Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Tadeusz Machl. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Tadeusz Machl. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 12 stycznia 2021

11 stycznia 2021

 


1. Kocio od rana był bardzo zdrowym kotem. W mojej szczerej opinii kocio wcześniej cierpiał na Weltschmerz. Brak pełnej miski bardzo szybko Kocia uleczył. 

Pojechaliśmy jednak do weterynarza. Doktor-Ukrainiec-Weterynarz pobrał od kocia krew – to Kocio zniósł ze stoickim spokojem, mimo iż w tym celu ogolono mu elektryczną maszynką kawałek łapy. Później był zastrzyk. Tu już Kocio zaprotestował. Doktor-Ukrainiec-Weterynarz wciąż zwracając się do niego per dziecko – serdecznie Kocia przeprosił. Później patrząc mu głęboko w oczy, wyjaśnił, że następne dawki antybiotyku będzie dostawał w tabletkach i ważne jest, żeby tych tabletek nie wypluwał, tylko na pewno w całości połykał. Kocio słuchał w skupieniu. Czy wziął sobie to do serca – dowiemy się przy pierwszej dawce. 
Doktor-Ukrainiec-Weterynarz mówił to z akcentem, który już poprzednim razem wydał mi się znajomy. Teraz dotarło do mnie, że brzmiał zupełnie jak mój dziadek Machl [na zdjęciu]. Z dziadziem-Tadziem niestety nie miałem zbyt wielu kontaktów. Ostatni raz widzieliśmy się u niego w domu. Mieszkał gdzieś na Olszy. Pojechaliśmy tam z matką pożyczoną skodą Favorit – wiem, że to pozbawiona znaczenia informacja, ważne, że piliśmy spod stołu wódkę, ukrywając to przed dziadka żoną. On był coraz bardziej na twarzy czerwony, jego żona – co chwilę pod różnym pretekstem wchodząca – coraz bardziej – excuse le mot – wkurwiona. Im bardziej żona dziadka była – excuse le mot – wkurwiona, tym większą radość z całej sytuacji miał dziadek. 
Ale wróćmy do naszych baranów: akcent dziadzia–Tadzia był tożsamy z akcentem jego kolegi Wiktora Zina. No i w ten sposób mówi Doktor-Ukrainiec-Weterynarz. Złą informacją jest, że dziś mało kto wie kim był profesor Zin i w jaki sposób mówił. 

2. Musiałem pojechać do Warszawy. I to jest naprawdę zła informacja. 

3. Od pewnego czasu narasta we mnie potrzeba zakupu samochodu. Użytkowego. Po powrocie z Teksasu byłem przekonany, że musi to być Silverado. Od powrotu z Teksasu upłynęło już – Bogu dzięki – tyle czasu, że już wiem, że musi to być pick-up ale nie musi to być Silverado. No i pewnego dnia dotarło do mnie, że General Motors specjalnie dla mnie wymyślił coś, co się nazywa Avalanche. 
No i kiedy ruszyłem do Warszawy zadzwoniłem do pana z okolic Łodzi, który Avalanche sprzedaje, że chciałbym go obejrzeć. Chevroleta. Nie pana. 
No i przyjechałem. I obejrzałem. 

Dojechałem do Warszawy. Znalazłem 80% papierów beemek. Złą informacją jest, że odszukanie pozostałych 20% nie będzie łatwe.