poniedziałek, 25 stycznia 2021

24 stycznia 2021


 1. Rano było biało. Mokrym, ciężkim śniegiem. Na połamanej topoli wisi od wakacyjnej burzy ułamana gałąź. Wisi wysoko, bo topola jest wciąż wysoka, mimo iż jej urwany czubek rozwalił bramę do sąsiadów. Przysypana mokrym śniegiem gałąź poskrzypiwała, dając nadzieję, że w końcu spadnie. Złą informacją jest, że niestety śnieg się roztopił zanim się to dokonało. 

Nim się roztopił – było bardzo ładnie. 
Kocio nocował w domu. Rano, właściwie bez śniadania, przy pierwszej możliwości czmychnął z domu. Wrócił coś zjeść późnym popołudniem. Znowu czmychnął. I wrócił koło dziesiątej. Teraz śpi zadowolony. 

2. Bożena odkryła, że sfilcowałem jej sweter. I to jest zła informacja. Poczułem się jak bohater polskiego serialu z lat osiemdziesiątych. Mąż stara się tak progresywnie pomagać w domu, ale za co się nie zabierze, to spierdoli. Więc żona woli, żeby lepiej już nie pomagał. Nie pierwszy raz coś takiego mi się udało. Ale tym razem byłem już po odkryciu, że jest specjalny program do wełny. Specjalny płyn do prania. I że można w zimnej wodzie prać. Teraz już wiem, że trzeba czytać informacje wszyte na metkach, bo istnieją wełniane rzeczy, które nie dość, że należy prać wyłącznie ręcznie, to jeszcze przewrócone na lewą stronę. 

3. Po leniwym dniu postanowiłem zrobić coś konkretnego, czyli założyć w maku Pro moduł bluetooth. To nie takie proste, bo komputer stoi na UPS-ie wepchnięty między ścianę a biurko. Po-odpinałem kable, wyrwałem go z dziury. Każdy, kto nosił kiedyś Pro, wie jaki jest ciężki i jak uchwyt wrzyna się w rękę. Jeszcze za czasów G5 działy IT w firmach pracujących na makach miały specjalną rękawiczkę do ich noszenia. 
No więc wyrwałem, położyłem na kuchennym stole, zgodnie z instrukcją wyjąłem dysk nr 2 i zacząłem szukać miejsca na moduł. Wymontowałem wifi, znalazłem anteny, ktoś skleił je taśmą, która się prawie zwulkanizowała, udało mi się jej pozbyć nie wyrywając niczego potrzebnego. Znalazłem miejsce na moduł – było podpisane. Próbowałem podłączyć, okazało się, że ktoś, kiedyś urwał gniazdo. Założyłem wifi, podpiąłem anteny. Podpinając nie byłem do końca pewien, czy dobre, bo ich odpinając nie oznaczyłem. Postanowiłem przełożyć Superdrive wyżej, gdyż się blokował. Kiedy odkręcałem – wypadła mi śrubka. Poleciała gdzieś w płytę główną. Próbowałem ją wytrząsnąć – bezskutecznie. Zdecydowałem się złożyć i podłączyć komputer. Uruchomił się. Znaczy – śrubka znalazła sobie niczego-nie-zwierające miejsce. Wifi zadziałało, czyli trafiłem anteny. Superdrive dalej się blokuje. Moduł bluetooth spróbuję zamontować w warszawskim komputerze. Cała robota psu w dupę. I to nie jest tak zła informacja, jak to, że prawdopodobnie nikt nic z tego, co napisałem nie zrozumie. 
Poza tymi kilkoma osobami, które wiedzą o co chodzi. Osobami, które czują drżenie serca spowodowane tą śrubką w płycie głównej. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz