Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Śniadanie w Trójce. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Śniadanie w Trójce. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 27 czerwca 2021

26 czerwca 2021


 

1. Jakoś się nie zdecydowałem, żeby posłuchać, co do powiedzenia Ziemcowi ma Gowin. Wysłuchaliśmy za to do śniadania „Śniadania w Trójce”. Bożenę irytował Poncyliusz. Ja tam dziękuję Bogu za splatformionych pejotenowców – wyraźnie widzę, kim nie chcę zostać. 

Po śniadaniu obejrzeliśmy wczorajszego Stanowskiego z Mazurkiem. Naprawdę przyjemnie się to oglądało. Szkoda, że Mazurek nie może być taki podczas swoich codziennych rozmów. Dużo było o nieszczęsnej Ustawie reprograficznej. Mazurek powiedział, że uważa, że Państwo powinno wspierać kulturę – ale niech sponsoruje dzieła, a nie artystów. 

2. Założyłem nowy pasek. Klinowy pasek. No i sporo wykosiłem. Kosiłem, aż strzelił pasek. Inny. Ten napędzający kosisko. Niestety w serwisowej rozpisce nie ma jego numeru. Trzeba będzie dobierać na oko. Przy okazji zauważyłem, że schną świąteczne choinki. Te, które sadziliśmy po moim powrocie ze szpitala. Będę jej jutro podlewał. Zobaczymy z jakim skutkiem. 

3. Zawiozłem sąsiadów nad kanał. Muszę kiedyś spróbować pojechać tam w ciągu dnia. Usiąść na pomoście i spróbować coś napisać Na przykład felieton do „Dziennika”. Człowiek z Krakowa wyjedzie, a Kraków w człowieku siedzi. „Dziennik” to zawsze dla mnie będzie „Dziennik Polski”, a nie DGP.

Przed północą przywiozłem sąsiadów znad kanału. Coś tam złowili, ale bez rewelacji. Kiedy po nich jechałem, koncentrując się na tym, żeby nie przejechać Luckiego (Lakiego?) – psa sąsiadów – nie zauważyłem, że biegnie za mną Karol, który chciał się zabrać na przejażdżkę po nocnym lesie. Popełnił błąd, bo zamiast biec za mną, powinien polecieć przez park i złapać mnie, gdy wjeżdżałem na asfalt. Cóż, przejedzie się następnym razem. 

Posiedzieliśmy chwilę po powrocie, wsłuchując się w odgłosy imprezy sąsiedniej ze stawkami agroturystyce. Dobrze mieć dużą działkę, na tyle dużą, by do sąsiedniego domu, w którym ktoś może otworzyć turystyczny biznes było na tyle daleko, by ryki miastowych gości nie przeszkadzały we śnie. 
Usłyszałem plotkę, że stolarz, który zrobił nam niby-taras i który miał wyjącą maszynę, sprzedał nieruchomość jakimś Ukraińcom, którzy mają otworzyć warsztat samochodowy. Cudownie by było, gdyby warsztat okazał się blacharsko-lakierniczy. 

Piszę z Kociem na kolanach. Walczą w nim dwie koncepcje wieczoru: pójść w tango lub zostać na kolanach. Wygra pewnie pierwsza.


niedziela, 6 czerwca 2021

5 czerwca 2021


 

1. Różne się rzeczy dzieją w weekendy z twitterami – powiedziała Beata Michniewicz. Trudno się nie zgodzić. 

Po śniadaniu pojechałem na targ zwany rynkiem. Po buraki. Wszyscy mieli młode. Jeden pan, z wąsem, miał stare ale dziwne. Takie podłużne. Nie było wyjścia. Mam więc trzy kilo podłużnych buraków. Kupiłem też dwa kilo truskawek. Po 12 złotych. Gorszych, niż te zeszłotygodniowe z Santoku. 
Zaparkowałem na nieczynnym parkingu płatnym-niestrzeżonym. Nieczynność uczyniła go bezpłatnym. Niestrzeżoność pozostała. Na targ zwany rynkiem przechodzi przez posesję zielonoświątkowców. Leżały tam przez jakiegoś pewnie zielonoświątkowcę rozłożone religijne broszury. Zauważyłem „Biblię motocyklisty”. W życiu nie jechałem motorem. Sam nie jechałem, kiedyś wiózł mnie swoim sąsiad Gienek.

2. Uruchomiłem kosę spalinową. Myślałem, że będzie trudniej. A odpaliła od razu. Wykosiłem zielsko koło tarasu, trochę koło studni i zabrałem się za odzyskany w zeszłym roku kawałek parku. Koszenie w krótkich spodniach nie jest najmądrzejszym pomysłem. Tyle dobrze, że wiek wyposażył mnie w okulary, bo ochronnych, czy przyłbicy pewnie by mi się nie chciało szukać. Musiałem wymienić głowicę (to z czego wystaje żyłka), gdyż się wykrzywiła i zaczęła wibrować. Że tak powiem – sakramencko wibrować. 
Kosa kosztowała z trzysta złotych. Jest chińska. Mocna, lecz byle jak wykonana. Chyba kupię sobie kiedyś stihla, albo przynajmniej ten element, który mocuje uchwyt. I porządne szelki. 
Odzyskany w zeszłym roku kawałek parku długo jeszcze nie będzie się nadawał do tego, by wjeżdżać tam kosiarką. 

3. Porozmawiałem chwilę ze szwagrem sąsiada Tomka. Specyficzny sposób mówienia ludzi po ciężkim COVID-zie. Ciszej, jakby ważąc każde słowo. Leżał w Torzymiu, naoglądał się śmierci. I to wcale nie tak dawno. 
Wygląda na to, że następna fala pandemii będzie żąć antyszczepionkowców. Istnieje prawdopodobieństwo, że kilku z nich zarazi się na koncertach Kultu. 








sobota, 20 lutego 2021

20 lutego 2021


1. Kocio pobudkę urządził o siódmej rano. Chciał wyjść. Wyszedł. Potem wrócił. Potem znowu wyszedł. Potem wrócił. Potem wyszedł i go nie ma. Wciąż go nie ma. I to jest zła informacja. 
W międzyczasie przyszedł do niego kolega. Wlazł na taras. Stawał na tylnych łapach, żeby zobaczyć coś w środku domu. Pokręcił się i poszedł. 
Było ciepło i słonecznie. Narobiło 32 kilowatogodziny. 

2. Straciłem najpierw węch, później smak. Ciekawe doświadczenie. Złą informacją jest, że nie jestem pewien, czy kasza, którą zjadłem – a była nie pierwszej młodości – nadawała się do zjedzenia. Węch ma jednak jakiś sens.

3. Tak właściwie to przespałem większość dnia. Rano jednym uchem słuchałem Śniadania w Trójce. Tylko jednym, gdyż mam uczulenie na panią Leszczynę. Przez chwilę przeglądałem Twittera. Fascynujące jest przekonanie pewnej specyficznej grupy ludzi. Przekonanie o prawie do odpuszczania grzechów. Zwłaszcza grzechów młodości. Jednym grzechy odpuszczają, drugim grzechy zatrzymują. To wszystko połączone z konstrukcją retoryczną: „a u was biją murzynów”. Moralnie – to się nie trzyma kupy. I to jest zła informacja.