Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Tomasz Karolak. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Tomasz Karolak. Pokaż wszystkie posty

sobota, 11 lipca 2015

10 lipca 2015


1. Znowu poszedłem do Sejmu. Przy bramce usłyszałem, jak nabija się ze mnie dwoje słynnych dziennikarzy. Że co to za reżim, skoro jego przedstawiciele wchodzą wejściem dla plebsu. Próbowałem tłumaczyć, że dzięki temu mogę posłuchać, co lud mówi, ale chyba muszę sobie zrobić jakąś vipowską przepustkę i z taką wchodzić tym wyjściem. Będzie bardziej prawdopodobnie.
Sejm jest jednak labiryntem. I to jest zła informacja.

2. W tym tygodniu już dwie osoby sugerowały, żebym zarzucił Negatywy. I o ile pierwsza mówiła, że z braku tematów do opisywania – nudzę, o tyle druga wyraźnie zasugerowała, że pisząc mogę sobie narobić kłopotów. Więc gdzie się mam wyzłośliwiać na temat stacji, w której ta druga osoba pracuje?

Ale chyba muszę coś z tymi negatywami wymyślić. I to jest zła informacja.

3. Wieczorem poszedłem do Aïoli (by MINI – czyli na plac Konstytucji). Gdzie siedziała Bożena z naszym kolegą Marcinem. Było gorąco. Do tego dwa stoliki dalej siedział Tomasz Karolak w większym towarzystwie. I to jest zła informacja.
Poza większą grupą nie znanych mi z nazwiska aktorów, byli (chyba były) rzecznik Policji Sokołowski, człowiek estrady Materna, pisarz Saramonowicz no i pan Fogelman, który wiadomo z kim chodził do szkoły.

Przypomniało mi się, jak lat temu z dziesięć pan Materna w pierwszym „Pięknym psie” (przy św. Jana) opowiadał, że w stopniu podporucznika niósł bratnią pomoc Czechosłowacji, i że narzeczona z tego powodu zerwała z nim narzeczeństwo. Wtedy, ta historia wydała mi się smutna. Dziś – nie wiem.

Kolega Marcin powiedział, że Sejm projektował ten sam architekt, co Teatr Wielki (odbudowę). Architektura Sejmu miała podkreślać bliskość władzy i obywateli – znaczy, że każdy może podejść, zobaczyć. Po dwudziestu paru latach demokracji, jak człowiek podejdzie zbyt blisko i bez odpowiedniej przepustki, może zostać poproszony o to, żeby się odsunął. Takie czasy.  

niedziela, 24 maja 2015

23 maja 2015


1. No więc wciąż trwa cisza. Więc nie mogę napisać reportażu życia z 24 (+3,5) godzin podróży przez Polskę. I to jest zła informacja.

2. Zostałem bohaterem tekstu redaktora Czuchnowskiego. Plus osiem do fejmu. Jeżeli się okaże, że tekst był również w papierze – plus dwanaście.
Jeżeli tekst przeczyta się niezbyt dokładnie można odnieść wrażenie, że jestem młodym działaczem krakowskiego PiS-u.
Mój były kolega Skoczylas opowiadał anegdotę, że kiedy dnia pewnego Правда napisała, że w jakimś mieście obwodowy komitet partii mieści się przy alei Marksa, to przez noc przeniesiono go z alei Lenina na aleję Marksa, bo przecież Правда się nie może pomylić.
Pozostaje mi więc szybkie wpisanie się do krakowskiego PiS-u najlepiej od razu z 15 -letnim stażem.

Redaktora Czuchnowskiego znam osobiście od 11 grudnia 1991 roku. Od pożaru Krakowskiej Filharmonii. Otóż było tak, że wyszedłem ze szkoły, usłyszałem, że płonie Filharmonia, zacząłem ten pożar fotografować, podszedł do mnie red. Czuchnowski, zapytał, czy bym chciał te zdjęcia opublikować w gazecie, wsiadłem w taksówkę, pojechałem do domu, wywołałem film, zrobiłem odbitki, wsiadłem w taksówkę, pojechałem do drukarni na aleję Pokoju, nie bez kłopotów wbiłem się do środka, znalazłem red. Czuchnowskiego, pokazuje mi zdjęcia, a on na to, że już nie są potrzebne. Zostałem więc z tymi zdjęciami, jak Himilsbach z angielskim.
W każdym razie red. Czuchnowskiemu powinienem być wdzięczny, bo utwierdził mnie wtedy w przekonaniu, że świat nie jest tak fajny, jak się może wydawać.

Redaktor Czuchnowski w perfidny sposób zmanipulował moje napisane na 3neg słowa. Ja napisałem, że „Konferansjer mnie excusez le mot – wkurwiał”, w artykule ostatnie słowo zostało sprowadzone do „wkur…’. Uważam, że ta podła manipulacja miała na celu uderzenie w moją osobę. Jeżeli coś piszę, że co mnie wkurwia, to znaczy, że nie chcę tego opisać innymi słowami. Zamiana części wkuwu w trzy kropki robi ze mnie osobę nieprzekonaną do własnych sądów.Czyli niewiarygodną. I to jest zła informacja. Rozważam kroki prawne. Gdyby ktoś z czytających prawników był zainteresowany – zapraszam do kontaktu.

Redaktor Czuchnowski wyciągnął mojego tweeta ze zdjęciem roznegliżowanego komedianta Karolaka. Dobrze, bo chciałem się z jego umieszczenia tłumaczyć panu Buczkowi, którego oburzył.
Tłumaczenie jest proste, ale wrócę do niego, kiedy cisza wyborcza się skończy.

3. Przez większość dnia jeździłem autobusem, którego kierowcy wierzyli w nawigację nie bardzo potrafiąc się nią posługiwać. No i muszę stwierdzić, że drogi w interiorze mamy kiepskie. Takie, jak w latach 90. i to jest zła informacja.  

środa, 20 maja 2015

19 maja 2015


1. Generalnie od rana nie było dobrze. Z niewiadomych przyczyn wszystko mnie bolało. Do tego miałem wrażenie, że każdemu, kogo spotkałem zdechł pies, albo coś w tym stylu. Stan ten utrzymywał się do popołudnia.
Pan Prezydent spotkał się z działaczami PO w Nowohuckim Centrum Kultury. Do NCK chodziłem kiedyś na zajęcia. Znaczy – informatykę. Trzydzieści lat temu. Byłem tam parę razy. Nic nie pamiętam poza tym, że gdzieś przy przystanku stała buda z grami telewizyjnymi i były tam Asteroidy. Konferansjerem imprezy pana Prezydenta był poseł Fedorowicz. Radził sobie kiepsko. I to jest zła informacja, bo to bardzo sympatyczny człowiek.
Na zewnątrz ponoć była demonstracja przeciwników pana Prezydenta. Liczniejsza, niż goście w środku. Ktoś, no dobra, nie bójmy się tego słowa – minister Kamiński, musiał pójść po rozum do głowy i zalecić, żeby pan Prezydent spotykał się wyłącznie ze sprawdzonym partyjnym aktywem. Jest wtedy przewidywalny.

2. Kiedy zegar wskazał siedemnastą odwiozłem bratu SVX-a. Oglądałem przy okazji jego skuter marki BMW. Właściwie pierwszy raz. Porządny skuter.
Wróciłem do domu i nawiązałem kontakt z nowymi sąsiadami. Było bardzo miło. Muszę popracować nad moją pasywną znajomością angielskiego. Teraz cache wypełnia mi się przy trzecim zdaniu. Albo go zwiększę, albo jakoś spróbuję poprawić wydajność jednostki centralnej.
Nie wiem jeszcze jak. I to jest zła informacja.
Przyszła przesyłka od pana marszałka Sikorskiego. Zasadniczo miała to być Konstytucja z autografem. Przyszła Konstytucja z faksymile. Nic to. Przyda się, bo ostatnio często do Konstytucji sięgam. Bardzo ciekawa, choć dość hermetyczna lektura.

3. No i z konieczności obejrzałem „Tomasz Lis na żywo”. Najbardziej ostatnią część. Wiedziałem, że kiedyś przyjdzie dzień, kiedy Lis przesadzi. Nie wpadłem na to, że pociągnie za sobą nową twarz kampanii pana Prezydenta – artystę Karolaka, który z kolei będzie się uwiarygadniał Agnieszką Holland. A do tego wszystkiego sytuacja będzie rimejkiem sceny z piosenkarzem Koraczem z „Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz”.
Najwyraźniej wyobraźni mi nie staje. I to jest zła informacja.