Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kpt. Henryk Kończykowski ps. Halicz. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kpt. Henryk Kończykowski ps. Halicz. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 14 stycznia 2016

12 stycznia 2016




1. Dziś jest ten dzień, kiedy siadam do negatywów i nie pamiętam, co było wczoraj. I to jest zła informacja. Choć zasadniczo – zła powinna by jutro.

2. Przez cały czas jestem jakoś pod wrażeniem śmierci Davida Bowie. Przypomniał mi się „Twin Peaks” – Ogniu krocz za mną” , a konkretnie scena przeglądania się w monitorze ochrony. Kiedy widziałem ten film po raz pierwszy w ś.p. kinie Apollo byłem pewien, że ta scena z rzeczywistością nie ma nic wspólnego. Że to taki symboliczny pomysł artysty. Z dziesięć lat później dotarło do mnie, że wtedy tak te systemy działały. Dziś tak nie jest. I to jest zła informacja, bo łatwiej by można poprawiać krawat.

Pan Prezydent pojechał do Milanówka złożyć życzenia urodzinowe kapitanowi Haliczowi. Muszę przyznać, że przeżycie to było niesamowite. Kiedyś, dawno temu, zauważyłem stosunek II RP do uczestników Powstania Styczniowego. [upraszczając: byli traktowani jak żywe legendy] W czasie którejś z rocznic Powstania Warszawskiego dotarło do mnie, że nas od PW dzieli podobny czas, jak przedwojennych od PS, z tym, że my nie darzymy ich takim szacunkiem, jak oni. #PAD to zmienia. I bycie tego świadkiem jest niesamowitym przeżyciem.

Kierowca, który wiózł mnie z Milanówka opowiadał historie ze swojej młodości. Za czasów prezesa Szczepańskiego jeździł w Radiokomitecie. Dużym Fiatem z silnikiem 1,8. Prezes Szczepański miał fiata 130. I tylko dyrektor parku mógł mu go podstawiać. Pierwszy raz o fiacie 130 usłyszałem. Później pan kierowca jeździł Polonezem z dwulitrowym silnikiem z Argenty. Opowiadał mi kiedyś o tym aucie zaprzyjaźniony policjant – świetny samochód, niestety bez hamulców. Pan kierowca to potwierdził. Opowiadał o lanciach, Passatach, i czasach, kiedy samochody w Kancelarii, kiedy przekraczały 100 tys. przebiegu – trafiały do innych urzędów, szkół, szpitali etc. Dziś większość ma po 12 lat i prawie 300 tys. Ja tam lubię, choć wolałbym, żeby było jak w MSZ. Żeby to były wieloletnie S-klasy.

3. Wieczorem byłem w tajnej misji w URM-ie. Misja była krótka. I raczej niezbyt ważna. Okazało się, że nie bardzo mogę wyjść, gdyż w pewnym newralgicznym komunikacyjnie miejscu Pani Premier nagrywa orędzie. Siedziałem więc z kolegą Rybitzkim dzieląc się z nim doświadczeniami starszego kolegi z urzędu administracji centralnej [czy jak się to tam nazywa]. Kolega Rybitzki opowiedział mi kilka śmiesznych historyjek, których nie mogę powtórzyć. Bo nie wypada. I to jest zła informacja.