niedziela, 6 czerwca 2021

5 czerwca 2021


 

1. Różne się rzeczy dzieją w weekendy z twitterami – powiedziała Beata Michniewicz. Trudno się nie zgodzić. 

Po śniadaniu pojechałem na targ zwany rynkiem. Po buraki. Wszyscy mieli młode. Jeden pan, z wąsem, miał stare ale dziwne. Takie podłużne. Nie było wyjścia. Mam więc trzy kilo podłużnych buraków. Kupiłem też dwa kilo truskawek. Po 12 złotych. Gorszych, niż te zeszłotygodniowe z Santoku. 
Zaparkowałem na nieczynnym parkingu płatnym-niestrzeżonym. Nieczynność uczyniła go bezpłatnym. Niestrzeżoność pozostała. Na targ zwany rynkiem przechodzi przez posesję zielonoświątkowców. Leżały tam przez jakiegoś pewnie zielonoświątkowcę rozłożone religijne broszury. Zauważyłem „Biblię motocyklisty”. W życiu nie jechałem motorem. Sam nie jechałem, kiedyś wiózł mnie swoim sąsiad Gienek.

2. Uruchomiłem kosę spalinową. Myślałem, że będzie trudniej. A odpaliła od razu. Wykosiłem zielsko koło tarasu, trochę koło studni i zabrałem się za odzyskany w zeszłym roku kawałek parku. Koszenie w krótkich spodniach nie jest najmądrzejszym pomysłem. Tyle dobrze, że wiek wyposażył mnie w okulary, bo ochronnych, czy przyłbicy pewnie by mi się nie chciało szukać. Musiałem wymienić głowicę (to z czego wystaje żyłka), gdyż się wykrzywiła i zaczęła wibrować. Że tak powiem – sakramencko wibrować. 
Kosa kosztowała z trzysta złotych. Jest chińska. Mocna, lecz byle jak wykonana. Chyba kupię sobie kiedyś stihla, albo przynajmniej ten element, który mocuje uchwyt. I porządne szelki. 
Odzyskany w zeszłym roku kawałek parku długo jeszcze nie będzie się nadawał do tego, by wjeżdżać tam kosiarką. 

3. Porozmawiałem chwilę ze szwagrem sąsiada Tomka. Specyficzny sposób mówienia ludzi po ciężkim COVID-zie. Ciszej, jakby ważąc każde słowo. Leżał w Torzymiu, naoglądał się śmierci. I to wcale nie tak dawno. 
Wygląda na to, że następna fala pandemii będzie żąć antyszczepionkowców. Istnieje prawdopodobieństwo, że kilku z nich zarazi się na koncertach Kultu. 








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz