czwartek, 15 lipca 2021

14 lipca 2021


 

1. Kiedyś już pisałem, że Kocio śpi tak, że go można ukraść. Jak kamień. Nie tak, jak się powszechnie wydaje, że śpią koty. Sytuacja generuje problem. Otóż chwilę po tym, gdy się pojawiła Rudzia, zaczął się koło domu kręcić czarno-biały kocur. Kocio się z nim tłukł. Ale nie, kiedy spał. Więc się zdarzały sytuacje, że kocur (czarni-biały) omijał śpiącego jak kamień Kocia. I potrafił się władować do domu. I nacierać na kierunku kocich misek. 
No i coś się takiego zdarzyło o piątej rano. Z tym, że Kocio się obudził i mieliśmy w domu kocie dyskusje. No więc z tego wszystkiego zaspałem. Kiedy się przed dziesiątą obudziłem – miałem ze trzydzieści nieodebranych połączeń. Jak się później okazało – w większości gratulacyjnych. Hejterom – Bogu dzięki – wystarcza twitter.
Mój brat – się przyznał – lubi czytać hejt na mój temat. Mówi, że się najpierw przejmował, ale z czasem, gdy hejt był przeważnie antysemicki, przestało go ruszać. Cóż, nie robił on sobie badań genetycznych. 

2. Sąsiad Gienek polecił nam mechaników w Międzyrzeczu. Przez płot sąsiadujących z firmą sąsiada Tomka. Z Lawiny lał się olej. Na logikę mi wyszło, że to będzie uszczelniacz wałka sprzęgłowego. Jadąc do Gorzowa zjechaliśmy z S3 i podjechaliśmy do mechaników pracujących pod szyldem „Sąsiedzi”. Powiedziałem o co chodzi. Jeden, niewiele myśląc wlazł pod auto. Powycierał olej i stwierdził, że to nie żaden simering, tylko że się odkręcił filtr oleju. Dokręcił, wytarł, sprawdził i właściwie nie chciał wziąć kasy. Pojadę tam na wymianę części zawieszenia. Na te, które przypłynęły z Ameryki. Muszę jeszcze znaleźć gumy stabilizatora, bo ze starości zmiękły. A powinny być – jak Roman Bratny – twarde. 

W Gorzowie zwiedziliśmy Castoramę. Bardzo porządna Castorama. Kupiliśmy coś, na czym będą wisieć przesuwne drzwi. I kwiatek. Ochroniarz przy kasie oburzył się, że dwa usychające badyle kosztują 15 złotych. Pani kasjerka załamała ręce, że nikt się usychaniem kwiatków nie przejmuje. Gdy uschną – lądują w śmieciach. Najwyraźniej nikomu się nie chce ani podlewać, ani przeceniać. 
Z Gorzowa pojechaliśmy do Różanek, do owczarni z meblami. Jak rzadko udało się nam nic nie kupić. Ale to się pewnie następnym razem zmieni, bo ma przyjechać TIR za dwa tygodnie. Gdyby ktoś potrzebował sześciometrowy stół – to jest. Składa się oczywiście.

3. Z Różanek pojechaliśmy przez wciąż Murzynowo i Skwierzynę do Międzyrzecza, gdzie w restauracji „Piastowskiej” zjedliśmy obfity obiad. Dobra pomidorowa, dobry śledź, ciut gorsze ruskie i pstrąg. „Piastowska” przeżyła COVID i to jest dobra informacja, bo działa od chyba 1945 roku.
Na S3 minęliśmy konwój składający się z jeepa Grand Cherokee i mercedesa kombi. Jechały powoli. Wyglądało trochę, jakby jeep holował mercedesa. W jeepie, w bagażniku był komplet opon. Za kierownicą rozmawiający przez komórkę młodzieniec. Pewnie właśnie tego jeepa kupił. A kupować pojechał mercedesem. Jechał powoli, auto nowe, a pewnie drugi kierowca z łapanki – niezbyt sprawny prosił, by nie przyspieszać. 

Wieczorem przyszła Rudzia. Zjadła pół dużej puszki żarcia z Rossmanna. Kocio asystował. Jesteśmy już z Rudzią na etapie, że gdy zje, przychodzi upominać się o więcej.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz