Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Westerplatte. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Westerplatte. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 10 września 2015

4 września 2015


1. Tydzień rozpocząłem w Pendolino. Chwalić Boga nie urwały się żadne drzwi, spóźnienie też się zmieściło w granicach rozsądku.
Niestety dzieliłem wagon z rodakiem z Austrii, który rozmawiał sam ze sobą. Najpierw o tym, że chyba nie pójdzie do restauracyjnego, później o zniżkach na bilety w Austrii i Polsce, o wiedeńskich basenach, do których można chodzić tylko rano, bo później dzieci sikają, a przez cały czas rzucał obelgi w kierunku czterech siedzących przy klubowym stole œśniadych jegomościów. Nie mówił tylko, kiedy jadł. A zjadł chyba z kilo boczku, który pokroił na plasterki.

Na gdańskim dworcu spotkałem ministra Siemoniaka. Nie było w tym nic dziwnego, bo wcześniej spotkałem go na Centralnym. Podróż koleją skraca czas.

Pod kościołem św. Brygidy dowiedziałem się, że w BMW750 na pewno nie zepsuł się potencjometr pedału gazu, bo nie jest to potencjometr, tylko silnik krokowy (cokolwiek by to miało znaczyć). Psuje się komputer
Od eemeli. Od upału.

Twórcy ekspozycji ECS czerpali garściami z Muzeum Powstania. Garście jednak nie były wystarczająco duże.
Pozostałości Stoczni nie robią dobrego wrażenia. I to nie jest dobra informacja.

Nad plebanią św. Brygidy unosi się duch księdza Prałata.
Poznałem Arcybiskupa. Przymierzyłem jego czapkę. Spoko. Tylko kolor niezbyt twarzowy.

2. Po dwóch godzinach snu pojechaliśmy na Westerplatte. Było ciemno, ale tylko przez chwilę. Kiedy zrobiło się jaśniej zauważyłem napis: Nigdy więcej wojny. Uwielbiam tę poetykę. Przypomina mi dzieciństwo.
Plotka kuluarowa głosiła, że pani #PEK się spóźni. Kuluary zastanawiały się, czy w związku z tym nie nastąpi lokalne przesunięcie godziny 4:45. Plotka kuluarowa okazała się zaprzeczyć. [jak inaczej zapisać jednym słowem nie potwierdzić?]
Po raz chyba trzydziesty dziewiąty napiszę, że #PAD przywitał panią #PEK zasadniczo w jedyny możliwy w sytuacji oczekiwania na syreny sposób. Później, po składaniu kwiatów, pani #PEK wybrała taką trajektorię, by się z #PAD nie spotkać.

Przypomniało mi się, że trzydzieści lat wcześniej byłem zmartwiony, bo przez strajk nie mogłem popłynąć wodolotem na Hel.
Cierpliwość bywa nagradzana. Motorówka, którą płynęliśmy na Hel była szybsza niż wodolot. I nie była radziecka.

Nie zobaczyłem baterii, z której admirał Unrug nie pozwolił ostrzelać Grand Hotelu. I to jest zła informacja. Swoją drogą ciekawe, czy Grand Hotel by został odbudowany.

3. Dwa dni później było Jastrzębie. Jechaliśmy przez Tarnowskie Góry, bo pan kierowca ustawił chyba nawigację na najkrótszą trasę. Za karę prawie trafił dzika.
Dowiedziałem się, dlaczego na strażackich wozach wisi napis „Protest”. Chcę więcej zarabiać. Nie mieli podwyżki od chyba pięciu lat. I to nie jest dobra informacja. Strażacy powinni dobrze zarabiać.

Potem jeszcze byliśmy w Kielcach. Cale życie marzyłem, żeby zobaczyć targi. Motorówka, Kielce – tydzień zrealizowanych pragnień.




wtorek, 2 września 2014

2 września 2014


1. No więc nie obudziły mnie strzały ze Schleswiga-Holsteina. Swoją drogą czy nie powinno się tego raczej odmieniać: Schleswigu-Holsteinu? W każdym razie uczący mnie w podstawówce przysposobienia obronnego, nauczyciel muzyki użył nazwy: Schleswigu-Holwigu.
To była zabawna lekcja.
Pan Lewkowicz, generalnie sympatyczny gość – lubiejący wypić, co dość często można było rano odczuć. Chyba w ramach podnoszenia stopy życiowej, postanowił poszerzyć zakres serwowanych przez siebie edukacyjnych usług o zupełnie nowy przedmiot. Nauczył się na pamięć połowy podręcznika i na pierwszej lekcji wygłosił wykład. Niestety po dziesięciu minutach wszystko mu się zaczęło mylić. A my – jak to zwykle te młodsze nastolatki – byliśmy bezwzględni. Więc im on się bardziej mylił, tym my się bardziej śmieliśmy i tym bardziej on się denerwował, więc jeszcze bardziej się mylił.
No nie należało mu się, bo to naprawdę był sympatyczny gość. Trochę może odklejony. Kiedyś, na jakiejś lekcji postawił podzielić się z nami oburzeniem. Była zima. Lali na jakiejś ulicy asfalt. Prosto na lód. „Przyjdzie wiosna, lód stopnieje i się znowu dziury będą robić.”
A najgorsze, że zapomniałem jak miał na imię. Chyba Krzysztof.

2. Przypomniało mi się, że Westerplatte ufortyfikowano łamiąc międzynarodowe umowy. Ufortyfikowano świetnie. Ktoś mi kiedyś opowiadał o konstrukcji koszar, które były tak zbudowane, żeby w miarę niszczenia wzmacniały bezpieczeństwo najniższej kondygnacji.

„Dziś patrząc na tragedię Ukraińców wiemy, że wrzesień 1939 roku nie może się powtórzyć” powiedział w swojej łaskawości pan premier Donald Tusk.
Bądź tu człowieku mądry. O tym, że września 1939 już nigdy nie będzie – wie każdy, kto choć przez chwilę się zastanawiał nad naturą czasu.
Więc pewnie nie chodzi o dosłowne znaczenie tych słów.
Więc chodzi o to, że się taka sytuacja nie może powtórzyć? Załóżmy, że nie może, tylko dlaczego ma to wynikać z tragedii Ukraińców? Niezbadane są myśli Prezydenta (elekta) Unii Europejskiej.

Pan premier miał być rano w Wieluniu. Z niewiadomych przyczyn swój pobyt tam odwołał i to jest zła informacja. 1 września Luftwaffe zniszczyło tam 75% budynków. W tym szpital. Delikatnie mówiąc – Niemcy zachowali się nie OK.
Dzisiejszym Niemcom słowo „bombardowanie” kojarzy się z Dreznem. I tak jest im wygodniej. Ciekawe, czy w przyszłym roku, 13 lutego Donald Tusk odwiedzi Drezno. I czy jakiś dziennikarz zapyta go wtedy o odwołaną wizytę w Wieluniu.

2. Tak w ogóle to miałem jechać na wieś. Ale mi jakoś nie wyszło. Odwiedził mnie kolega Wojtek. Ponarzekaliśmy, później odprowadziłem go do metra. Poszedłem na Placyq, gdzie siedział kolega Zbroja w trudno powiedzieć jakim humorze.
Strażnicy miejscy schowani za doniczkami sprawdzali, czy nikt nie podpala tęczy. W Szarlocie siedziała pierwsza żona redaktora Lisa i nie wyglądała zbyt dobrze.

Nie wiem o co chodzi, ale nigdy do siebie mnie nie przekona Szarlota.

Przenieśliśmy się więc do Beirutu kontemplować odnawiane fasady kamienic po nieparzystej stronie. Najgorzej wygląda biurowiec na rogu Wilczej. Zbroja nie wiedział, że kiedyś w tym budynku mieściła się redakcja tygodnika „Nie”. Dziś jest tam Marquand. I tu drugi negatyw. Właściwie przedwczorajszy – myślałem, że o nim zapomnę, jednak się nie udało.
Redakcja „Playboya” wrzuca na swój fejsbukowy profil dowcipy. Na ogół – żenujące. Ale czasem zdarzają się bardziej żenujące niż zwykle.
No i przedwczorajszy był właśnie bardziej żenujący. Dużo bardziej.
Jeżeli Marquard nie zrobi czegoś z „Playboyem”, to jedynymi jego czytelnikami pozostaną kierowcy ciężarówek. Ci głupsi. Pismo padnie, a żaden poważny wydawca już się nigdy nie zdecyduje na inwestowanie w męski magazyn, więc pozostaną nam tylko fanziny.


3. Nie widziałem młodzieżówki PO śpiewającej Tuskowi 100 lat w programie Tomasza Lisa. Wcześniej, w „Kropce nad i” Monika Olejnik straszyła dekoltem Radka Sikorskiego. Dawał radę. Pewnie nie takie rzeczy widział. Polskie programy publicystyczne są straszne. A ja niestety muszę teraz telewizję oglądać.