Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Joanna Kluzik-Rostkowska. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Joanna Kluzik-Rostkowska. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 21 marca 2021

21 marca 2021


 1. Codziennie budzę się o szóstej rano. Tak mi po szpitalu zostało. Dziś obudziłem się przed piątą. Dołożyłem do kominka i postanowiłem się jeszcze zdrzemnąć. No i obudziłem się chwilę przed ósmą. I to jest zła informacja. Z niczym nie mogłem zdążyć. Ogarnięcie pieców – kominków i kuchennego pieca – zajmuje mi zwykle 45 minut. Piec kuchenny – nim osiągnie temperaturę pracy – musi się palić z godzinę. Robienie kawy na gazie, to jednak porażka. 

W „Siódmym dniu tygodnia” lepszy zestaw gości. Kluzik-Rostkowską pamiętam z Wiejskiej z papierosa. Pracowała w „Przyjaciółce”. Była wicenaczelną? Nie pamiętam. Później okazało się, że jest w pisowskim rządzie. Potem wiadomo, co było. Teraz jest wciąż jest platformerską neofitką. I będzie nią pewnie do końca życia. Gada to samo, co reszta platformersów, tylko bardziej. Wirus jest bardziej śmiertelny. Czyja wina? Oczywiście rządu. Skąd się wzięła w Polsce brytyjska mutacja? Przyleciała z Wielkiej Brytanii. Później zaczekała prawie dwa miesiące w ukryciu, by wybuchnąć jako trzecia fala. Na pewno nie przyszła z Niemiec, Czech czy Słowacji, bo by się wtedy nie nazywała brytyjska. Musiała przylecieć samolotami, bo by się jej nie chciało jechać samochodem. 


2. Mam kolegę. Znamy się albo lat dwadzieścia, albo lat dwadzieścia pięć. Kolega jest dziennikarzem śledczym. Delikatnie mówiąc – nie sympatyzującym z obecną władzą. Spotykaliśmy się co jakiś czas. Ponarzekać. Z pięć lat temu powiedział, że jego praca traci sens, bo niezależnie co napisze dla połowy Polski jest to prawda, bo tekst pojawia się w tym konkretnie tygodniku, a dla drugiej połowy Polski jest to nieprawda, bo tekst pojawia się w tym konkretnie tygodniku. 
Dwa lata temu prawie opowiedział mi historię. Otóż przez dłuższy czas jeździł po Polsce szukając nieruchomości należących do prezesa dużej spółki Skarbu Państwa. Napisał na ten temat tekst. Do tygodnika, w którym wtedy pracował (już nie pracuje – dotknęły go redukcje). Tekst miał się ukazać. Ale się nie ukazał. Szefostwo wydawnictwa (dużego, międzynarodowego) – po konsultacjach ze znaną ze skuteczności w medialnych kwestiach, żoną jednego z ministrów – postanowiło tekstu nie publikować. Plotka środowiskowa głosi, że rzeczona żona miała decydujący głos w kwestii dość sporego budżetu reklamowego. 
Naczelny tego tygodnika nie podał się w proteście do dymisji, choć jego Twitter zawsze pełen jest wielkich słów. Cóż, mówią, że krowa, która dużo ryczy – mało mleka daje – nie wiem, czy to prawda. U nas na wsi nie ma ani jednej krowy. 
Cała sprawa znikła, by się pojawić teraz. Dlaczego akurat teraz? Na pewno jest jakieś proste wytłumaczenie. 

3. Na Kociu goi się jak na psie. Rana już sucha. Opuchlizna zeszła. Weterynarz działał dziś przed południem, więc na mnie spadł obowiązek zrobienia wstrzyknięcia pod skórę antybiotyku. Nie mam sprawności weterynarza, który mówi z identycznym akcentem jak mój dziadek Machl – Kocio ukłuty wydarł się, jakby go ktoś ze skóry obdzierał. Ważne, że się nie obraził. 


Na covid zmarł ojciec sąsiada Gienka. Kominiarz. Bardzo elegancki człowiek. Z zawsze perfekcyjnie przystrzyżonym wąsikiem. Urodzony w Rzeszy Polak. Przeżył wyzwalanie przez Armię Czerwoną i odzyskiwanie Ziem Odzyskanych. Mimo imponującego wieku – do końca sprawny. Jeszcze całkiem niedawno przyjeżdżał do Gienka skuterem. 
Za chwilę mi rąk braknie, by liczyć znanych mi ludzi, których zabrał Covid.