poniedziałek, 9 maja 2022

6–8 maja 2022


1. Piątek. U Mazurka wiceszef KAI. Smutna w sumie historia. Zwłaszcza argument, że wywiad w „Corriere della Sera” był nieautoryzowany. Autoryzacja nie jest czymś specjalnie popularnym w świecie.  
Obrońcy Franciszka przypominają znane w literaturze postaci zdradzanych mężów, którzy zamiast się z sytuacją zmierzyć, bądź pogodzić, udają że nie ma miejsca i leją po mordach kolegów, którzy mówią im o zdradach żony – z dobrego serca – mówią.

Kupiłem w Mrówce kilka elementów systemu irygacji. Zobaczymy na jak długo wytrzymają, bo w wodzie mamy coś, co się osadza i unieruchamia obracane ciśnieniem wody elementy. I to jest zła informacja.
Zmontowałem lidlowski system do podlewania kropelkowego. Niby działa, choć nie do końca jestem przekonany, że w sposób taki, o jaki chodziło jego projektantowi. Kropelkowo podlewany będzie bób, który Bożena wsadziła w grządkę, którą przekopał mój brat. Chwilę mi zajęło, nim ustawiłem ciśnienie, które nie rozrywało połączeń. 


2. Sobota. Cały dzień zszedł na przygotowaniach do wieczornej imprezy. Proces świętowania jubileuszu rozłożony został w tym roku na kilka dni. Niektórzy mają pracę, która utrudnia im alkoholizowanie się w poniedziałek. Impreza wyszła kulturalnie. Po raz pierwszy od ćwierci chyba wieku spotkali się moi rodzice. Istniała pewna szansa, że się w zeszłym roku spotkają na moim pogrzebie. Nie wyszło. Ale to może i dobrze. 
Właściwie walczą we mnie spóźniony kryzys wieku średniego ze zdroworozsądkową satysfakcją z tego, że udało się przeżyć kolejny rok. Satysfakcją – gdyż to przeżycie nie jest wcale takie oczywiste. 


3. Niedziela. Od pewnego czasu obserwuję pewną prawidłowość. Otóż dzień po tym, gdy popiję załamuje się pogoda. Spada ciśnienie, czasem pada deszcz, robi się chłodniej. Wcześniej podejrzewałem, że część góralskich genów namawia mnie do picia w przeddzień zmiany, ale dziś dotarło do mnie, że piłem z konieczności, a pogoda się zmieniła. Można z tego wnioskować, że gdybym pił częściej, częściej by padało. No i by się może rozwiązał problem suszy w Polsce. 

Miałem plan, że dzień spędzę przed telewizorem. Nie wyszło, gdyż tuner satelitarny definitywnie przestał się komunikować z anteną. Okazało się, że zardzewiało coś, co niektórzy nazywają beczką. Póki nie kupię nowej – nici z telewizji.

Spalił też dziś na panewce plan uruchomienia mojego, wykończonego przez kotka Rudolfa, macbooka. I to jest zła informacja. Przełożenie płyty głównej się nie udało. Mimo tego samego kodu modelu, połączenia płyty głównej nie do końca pasują. Zaczęło działać ładowanie baterii, ale tym razem nie udało mi się komputera uruchomić. 
Przyjdzie coś sobie nowszego kupić, co się wcale mojej osobie nie uśmiecha, bo jedenastocalowy Air to jeden z lepszych Appla wynalazków. 


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz