poniedziałek, 18 lipca 2016

16 lipca 2016


1. Kiedy się obudziłem było już po tureckim puczu. Druh Podsekretarz, z którym rozmawialiśmy wieczorem podczas jazdy okazał się lepszym ode mnie znawcą Turcji. Być może dlatego, że w przeciwieństwie do mnie w rzeczonej bywał. Wymyślona przeze mnie skomplikowana geopolityczna intryga nie wytrzymała nocy. I to jest zła informacja, bo już się chciałem mieć za wybitnego analityka.

2. Na budowę domu sąsiada Tomka przyjechała pompa do betonu i trzy gruszki. Dom wystaje już z ziemi. I to dobra informacja.
Pojechaliśmy na targ do Świebodzina. Na stoiskach z koszulkami wśród heavy metalowych czaszek pojawili się żołnierze wyklęci. Może byli wcześniej, ale zauważyłem ich dopiero teraz. W Mrówce ruch jak na Marszałkowskiej. Jakby wszyscy się nagle wzięli za remontowanie.
Odwiedziłem Suburbana. Skrzynia znowu wyjęta, bo po założeniu się okazało, że nie działa tak samo, jak przed remontem. W przyszłym tygodniu ma wrócić do naprawiaczy.
Do tego zupełnie nowy przed awarią akumulator jest do wyrzucenia. I to jest zła informacja, bo nie był to akumulator zwykły, tylko amerykański z przykręcanymi klemami.

3. Po raz pierwszy od nie pamiętam kiedy czytałem książkę w celach rozrywkowych przez dłużej niż kwadrans. Kryminał. Słaby. Brytyjski. O grubej czterdziestoletniej pani archeolog. Właściwie to gorzej niż słaby. Mógłbym taki napisać.
Kiedy rozstawiałem leżaki zauważyłem, że pod modrzewiem rosną maślaki. Zawsze tam rosły. Do momentu, kiedy panowie kopacze od kanalizacji dwa lata temu rozorali ten fragment działki. Rok temu maślaków nie było. Wróciły. Ciekawe, czy pojawią się odkryte niegdyś przez dyrektora Zydla rydze. Pojawiły się tylko raz. I to jest zła informacja.

Naprawdę mógłbym napisać słaby kryminał. O, proszę:


Padał deszcz ze śniegiem. Stefan Nowak patrzył, jak powoli lecz sukcesywnie przemakają mu buty. Przepełniało go poczucie bezsensu. Stał w lesie nad kanałem, słuchając leśniczego, rozwodzącego się o przepędzonej grupie ludzi próbujących, na pierwszy rzut oka – profesjonalnym sprzętem zrobić dziurę w wykonanym przez Niemców przed osiemdziesięciu laty betonowym murku oporowym.
Tak właściwie, to przestał słuchać leśniczego po tym, jak na generatorze zobaczył naklejkę wypożyczalni sprzętu budowlanego z nie najbliższego miasta wojewódzkiego.
Leśniczy, skądinąd sympatyczny człowiek, radny gminny –jak przypomniał sobie Stefan, zadał jakieś pytanie. Chyba zadał, Stefan tego nie jakoś nie usłyszał, zaś leśniczy, patrząc na Stefana wyraźnie oczekiwał odpowiedzi. Na szczęście policjant z gminnego posterunku również zapytał:
–Może faktycznie coś tu jest schowane, może trzeba to rozwalić do końca i wyciągnąć.
–Panowie, daję głowę, że nic tu nie ma. Tym… sprawcom, najwyraźniej coś się po… pomyliło.

Stefan był pewien swoich słów. Murek był monolitem z pobliskim jazem. Najwyraźniej od powstania, w latach 30-tych ubiegłego wieku, nic nie próbowało go naruszyć. Do dzisiaj.
A raczej mało prawdopodobne, by Niemcy schowali w nim coś sześć lat przed wybuchem wojny. Stefan był pewien. Znał historię murku, technikę wykonania, wiedział, że – na pierwszy rzut oka profesjonalny sprzęt, prędzej by się rozleciał, niż murek poważnie naruszył. Wiedział. Tak jak wiedział strasznie innych dużo rzeczy. Właściwie był najwięcej wiedzącym człowiekiem, że wszystkich jakich znał. Nie wiedział za to dwóch ważnych rzeczy: skąd wie to wszystko. I, jak to się stało, że został policjantem. Ne on jeden.





2 komentarze: