznych. Kiedyś mnie śmieszyła, kiedyś denerwowała. Teraz nie budzi już żadnych emocji. I to jest zła informacja.

2. Zanosiło się na burzę. Znaczy – ktoś usłyszał, że burza będzie. No i było duszno. Postanowiłem użyć nowych drzwi od stołówki – wprowadziłem przez nie audi do środka. Drzwi szerokie. Miejsce jest. Jak się trochę w środku uprzątnie – będzie można ćwiczyć plac przed egzaminem na prawo jazdy.

Nad lasem latał śmigłowiec. Ponoć poszukiwał uciekinierkę ze psychiatryka w Ciborzu. Nie było go widać. Później zagłuszyły go dźwięki nadchodzącej burzy. U nas zwykle wieje z zachodu. Jak wieje ze wschodu – źle to się zwykle kończy. A cały dzień flaga łopotała w innym niż zwykle kierunku. I to była zła informacja.
Pozamykałem okna. Siedziałem gapiąc się w komputer. Nagle coś walnęło w okno za mną. Okno jest jakieś osiem metrów nad ziemią, więc nie zdarza się to często. Kiedy się odwróciłem oczom mym ukazał się istny armagedon.
Wiatr wywijał drzewami jak chciał. Deszcz leciał równolegle do ziemi. Leciał do środka przez zamknięte okno. Okno, którego zresztą gdybym nie trzymał – wpadłoby do środka. Trwało to kilkanaście minut. Kiedy się skończyło można było zacząć szacować straty. Przede wszystkim została połowa ze stojącej naprzeciw domu lipy, którą niemieccy ogrodnicy pięknie poprowadzili. Połowa, która grzmotnęła w ziemię skasowała pięknie rosnący od siedmiu lat platan. Kawał pnia jednej z lip stojących obok wjazdu zburzyło kawał płotu, wywróciło latarnię i zerwało ze słupów światłowód. Kawał gałęzi zniszczył rynnę. W parku mnóstwo połamanych konarów.
Na wsi komuś zdjęło dach z garażu, stara lipa obok kościoła przechyliła się na drogę – wyrwało jej część korzeni. Przed leśniczym zrobiło się bajoro, które z jednej strony zaczęło się wlewać do parku, z drugiej – zalało stolarnię.

3. Zaczęły przyjeżdżać straże pożarne. Najpierw ochotnicze, później pojawiła się państwowa. Ochotnicze nowymi samochodami. W całej wsi zaczęły brzmieć piły. Pień, który spadł na wjazd miał w środku pszczoły. I to jest podwójnie zła informacja. Po pierwsze – szkoda pszczół, po drugie – trudno będzie coś z nim zrobić. Sąsiedzi pomogli w uprzątaniu. Przyjechał jeden ładowarką i udrożnił wjazd. Kawałek z pszczołami leży między wjazdem a przystankiem. Może się gdzieś przeprowadzą.
Strażacy wycinali lipę obok kościoła. Z podnośnika, od góry, po kawałku. Do północy. 

sobota, 9 maja 2020

8 maja 2020


1. Brytyjski Ambasador z okazji 75. rocznicy zakończenia II Wojny Światowej, dla upamiętnienia polsko-brytyjskiej przyjaźni wykutej we wspólnej walce przeciwko tyranii – wciągnął na maszt przy ambasadzie polską flagę. Bardzo ładny gest.
Natychmiast rzucono mu się do gardła wypominając Jałtę, wrzesień, defiladę zwycięstwa. Wśród tych, którzy się rzucili sporo było codziennych zwolenników normalizacji stosunków z naszym wschodnim sąsiadem. Coś w tym może być. Sąsiad ten wiele razy nas najeżdżał, mordował, wywoził na Syberię, okradał ale nie przypominam sobie, żeby nas kiedykolwiek zdradził. Raczej zawsze zachowywał się w łatwy do przewidzenia sposób.

Jadwiga Emilewicz rozmawiała rano w telewizorze z Waszym Krzyśkiem. Kiedy tylko zaczęła mówić rzeczy niepasujące do założeń wywiadu – jakość połączenia spadła na tyle, że trzeba było przerwać rozmowę. Kiedyś pandemia się skończy, skończą się rozmowy przez Skype. Ciekawe jak wtedy rozwiązywany będzie problem rozmówców mówiących rzeczy niepasujące do założeń. 
Pierwszy od dawna słoneczny dzień, więc od rana nad wsią zaczął się unosić szum kosiarek. 
Wiedziony odruchem standym też zabrałem się za koszenie. Ale nie wykosiłem tyle ile bym chciał, bo trawa urosła za bardzo. I to jest zła informacja.


2. Postanowiłem uruchomić młotowiertarkę z Lidla. Nasz największy budynek użytkowy to stodoła przerobiona za środkowego Gierka na stołówkę. Jednym z elementów przebudowy było przemurowanie wjazdów na wejścia. Od kilku lat chodziła za mną koncepcja powrotu do oryginału i doprowadzenia do tego, żeby do stodoło-stołówki dało się wjechać samochodem. 
Chciałem zbić tynk, żeby sprawdzić jak duże szkody wtedy zrobiono. Młotowiertarka dała radę. Dość szybko się okazało, że wjazdy zamurowano byle jak i dość łatwo będzie się dało te przemurowania usunąć. I to jest dobra informacja. Złą jest, że będę musiał wymyślić co zrobić z gruzem. Kiedy człowiek ma do dyspozycji prawie dwa hektary ziemi – trudno podjąć taką decyzję.

Złamałem się, wykorzystałem moje dygnitarstwo i korzystając z pomocy na poziomie ministerialnym dobiłem się do wysoko postawionych przedstawicieli InPostu, w związki z czym odnalazły się wszystkie moje przesyłki z żabą warsztatową lewarkiem warsztatowym 2T na czele. Równo miesiąc po tym, kiedy rzeczoną żabę-lewarek zamówiłem. Mogłem więc zmienić koła, na te z letnimi oponami. Trochę czasu mnie kosztowało znalezienie sposobu na przedłużenie klucza do kół. W końcu użyłem do tego, tego czegoś, co się wkłada w młotowiertarkę, by tym kuć. Muszę sobie jednak kupić jakieś do tego odpowiednie narzędzie.

3. Pojechałem do paczkomatu odebrać pasek do kosiarki i ram do komputera. 16GB. Pierwszy Mac, którego używałem miał osiem tysięcy mniejszą pamięć. Strasznie jestem już stary. Pod paczkomatem stała karetka pogotowia, więc najpierw poszedłem na zakupy. Tym razem nie kupiłem żadnej rzeczy, której przydatność by była dyskusyjna.

Zatankowałem w Tesco jeszcze tańszą benzynę. Nalałem też do kanistra. Podczas płacenia, obsługujący mnie pan zauważył, że przed tankowaniem do kanistra powinienem go poinformować. Ciekawe, czy następnym razem to zrobię.

Wracałem przez Skąpe. Zatrzymałem się przy moście obok którego parę miesięcy zginęła piątka nastolatków. Wylecieli na zakręcie z drogi i wpadli do kanału. To nie były pierwsze ofiary śmiertelne w tym miejscu. Tak jak mi się wydawało, kiedy poprzednim razem tamtędy przejeżdżałem – bariery energochłonne znowu nie są przymocowane do podłoża. Istnieje więc spore prawdopodobieństwo, że kiedy znowu ktoś na drodze od Ciborza będzie sprawdzał jaką prędkość maksymalną może uzyskać jego pojazd i znowu – jak to kilka razy wcześniej bywało – straci panowanie nad samochodem i wyrżnie w te bariery, to pewnie razem z nimi znajdzie się w kanale. I to jest zła informacja.