piątek, 2 stycznia 2015

2 stycznia 2015



1. Odpowiednia grubość muru rozwiązuje problem fajerwerków. Nie sądzę, żeby niemieccy budowniczy mieli w XVIII wieku na myśli akurat sylwestrowy spokój zwierzą domowych, ale jakoś tak wyszło, że koty Nowy Rok zniosły dobrze.
Była mgła, więc doroczna rywalizacja pomiędzy dołem a górą wsi była spektakularna w nietypowy sposób.
I to jest chyba zła informacja, zwłaszcza, jeżeli się weźmie pod uwagę zaangażowane środki.

Choć dobrze, że nie były to środki publiczne.
Taka Warszawa za wystrzelone w kosmos pieniądze mogłaby wyremontować trochę lokali komunalnych. Cóż, nie byłoby to tak widowiskowe.

2. Tradycyjnie poszliśmy do sąsiadów. Chodzimy do nich po północy co roku, z jednym wyjątkiem – rok temu oni przyszli do nas.
W znakomitej większości byli na zewnątrz. Czyli na trawniku sąsiada Tomka.
Sąsiad Tomek jest skonfliktowany z Jolą – teściową. Konflikt ma jeden efekt pozytywny – Tomek z Kamilą przeprowadzają się do wynajętego w Ołoboku domu, więc Karol będzie miał blisko do przedszkola (niedługo szkoły).
No i ma mnóstwo minusów. Zamiast przenieść się do domu sąsiadów, grupowo, na chłodzie namawiano Tomka, żeby do tego domu poszedł. On zaś niesiony honorem – nie mógł się zdecydować.
Jakby się nie mogli wcześniej w rodzinie umówić, że w Sylwestra obowiązuje zawieszenie broni. Miejmy nadzieję, że problem szybko się rozwiąże, bo nie opanowałem jeszcze bilokacji.
Więc się nie mogłem napić na raz z nim i z jego teściem (oraz z teścia szwagrem). I to jest zła informacja.

3. Teresa (siostra Joli) zrobiła nalewkę. I ta nalewka musiała mieć moc diabelską, bo i ona i Jola nieźle się nią załatwiły. Znaczy – nigdy ich nie widziałem w takim stanie, gdyż obie charakteryzuje raczej duża odporność na alkohol.
Teresa pracuje w szpitalu w Świebodzinie. Szpital w Świebodzinie jest sprywatyzowany – znaczy Powiat sprzedał wszystko (ziemię, budynki, wyposażenie) spółce. Interes jest ponoć dochodowy, bo spółka jak tylko może wykorzystuje pracowników i naciąga NFZ. Teresa działa w związkach. I co jakiś czas opowiada mi o przekrętach i jawnej niesprawiedliwości, która się tam odbywa.
Próbowała mi opowiedzieć o tym, co się dzieje teraz. Niestety ani ja, ani ona nie byliśmy specjalnie w stanie rozmawiać o poważnych sprawach. W każdym razie prywatyzacja służby zdrowia nie jest panaceum. I to jest zła informacja, bo innych pomysłów nie ma.

Rano niby wstaliśmy bez kaca, ale dzień przeszedł sennie.

Jedna rzecz przykra się stała. Zdechł Macbook używany przez Bożenę.
(A1226 – jeżeli to komuś coś mówi)
(Ci, którym coś to mówi, wiedzą, że w tym modelu był problem z procesorem graficznym)
(No o Apple wymieniało płyty główne)
(no i w tym konkretnie była wymieniona)
(ale najwyraźniej nie pomogło)
Za pomocą wiertarki udarowej wyciągałem ze środka dysk, bo nie miałem jak wykręcić dwóch śrubek. Co za… człowiek wymyślił żeby były nietypowe.
Dysk wyjąłem. No i się okazało, że nie mam obudowy, żeby w nią ten dysk wsadzić. Teraz dyski zewnętrzne to nie są dyski wewnętrzne w obudowach. Tylko dyski z wlutowanym USB. Koniec świata.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz